Łukasz Iwanek: Świecie nasz, co z tobą jest nie tak? (felieton)

"Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła" - śpiewał Czesław Niemen. Petra Kvitova to kolejna tenisistka, która odczuła, że ten świat ludzkich spraw pełen jest pogardy i nienawiści.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek
PAP/EPA / WU HONG

"Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła. I dziwne jest to, że od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek". Tego zła, o którym śpiewał Czesław Niemen, zdecydowanie nie ubywa, a jest go coraz więcej, także w świecie sportu. Coraz większe pieniądze sprawiają, że gwiazdy na kortach i innych arenach coraz mniej się wzajemnie szanują. Jednak w tak trudnych momentach, jak teraz po napaści na Petrę Kvitovą, potrafią się ze sobą solidaryzować.

Dopóki nie doświadczymy tego na własnej skórze, wydaje nam się, że nic nie może nas zatrzymać we wdrapywaniu się na nasz prywatny Mount Everest i nie możemy z niego spaść, gdy już go osiągniemy. Tymczasem jedna chwila może zmienić nasz punkt widzenia o 180 stopni. Świat sportu nie jest wolny od bandyckich wybryków. Także tenis został naznaczony aktami fizycznej napaści, odzierającymi człowieka z niewinności i naiwności.

Ostatnio doświadczyła tego Petra Kvitova, która była na szczycie. Dwa razy wygrała Wimbledon, więc może się czuć sportowcem spełnionym. Jednak niedługo przed napadem mogliśmy przeczytać jej pełne optymizmu słowa przed nowym sezonem, że celuje w trzeci wielkoszlemowy tytuł. Niestety w jednej chwili jej cała dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Fizycznie, wcześniej albo później, prawdopodobnie do siebie dojdzie. Gorzej może być z blokadą psychiczną, z którą nawet tak waleczna i twarda tenisistka nie musi sobie łatwo poradzić.

To nie pierwszy raz, gdy w biały sport uderza ciemny świat ludzkich spraw, pełen zazdrości, pogardy i nienawiści. Monica Seles została zaatakowana na korcie 30 kwietnia 1993 roku przez psychofana Steffi Graf. Zdarzyło się to w Hamburgu w trakcie meczu z Bułgarką Magdaleną Maleewą. Seles miała wówczas 19 lat i osiem wielkoszlemowych tytułów na koncie. Nożownik zniszczył jej hart ducha i niewinność oraz zmienił bieg historii. Urodzona w Nowym Sadzie tenisistka po powrocie na kort była w stanie wywalczyć jedno wielkie trofeum (Australian Open 1996).

ZOBACZ WIDEO Ikona siatkówki. Jakie cele przed trenerem Polaków?

W 2007 roku Anna Czakwetadze doszła do półfinału US Open oraz do ćwierćfinałów Australian Open i Rolanda Garrosa. Nienaganna praca stóp, niebanalna technika oraz niebywała intuicja. To wszystko oraz długi blond warkocz były znakami rozpoznawczymi Rosjanki. Kariera byłej piątej rakiety globu załamała się po najlepszym dla niej sezonie 2007. Zaatakowano ją, tak jak Kvitovą, we własnym mieszkaniu. Została związana i jej lewy nadgarstek bardzo mocno ucierpiał. Jednak jeszcze mocniej odczuła to jej psychika, która została mocno nadwątlona. Czakwetadze do końca kariery nie otrząsnęła się z tej traumy i w 2013 roku, mając 26 lat, przeszła na sportową emeryturę. To była kariera niedokończona, o czym pisałem trzy lata temu.

Do tego można dodać innego rodzaju przykłady, ale również pokazujące "dziwny świat ludzkich spraw", o którym śpiewał Czesław Niemen dodając, że "czasem aż wstyd przyznać się".  Chodzi mi o ojców "motywujących" swoje córki-tenisistki biciem i różnymi formami terroru emocjonalnego. Takich przypadków w tenisie było mnóstwo. Wymienię tylko ojców Jeleny Dokić, Mirjany Lucić-Baroni, Mary Pierce i Aravane Rezai, którzy mieli ze swoimi córkami toksyczne relacje, delikatnie mówiąc.

"Twoje dziecięce oczy błyszczały głęboko podczas targowania się z niewinnością. Potrzebowałeś opieki, dorosłych skrzydeł. Kiedy jednak je dostałeś odkryłeś, że i to nie wystarcza by się wznieść". Tak brzmi w tłumaczeniu na język polski fragment piosenki "Believe" zespołu Savatage. Wymienione wyżej przykłady Seles i Czakwetadze pokazują, jak trudno podnieść się po takiej traumie, przez którą wiara w piękno tego świata zostaje mocno podkopana. Mam nadzieję, że Petra z pomocą najbliższych sobie osób oraz ludzi dobrej woli, o których Czesław Niemen śpiewał z wiarą, że jest ich więcej, wygra tę mentalną walkę o samą siebie. Bardzo potrzebne są jej skrzydła, które jeśli nie pomogą jej ponownie wznieść się na wyżyny kobiecego tenisa, to pozwolą jej możliwie szybko odzyskać radość i spokój w codziennym życiu.

- Trzymam kciuki, aby Petra szybko się wykurowała! Jestem z nią myślami! Wciąż nie wierzę, że coś takiego mogło się wydarzyć. Co się dzieje w naszym świecie? Człowiek boi się wyjść na zewnątrz, czy drzwi powinny być otwarte dla każdego? To smutne, dokąd nasza planeta zmierza. Gdzie jest miłość i współczucie? Jestem taka smutna - napisała na Facebooku Lucie Safarova, finalistka Rolanda Garrosa 2015, przyjaciółka Kvitovej. Przez długie lata obie tenisistki decydowały o obliczu reprezentacji Czech, która w ostatnich latach zdominowała rozgrywki Pucharu Federacji (pięć tytułów od 2011 roku). Podobno plaga dzisiejszego świata to totalna znieczulica. Wszechogarniające zło i brutalność napływające ze wszystkich stron rzekomo sprawia, że staliśmy się na nie obojętni, skoro nas bezpośrednio ono nie dotyczy. Ale to nieprawda, zło wciąż boli i szokuje dobrych ludzi.

"Świecie nasz - daj nam, daj nam wreszcie zgodę, spokój daj - zgubę weź, zabierz ją, odprowadź". Śpiewał Marek Grechuta. Po tym, co się wydarzyło w domu Petry Kvitovej, nie po raz pierwszy ciśnie mi się na usta pytanie: świecie nasz, co z tobą jest nie tak?

Łukasz Iwanek

Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×