Tokio 2020. Niesamowita historia Alessandry Perilli. Wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej
O Alessandrze Perilli mówi teraz cały świat. To właśnie ona zdobyła pierwszy w historii San Marino medal na igrzyskach olimpijskich. Tego jednak by nie było, gdyby nie trzymała się swojej życiowej dewizy.
Nie można jednak powiedzieć, że to jest przypadkowy sukces. Perilli była blisko medalu olimpijskiego już w 2012 roku. Wówczas, podczas swoich pierwszych igrzysk, w pechowy sposób zajęła 4. miejsce w trapie. Zawodniczki z miejsc 2-4 miały ten sam wynik i potrzebna była dogrywka. Reprezentantka San Marino okazała się być właśnie tą zawodniczką, która musiała obejść się smakiem.
Ten wynik jednak jej nie załamał. W kolejnych latach również notowała dobre wyniki i była w szerokiej światowej czołówce. Przed igrzyskami olimpijskimi w Rio m.in. sięgnęła po brązowy medal igrzysk śródziemnomorskich w 2013 roku czy również brązowy medal igrzysk europejskich w 2015 roku. Co więcej, w tym czasie miała jedne z najlepszych zawodów w karierze.
ZOBACZ WIDEO: Adam Korol komentuje srebrny medal wioślarek. "Będą pewnie całą noc imprezować!"W rozmowie z portalem beretta.com Alessandra Perilli przyznała, że do końca życia zapamięta finał Pucharu Świata w Monachium z 2014 roku. Wówczas w pojedynku o trzecie miejsce zmierzyła się ze... swoją siostrą Arianną.
- To był dla mnie bardzo emocjonujący moment. Sprawił mi on ogromną radość i mam nadzieję, że doświadczę tego ponownie - mówiła Alessandra Perilli.
Obie siostry miały okazję wspólnie reprezentować San Marino podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. To jednak nie były dla nich dobre zawody, ponieważ było daleko od sukcesu. Najlepiej świadczy o tym fakt, że Alessandra Perilli w Brazylii nie przebrnęła nawet eliminacji, w których zajęła 16. miejsce.
Wydawało się wówczas, że to koniec marzeń o medalu olimpijskim młodszej z sióstr Perilli. Jednak nic bardziej mylnego. W udzielanych wywiadach Alessandra Perilli często wspominała o tym, jak ważna jest siła mentalna sportowca.
- Nigdy się nie poddawaj, ponieważ ciężka praca w końcu się opłaca. Uwierz w siebie, ponieważ twój umysł jest twoim największym sprzymierzeńcem w sporcie - mówiła dla beretta.com Alessandra Perilli tuż przed igrzyskami olimpijskimi w 2016 roku.
Okazało się, że to nie były jedynie puste słowa. Zawodniczka właśnie po słąbym występie w Rio de Janeiro zaczęła osiągać szczyt formy. Potwierdza to m.in. złoty medal igrzysk śródziemnomorskich w 2018 roku oraz brązowy medal w 2019 roku. Natomiast doskonale to puentuje brązowy medal igrzysk olimpijskich w Tokio. Chociaż sama zawodniczka nie jest do końca zadowolona ze swojego występu.
- Targają mną ogromne emocje. W końcu wchodzę na podium. Po 9 latach poświęceń, po Londynie, gdzie byłam czwarta i wielce rozczarowana. Nie wiem, czy byłabym w stanie czekać kolejne trzy lata. Teraz bardzo się cieszę, ale i odrobinę żałuje, bo ten finał mógł być lepszy - mówiła Alessandra Perilli tuż po zdobyciu historycznego medalu.
Mało jednak brakowało, a San Marino tego medalu mogłoby nigdy nie mieć. W czasach juniorskich oraz na początku kariery seniorskiej Perilli reprezentowała Włochy. Dopiero w wieku 19 lat zdecydowała się występować pod barwami reprezentacji kraju pochodzenia swojej matki.
Zobacz także: Osłabione Amerykanki nadal na szczycie
Zobacz także: Pogoda w Japonii wykańcza sportowców