Jason Lamy Chappuis jak Fabrice Guy - po 18 latach Francuz znów najlepszy w kombinacji norweskiej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jason Lamy Chappuis po pasjonującym biegu wywalczył mistrzostwo olimpijskie w kombinacji norweskiej. Francuz, który jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, pokonał na finiszu Johnny'ego Spillane'a i Alessandro Pittina, którzy wywalczyli odpowiednio srebro i brąz. W Vancouver w tej dyscyplinie nie startują Polacy.

Pierwszą konkurencją w kombinacji norweskiej na tegorocznych igrzyskach był pojedynek na średnim obiekcie (jeden skok) oraz bieg na dziesięć kilometrów. Rywalizacja na skoczni była pełna niespodzianek, gdyż większość najlepszych biegaczy wypadła poniżej oczekiwań, a na czele z dużą przewagą plasował się Janne Ryynaenen. Fin na trasie w zawodach Pucharu Świata z reguły spisuje się słabo, więc mimo sporej zaliczki trudno było zaliczać go do grona faworytów i tak też się stało. Ryynaenen jeszcze na pierwszej pętli upadł na zjeździe, następnie zupełnie stracił rytm biegu i nie tylko że nie zdołał utrzymać swojej pozycji, ale spadł ostatecznie na koniec trzeciej dziesiątki.

Tymczasem z przodu szybko ukształtowała się siedmioosobowa czołówka w składzie Todd Lodwick, Johnny Spillane, Alessandro Pittin, Jason Lamy Chappuis, Norihito Kobayashi, Mario Stecher i Anssi Koivuranta, do których dołączył w końcówce jeszcze Bill Demong. Z prowadzącej grupy nikt nie ryzykował ataku mając świadomość tego, że taka szarża nie przyniosłaby sukcesu, w związku z czym prawdziwe emocje miały miejsce dopiero na ostatnim kilometrze. Właśnie wówczas zaatakował Spillane, który na ostatnim podbiegu zyskał blisko dziesięć sekund przewagi. Za Amerykaninem, byłym mistrzem świata w sprincie, dopiero po pewnym czasie ruszyli Pittin, Lamy Chappuis oraz Lodwick, w związku z czym lider uciekał rywalom. Gdy Spillane wbiegł na stadion zaczął jednak słabnąć, a różnica między nim a grupką pościgową zaczęła maleć w oczach. Amerykanin odwracał się, sprawdzał gdzie są rywale, jednak na ostatniej prostej musiał uznać wyższość Jasona Lamy Chappuis i zadowolić się srebrnym medalem, pokonując za to Pittina i Lodwicka.

Wygrana Francuza nie jest żadnym zaskoczeniem. Pochodzący z francusko-amerykańskiej rodziny zawodnik to lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Od kilku sezonów jest jednym z najlepszych skoczków w gronie kombinatorów norweskich, a w obecnym cyklu pucharowym bardzo dobrze spisuje się również na trasach biegowych, co przesądza o jego sukcesach. Za kilka tygodni Lamy Chappuis powinien otrzymać pierwszą w karierze Kryształową Kulę. Teraz wiadomo już jednak, że jego jeszcze większym osiągnięciem jest od niedzieli mistrzostwo olimpijskie. 24-latek nawiązał tym samym do sukcesów swoich słynnych rodaków. Osiemnaście lat temu w Albertville w jedynej wówczas indywidualnej konkurencji w kombinacji norweskiej triumfował Fabrice Guy przed Sylvainem Guillaumem. Na przełomie wieków Francuzi praktycznie przestali się liczyć w światowej czołówce i przełom przyszedł dopiero z osobą nowego mistrza.

Niedzielny konkurs zakończył się porażką dwójki wybitnych specjalistów od kombinacji norweskiej, którzy przed tym sezonem wznowili swoje kariery z myślą o sukcesach w Whistler. Hannu Manninen po skokach był na początku trzeciej dziesiątki ze stratą, która pozwalała mu realnie myśleć o sukcesie. Fin na trasie początkowo spisywał się nieźle, choć nie tak znakomicie jak przyzwyczaił do tego swoich fanów. W pewnym momencie udało mu się zniwelować różnicę do liderów już tylko do dwudziestu sekund, gdy nagle zaczął słabnąć i po raz kolejny nie wywalczył upragnionego indywidualnego medalu kończąc zawody na trzynastej pozycji. Wcześniej tak samo było w Nagano, Salt Lake City, a także w Turynie i cztery lata temu zaczęto nawet mówić o swoistej olimpijskiej klątwie, która dotyka jednego z najwybitniejszych zawodników w dziejach kombinacji norweskiej. Po rocznej przerwie latem ubiegłego roku Fin postanowił wrócić żeby raz jeszcze powalczyć o medal, jednak i tym razem spisał się na trasie zaskakująco słabo, tak jak to miało miejsce w trakcie poprzednich igrzysk. Dla odmiany znakomicie pobiegł Felix Gottwald, także powracający w tym roku do sportu Austriak, który ukończył zawody jako czternasty. Obrońca tytułu mistrzowskiego z Turynu pogrzebał jednak swoje szanse na skoczni, gdzie był czterdziesty pierwszy i nawet znakomita dyspozycja na dystansie dziesięciu kilometrów nie mogła dać mu medalu.

Obydwaj wybitni zawodnicy mają jednak wciąż jeszcze szanse na medale w drugiej konkurencji indywidualnej (skok na dużym obiekcie i bieg na dziesięć kilometrów) oraz w rywalizacji drużynowej. Wyniki kombinacji norweskiej:

<b>M</b> <b>Zawodnik</b> <b>Kraj</b> <b>Czas</b>
1 Jason Lamy Chappuis Francja 25:47,1
2 Johnny Spillane USA +0,4
2 Alessandro Pittin Włochy +0,8
4 Todd Lodwick USA +1,5
5 Mario StecherAustria +13,6
6 Bill Demong USA +17,9
7 Norihito Kobayashi Japonia +21,9
8 Anssi Koivuranta Finlandia +29,8
9 Magnus Moan Norwegia +35,6
10 Eric Frenzel Niemcy +36,1
Źródło artykułu:
Komentarze (0)