Tenis. Franco Davin poważnie przeszedł zakażenie koronawirusem. "Czułem, że umieram"
Franco Davin bardzo poważnie przeszedł zakażenie koronawirusem. - Byłem na granicy trafienia do szpitala i podłączenia do respiratora. Miałem bardzo trudny moment. Czułem, że umieram - mówił argentyński trener.
Davin zachorował pod koniec czerwca. - Poczułem się bardzo źle, jakbym miał mocną grypę - relacjonował. - Myślałem, że to udar cieplny, bo wcześniej dużo przebywałem na słońcu, ale mój stan się nie poprawiał i w czwartek 25 czerwca poddałem się testowi. Tutaj na wynik czeka się do 72 godzin, ale zbliżał się weekend, więc musiałem poczekać dłużej.
Trener, który doprowadził do wielkoszlemowych triumfów Gastona Gaudio i Juana Martina del Potro, bardzo źle przeszedł zakażenie. - W weekend straciłem smak i węch. Czwartego lub piątego dnia pojawiły się kaszel i duszności. Byłem na granicy trafienia do szpitala i podłączenia do respiratora. Miałem bardzo trudny moment. Czułem, że umieram.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie- Byłem odizolowany w domu - kontynuował. - Z leków brałem tylko środki obniżające gorączkę. Bardzo schudłem. W nocy nasilały się duszności. Bardzo trudno jest kontrolować myśli, a że dużo czytałem o koronawirusie i miałem informacje od przyjaciół z Włoch oraz Hiszpanii, doszedłem do wniosku, że jestem w grupie ryzyka osób, u których zakażenie może zakończyć się śmiercią.
Po miesiącu od zdiagnozowania COVID-19 Davin na szczęście jest już zdrowy. - Pierwsze dni były najgorsze. Po 12-13 zacząłem czuć się się lepiej. Moja rodzina też miała testy i na szczęście wszyscy mieli negatywne wyniki - podkreślił.
Stan Wawrinka: Wiele nauczyłem się od "Wielkiej Trójki". Federer? Jak brat