Wimbledon: Kevin Anderson nawołuje do zmian w przepisach. "Mam nadzieję, że to sygnał dla organizatorów"
Kevin Anderson nie miał nawet sił cieszyć się po piątkowej batalii z Johnem Isnerem. Afrykaner pokonał Amerykanina po pięciosetowym boju i awansował do finału Wimbledonu 2018. Teraz nawołuje do zmian w przepisach.
Po piłce meczowej Anderson nie miał zbyt wiele sił, aby cieszyć się ze swojego sukcesu na londyńskich trawnikach. Już w pomeczowym wywiadzie zwrócił uwagę, że po takim spotkaniu warto zastanowić się nad zmianą przepisów. - Mam nadzieję, że to sygnał dla organizatorów, aby zmienić format rozgrywania meczów. Po jego zakończeniu nie czujesz się tak wspaniale na korcie - wyznał tenisista z RPA.
Anderson potrzebował trochę czasu, aby dojść do siebie po zwycięstwie nad Isnerem. Gdy późno w nocy wyszedł do dziennikarzy, kontynuował wątek o konieczności wprowadzenia tie breaka w piątym secie wszystkich turniejów wielkoszlemowych. Jak na razie na taki krok zdecydowali się tylko organizatorzy US Open.
- Z jednej strony cieszę się ze zwycięstwa i awansu do finału, z drugiej strony jestem bardzo zmęczony. Nie wiem, jak dojść do siebie po takim meczu, ponieważ nie mogę użyć takich samych metod jak po normalnym pojedynku. Osobiście nie widzę powodów, aby w piątym secie nie mógł być rozgrywany tie break. Pozwoliłoby to ochronić szanse tenisistów w kolejnych rundach - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Jedenaste mistrzostwa Szpakowskiego. Komentator TVP wyjawił, czego najbardziej żałuje32-latek z Johannesburga ma teraz na koncie finały US Open 2017 i Wimbledonu 2018, dzięki czemu zadebiutuje w poniedziałek w Top 5 rankingu ATP. W niedzielę zagra na londyńskich trawnikach o pierwszy wielkoszlemowy tytuł z Rafaelem Nadalem lub Novakiem Djokoviciem. - Rozegrałem w tym turnieju dwa niewiarygodne mecze: z Federerem i Isnerem. Cały czas chcę się rozwijać. Osiągnąłem już dobre rezultaty, ale też doznałem w zeszłym roku kilku bolesnych porażek - zakończył Anderson.