Wyjątkowy numer 17. Czy Roger Federer będzie jak Pete Sampras?

Choć Rogerowi Federerowi imponowali Rod Laver czy Ken Rosewall, których oglądał na archiwalnych taśmach, to jednak Pete Sampras jest jego wzorem. W niedzielę Szwajcar może dokonać podobnego wyczynu, co legendarny Amerykanin.

Marcin Motyka
Marcin Motyka
PAP/EPA / MADE NAGI

Do Us Open 2002 Pete Sampras przystępował jako cień wielkiego mistrza. W rankingu ATP spadł na 17. miejsce, a w tamtym sezonie notował wiele spektakularnych porażek, na czele z przegraną w II rundzie Wimbledonu z George'em Bastlem (ATP 145). Nic dziwnego, że mało komu przechodziło przez myśl, że na kortach Flushing Meadows może wywalczyć kolejny, już 14. tytuł wielkoszlemowy.

- Australian Open okazał się rozczarowaniem, Puchar Davisa szokiem, Roland Garros niewypałem, a Wimbledon katastrofą. Nic dziwnego, że w rozmowach z żoną coraz częściej wypowiadałem słowo na "e": "emerytura" - wspominał niepowodzenia z 2002 roku w książce "Umysł mistrza".

US Open od zawsze dla Samprasa był szczególnym turniejem. To w Nowym Jorku zdobył pierwszy wielkoszlemowy tytuł (1990 rok), a do sezonu 2002 triumfował w tej imprezie czterokrotnie. Ale po ostatni tytuł sięgnął w 1996 roku. Na dodatek w latach 2000-01 dochodził do finału, ale zostawał zdeklasowany przez wówczas młodych i żądnych krwi Marata Safina i Lleytona Hewitta.

Zmagania w US Open 2002 tenisista z Waszyngtonu rozpoczął od pewnych zwycięstw z Albertem Portasem i Kristianem Plessem. W III rundzie wygrał pięciosetową batalię z Gregiem Rusedskim - "pyskatym Brytyjczykiem z Kanady" - jak go opisywał, który przed meczem wysyłał go na emeryturę.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat

- Na tym US Open miałem jeden cel: chciałem wygrać jeszcze jeden tytuł. Nie potrzebowałem tego sukcesu, miałem już swoje rekordy i nie musiałem niczego udowadniać. Wiedziałem, że potrafię. To dawało mi siłę, a wszystko inne spływało po mnie jak woda po kaczce - pisał w "Umyśle mistrza".

Po pokonaniu Rusedskiego przyszły wygrane nad wschodzącymi gwiazdami tenisa - wówczas 24-letnim Tommym Haasem, następnie nad 22-letnim Andym Roddickiem. W półfinale nie dał szans Sjengowi Schalkenowi. I tak oto doszedł do finału. A tam czekał na niego odwieczny rywal - Andre Agassi. Tenisista, z którym stworzył jedną z największych sportowych rywalizacji w dziejach.

- To nie był dzieciak, którego spotkałem w 1990 roku. Stał przede mną doświadczony, pewny siebie zdobywca wielu tytułów wielkoszlemowych, który miał pełną kontrolę nad swoją grą. Grą mogącą zrobić mi krzywdę - wspominał w autobiografii.

Sampras wygrał ten mecz 6:3, 6:4, 5:7, 6:4. Był to jego ostatni pojedynek w karierze, którą oficjalnie zakończył rok później. Zdobył tym samym 14. wielkoszlemowy tytuł, ustanawiając rekord, który miał przetrwać wieki. Ale tak się nie stało, bo ledwie rok później swoje mistrzostwa w Wielkim Szlemie zaczął kolekcjonować niejaki Roger Federer.

Federer podziwiał Samprasa. Pierwszy spektakularny sukces, po którym mówił o nim cały świat, wywalczył w 2001 roku, eliminując w Wimbledonie właśnie Amerykanina. - W tamtym meczu przekazałem mu wimbledońską pałeczkę - przyznał Sampras. Los sprawił, że rekord triumfów w Wielkim Szlemie Samprasa Federer pobił również na Wimbledonie, w 2009 roku pokonując w finale Andy'ego Roddicka. A Sampras honorował go wówczas z loży królewskiej.

Sytuacja, w jakiej Sampras przystępował do US Open 2002, można porównać do tej Federera z Australian Open 2017. Wielki mistrz, wciąż mający ogromne umiejętności, ale jednocześnie coraz częściej ponoszący bolesne porażki, na którego mało kto stawia. A jednak udowadnia wielką klasę i odsyła młodszych i wyżej notowanych rywali.

Ostatnim tenisistą, który wygrał turniej wielkoszlemowy jako 17. gracz rankingu, był właśnie Sampras. W niedzielę może się to zmienić. Z "17" w Australian Open 2017 występuje bowiem Federer, którego czeka finał z Rafaelem Nadalem.

Co ciekawe, identycznie jak Sampras w US Open 2002, Federer trafił w finale na swojego największego rywala, z którym od ponad dekady toczy pasjonujące potyczki A jeżeli wygra i zdobędzie 18. wielkoszlemowy tytuł, w tym pierwszy od 2012 roku, należy mieć nadzieję, iż wzorem idola nie zakończy kariery. Chociaż drugiej strony, odejście w glorii triumfu to coś, o czym marzy każdy sportowiec. - Dano mi rzadką szansę, by odejść na własnych warunkach. Wykorzystałem ją - wyjawił Sampras.

Oby w głowie Federera nie pojawiła się taka myśl. Przynajmniej jeszcze nie w niedzielę.

Marcin Motyka 

Czy po ewentualnym triumfie w Australian Open 2017 Roger Federer powinien zakończyć karierę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×