Tokio 2020. "Myślałem, że urwę rękę". Polak walczył mimo bólu
Walczył nie tylko z przeciwnikiem, ale i z bólem ręki. Mimo ambitnej postawy Maciej Sarnacki przegrał ostatecznie z Ushangim Kokaurim. W trakcie pojedynku doszło do kontrowersyjnej sytuacji.
W drugiej minucie rywal założył Polakowi dźwignię w stójce. Początkowo sędziowie ogłosili zwycięstwo Azera, aby po chwili... dać mu czerwoną kartkę. Dopiero po analizie wideo wynik wyzerowano i walka została wznowiona. Ostatecznie Kokauri zwyciężył przez ippon.
- Było dużo emocji, dużo się działo, zmiany werdyktów. Mocna walka od początku. Bardzo wartościowy przeciwnik, wicemistrz świata z 2018 roku, ale to nie jest usprawiedliwienie. Mimo że może wyglądało to nieźle, raz popuściłem uchwyt, przeciwnik to wykorzystał i przytrzymał w parterze - tłumaczył w rozmowie z TVP Sport Maciej Sarnacki.
Polak mierzył się z bólem ręki. W trakcie pojedynku prawdopodobnie doznał kontuzji. Mimo to zacisnął zęby i walczył do samego końca o awans.
- Przeciwnik wykonał rzut z dźwignią i ta ręka mnie zabolała. Boli mnie cały czas, ale spojrzałem na koła olimpijskie i powiedziałem, że najwyżej ją tu urwę, zostawię na macie, ale się nie poddam - zakończył.
Czytaj także:
- Polacy bez medalu na basenie. Jakub Majerski w finale
- Polacy bez awansu w rzucie dyskiem. Nieudane pożegnanie Piotra Małachowskiego