Mandela: Ze sportem z pasji, nie dla poklasku

- Zawsze myślałem, że sport jest konieczny dla zdrowia, ale także dla spokoju umysłu - napisał w autobiografii Nelson Mandela. Zmarłego w czwartek bojownika o wolność wspominają dzienniki sportowe.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

W 2010 roku Mandela patronował honorowo piłkarskim mistrzostwom świata w RPA. Najsłynniejszym jednak symbolem wykorzystania przez niego sportu dla pokoju były wydarzenia sprzed 18 lat. Tak przypomina Mandelę "La Gazzetta dello Sport":

"Rugby. Finał Pucharu Świata 1995. Jest 24 czerwca. I historia - historia rugby, sportu, ludzkości: w każdym razie, historia - łączy się z Ellis Park w Johannesburgu, w Afryce Południowej. Na boisku: Springboks i All Blacks. To jest: Gazele i Cali Czarni. To jest: Afryka Południowa i Nowa Zelandia. Piętnastu kontra piętnastu. Inaczej: szesnastu kontra piętnastu. Ponieważ w zielonej koszuli z żółtym kołnierzem i antylopą wyhaftowaną na piersi, i zieloną czapeczką bejsbolową z taką samą antylopą jest też niemal 77-letni staruszek. To on jest szesnastym Springbokiem. Nie gra. On pozdrawia publiczność, ściska ręce zawodników, mówi parę słów: 'Jeden zespół, jeden naród' - i idzie usiąść na trybunie. Wygląda na widza. Jest prezydentem Afryki Południowej. Jest nieskończenie kimś więcej."

Mandela wspominał: "Grałem dla miłości do sportu, nie dla chwały. Tenis na łące drewnianymi rakietami zrobionymi przez nas samych w domu. W piłkę gołymi stopami, na polu."

"L'Équipe" przypomina na dwóch pełnych kolumnach fotografie popularnego Madiby ze spotkań ze sportowcami i sportem. Jego ta najsłynniejsza, na której ściska rękę i ramię François Pienaara, białego kapitana teamu rugby RPA, potem ta z Muhammadem Alim, w końcu ta z pochodnią olimpijską przed igrzyskami w Atenach.

Mandela miał 95 lat.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×