Błażej Koniusz: Granie futuresów nie ma już sensu

O krok od awansu do II rundy był Błażej Koniusz, tenisista nie wykorzystał dwóch piłek meczowych w starciu z Miljanem Zekiciem w poznańskim Challengerze.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Błażej Koniusz do pierwszego w tym sezonie turnieju rangi ATP Challenger Tour otrzymał specjalną przepustkę w postaci dzikiej karty. W losowaniu nie trafił najgorzej, bowiem jego pierwszym rywalem miał być kwalifikant, a okazał się nim Miljan Zekić. Serb bardzo dobrze prezentował się w eliminacjach, pokonując jednego z faworytów do awansu Nikolę Cacicia.
Spotkanie było bardzo zacięte, ale bliższy wygranej, już w dwóch setach, był polski tenisista. - Coś się zacięło, szkoda, że nie wykorzystałem swoich szans, które przydarzyły się w tie breaku przy stanie 5-2 i 6-4. Przy jego serwisie byłem także dwie piłki od meczu. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, no i to jest najlepszym doświadczeniem - podsumował Koniusz. W ostatniej partii poziom spotkania nieco spadł, zawodnicy byli zmęczeni walką w upale. - Im dłuższy mecz, tym więcej błędów, ta gra może była coraz mniej dokładna. Na pewno to spotkanie powinno skończyć się w dwóch setach. Pierwszy set też rozstrzygnąłem w tie breaku na własne życzenie, miałem dużo niewykorzystanych break pointów - dodał. Kluczowe mogły okazać się właśnie łatwo oddane punkty po niewymuszonych błędach. - Szkoda zwłaszcza błędów z takich krótkich piłek, które powinny być na moją korzyść. Oddałem je przeciwnikowi i to jest ewidentnie do poprawy, jeżeli uda się to zrobić, to ten tenis będzie wyglądać trochę lepiej - zapewnił tenisista. - Można mieć pretensje do siebie o to, że tego meczu nie wygrałem. Z drugiej strony zrobiłem wszystko, co było możliwe - wyjaśnił.

Koniusz w Poznaniu po raz ostatni występował w 2008 roku, ale tylko w eliminacjach. Kibice mogą nie pamiętać tego zawodnika, ale tłumnie wypełnili trybuny kortu centralnego, by zobaczyć, na co go stać i wspierać w walce z przeciwnikiem. - W końcówce trzeciego seta było już dużo ludzi, może zabrakło takiego dopingu właśnie w tym drugim secie, kiedy miałem ciężkie chwile. To nie jest oczywiście wina otoczenia, ale to drzemie gdzieś w mojej głowie, że taki mecz nie został wygrany - zapewnił.

Przed Koniuszem jeszcze start w grze podwójnej z Andriejem Kapasiem. Aktualnie tenisista ze Śląska zajmuje miejsce pod koniec drugiej setki deblowego rankingu, a w tym sezonie zanotował już dwa finały turniejów ATP Challenger. - Zadecydowaliśmy wspólnie z Andriejem, że próbujemy grać głównie eliminacje Challengerów singla, a w deblu mamy taki ranking, że dostajemy się spokojnie do gry podwójnej, więc myślę, że pójdziemy tą drogą. Nie ma więcej sensu granie futuresów, trzeba spróbować czegoś półkę wyżej - wyjaśnił.

Z Poznania dla SportoweFakty.pl
Dominika Pawlik

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×