Obietnica lepszych czasów
Dla miłośników tenisa kobiecego nastał czas szczególny. Czuć już tę specyficzną aurę nadejścia czegoś, co ma nadejść i nadejść musi, choć nie wiadomo jeszcze, pod jaką postacią.
Niewiele jest w sporcie przyjemności równie intensywnych, jak przyjemność oczekiwania. Niesie ono ze sobą bowiem niemal wszystko, co rywalizacja może nam zaoferować - tak pod względem emocjonalnym, jak i intelektualnym. Jest w nim fascynacja rywalizacją i jej przedsmak, jest stymulacja do analizy sytuacji i chęć zgłębiania tajników gry. I wreszcie - jest tajemnica.
Tajemnica znajduje się w samym sercu idei sportu. To właśnie ona, owa niewiadoma finału, nieświadomość końca, nadaje sens rywalizacji; to bez niej wyniki kolejnych pojedynków wybrzmiewają pustym dźwiękiem oczywistości. To ona trwa do samego kresu rozgrywki, zapewniając emocje do choćby nawet pozornie najbanalniejszego końca. To właśnie ona sprawia, że sport – na całe szczęście - wciąż bardziej pytaniem jest, niż odpowiedzią.
**
W okolicach roku 2008 tenis kobiecy znalazł się w głębokim kryzysie - zapewne jednym z najpoważniejszych w całej jego historii. Jego bezpośrednią przyczyną stało się załamanie karier głównych gwiazd touru - Kim Clijsters, Justine Henin zrezygnowały wówczas z gry, Maria Szarapowa walczyła z ciężką kontuzją; z problemami osobistymi i zdrowotnymi wciąż borykały się również siostry Williams. Czołowe miejsce zajęły zawodniczki, które, według powszechnej i - niebezpodstawnej - opinii, na nie nie zasługiwały. Jelena Janković, Karolina Woźniacka czy nawet Dinara Safina (choć zarzuty wobec tej ostatniej były zdecydowanie przesadzone) nie zostały rewolucjonistkami tenisa; ich gra, choć niezwykle efektywna, nie popchnęła dyscypliny do dalszego rozwoju.
Przyczyną owego kryzysu nie była jednak jedynie słabość największych gwiazd WTA. Nie ziściło się, jak dotychczas, wiele przepowiedni co do talentów kobiecego tenisa: gwiazdy Anny Czakwetadze czy Agnes Szavay zabłysły tylko na chwilę, Alize Cornet czy Tamira Paszek, po błyskotliwych początkach swych tenisowych dróg, nie potrafiły na dłużej zagościć w czołówce cyklu; dziś ich kariery znajdują się w stanie permanentnej wegetacji. Zawiodły również tenisistki o wielkim potencjale - Patty Schnyder czy Jelena Dementiewa nigdy nie osiągnęły wyżyn, na które, ze względu na swe nieprzeciętne umiejętności, wydawały się skazane.Po bardzo dobrym, obfitującym w znakomite widowiska roku 2012 nadszedł niedawno miniony sezon 2013. I nie zachwycił. Wysokiej klasy meczów było mniej, nie stało się nic przełomowego, status quo z wciąż niesamowitą Williams i cały czas bardzo skuteczną Azarenką został utrzymany. Wydawać by się mogło, że sezon ten okazał się sporym rozczarowaniem. A jednak, choć logika tego, co oglądaliśmy temu przeczy, było w roku 2013 coś szczególnego, coś niełatwo definiowalnego, choć nieodmiennie pociągającego. A może pociągające było w nim właśnie to, czego jeszcze nie ma?
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!