Australian Open: Serena Williams jak walec, finał nie dla Agnieszki Radwańskiej

wiarygodną otrzymała nadspodziewanie szybko od uległej Agnieszki Radwańskiej - znajdujesz się kobieto znów na szczycie! Mowa ciała Agnieszki wystarczająco wymownie o tym świadczyła. To co zdecydowało o jej postawie w dzisiejszym meczu wydarzyło się w ćwierćfinałowym spotkaniu Williams z Szarapową. Agnieszka Radwańska zna klasę swoich rywalek i być może bardziej docenia ich umiejętności niż swoje własne. Widząc więc jak Williams miażdży Szarapową, czołową tenisistkę świata, zrozumiała że i ona sama nie będzie w stanie przeciwstawić się Serenie. "Trudno wierzgać przeciwko ościeniowi" Ta biblijna mądrośc znaczy tyle, że trudno coś zdziałać w sytuacji gdy jesteśmy bezsilni bo nie mamy się czym przeciwstawić wyższej mocy. Najlepszą rzeczą w takich sytuacjach jest przestać wierzgać i pozwolić działać Bogu, czy jak kto wolić losowi. Wtedy, w takich chwilach kiedy nic nie możemy, paradoksalnie dzieje się najwięcej - głównie w nas samych, dokonuje się nasza przemiana. Trochę się działo w drugim secie i bardzo dobrze, bo dla wizerunku Agnieszki Radwańskiej wynik 6:0, 6:4 jest korzystniejszy niż taki sam rezultat ale w odwrotnej kolejności. Agnieszka w tym meczu zachowała się racjonalnie, nie forsowała za wszelką cenę lepszego wyniku, gdyż mogłaby to przepłacić kontuzją lub wyczerpaniem a efekt końcowy o który chodziło, czyli zwycięstwo, i tak pozostał by po stronie Williams. Amerykanka jest znów poza zasięgiem jakiejkolwiek tenisistki w turze a Agnieszka zrozumiawszy to w porę odpuściła i dzięki temu za dwa trzy tygodnie będzie gotowa do kolejnych wyzwań. W przeciwieństwie do Szarapowej, która już zapowiedziała, że wróci dopiero na turniej w Indian Wells. Porażka Agnieszki nie spłynie jednak po niej jak woda po kaczce. To zbyt inteligentna dziewczyna, by jakby nigdy nic przejść nad tym do porządku dziennego i o wszystkim szybko zapomnieć. Ten mecz także jej dobitnie pokazał w jakim miejscu się ona znajduje. Zapewne zrozumie, że nie moża ona już czekać aż Williams zakończy karierę, gdyż ta zdaje się być nie do zdarcia, a jej samej lata szybko lecą i może nie zdążyć spełnić swego największego marzenia i wygrać Wielkiego Szlema. Dlatego sądzę, że od jutra podejmie pracę nad samą sobą, nad wzmocnieniem fizycznym i mentalnym, by pewnego pięknego dnia pokonać Serenę Williams w sposób tak przekonywujący, by mogła każdemu w oczy powiedzieć jak Kerber: to nie ona przegrała, to ja wygrałam!