Marc Marquez: W życiu nie ma rzeczy niemożliwych

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

Co dla pana oznacza pojęcie "presja"?

- Trudno to wyjaśnić, ale to jest takie uczucie, które powoduje, że stajesz się niepewny, masz wątpliwości, jesteś spięty. To coś, co męczy się psychicznie i fizycznie, w wyniku czego kończysz weekend kompletnie zniszczony. Presja działa na ciebie tak bardzo, że wysysa z ciebie energię. Trzeba sobie z tym radzić. Jestem szczęśliwy, że w padoku mogę liczyć na wsparcie mojej ogromnej rodziny, mojego zespołu. To mi pomaga złapać luz, odciąć się od tego wszystkiego. Dzięki temu tak bardzo nie myślę o wyścigach i mogę pozostać spokojnym.

Jakie to uczucie - zdobyć tytuł mistrzowski na trzy wyścigi przed końcem sezonu, który tak naprawdę był niezwykle wymagający?

- To dziwne uczucie, bo nie spodziewałem się tego. Myśleliśmy, że dotrzemy do ostatniego wyścigu w Walencji i tam decydować się będą losy tytułu. Jeśli ktoś nie śledzi MotoGP na bieżąco i powiedziałbyś mu, że wygraliśmy mistrzostwo na trzy wyścigi przed końcem sezonu, to pomyśli, że to było coś łatwego. Jednak było na odwrót. W tym sezonie było wiele trudnych momentów, w których nie widziałem siebie jako mistrza świata. Zbierałem jednak punkty z wyścigu na wyścig, stale punktowałem na wysokim poziomie, podczas gdy nasi główni rywale nie ustrzegli się błędów. Wiem, że takie błędy pojawiają się z jakiegoś powodu, gdy inny zawodnik jest w stanie utrzymać tempo i wywołuje na ciebie presję. To zwiększa prawdopodobieństwo, że inni również popełnią błędy.

Jak ważne były zmiany przepisów w tym sezonie?

- Były bardzo ważne, ale pomimo końcowego wyniku i sukcesu w mistrzostwach, muszę przyznać, że na początku zmiany były dla nas sporym problemem. Byliśmy w tyle za rywalami, a testy zimowe były naprawdę skomplikowane. Miałem kilka spotkań z Hondą, w trakcie których obiecałem im, że będę nieco spokojniejszy i skupię się na zdobyciu jak największej liczby punktów w początkowych wyścigach sezonu. Jednak liczyłem, że mi pomogą poprzez rozwój motocykla w drugiej części sezonu. Prosiłem ich, aby pokazali, że Honda jest w stanie zareagować na nowe wyzwania, bo byliśmy daleko od najwyższego poziomu. Rzeczywiście tak było, że czyniliśmy małe postępy do przodu i zmniejszaliśmy straty do innych. To sprawiło, że motocykl RC213V stał się bardziej konkurencyjny w ostatnich wyścigach sezonu.

Po tych trudnych początkach nowego sezonu, pojawiła się kiedykolwiek taka myśl, że zdobycie mistrzostwa nie będzie możliwe w tym roku?

- To bardzo ważne, aby mieć pewność siebie i wiarę. Pamiętam, że podczas testów zimowych wiele osób w padoku mówiło, że sięgnięcie po tytuł będzie niemal niemożliwe dla nas. Mówiono, że cierpimy bardziej niż tego oczekiwano. W takim momencie czułem jednak ogromną motywację. Moje podejście jest takie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze trzeba działać i robić coś, by to się udało. To prawda, że tamten okres był dla nas trudny, ale odpowiedzi przyszły po pewnym czasie. Honda jest ogromną fabryką. Fabryką, która jest zdolną do reagowania w kryzysowych sytuacjach. Do tego mój zespół, moja ekipa... są na najwyższym poziomie.

Który dzień w tym roku był najgorszy?

- Podczas testów zimowych w Katarze, pod koniec ostatniego dnia, zrobiliśmy w końcu krok w dobrą stronę. W samym sezonie najtrudniejszym momentem był wyścig na Le Mans. Byłem w stanie wygrać w Argentynie i Austin, ale potem miałem pewne problemy w Jerez, a na Le Mans zanotowałem upadek. Wtedy Lorenzo odzyskał prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, a kolejne wyścigi odbywały się na Mugello i w Barcelonie. Wtedy pomyślałem sobie, że nie będzie łatwo. Tymczasem okazało się, że te wyścigi pomogły mi uwierzyć w to, że zdobycie tytułu jest możliwe.

Zdobycie tytułu mistrzowskiego na Motegi w roku 2014. Do tego brat Alex odniósł na tym torze pierwsze zwycięstwo. Teraz na Motegi doszło do celebracji kolejnego mistrzostwa. Czy ten obiekt stał się wyjątkowym miejscem dla pana?

- Szczerze mówiąc, nie wiem. Może to jest dobry moment, by na każdy wyścig na Motegi szykować specjalne malowanie kasku (śmiech). Tak naprawdę to nie jest mój ulubiony tor w kalendarzu, a jednak przeżyłem tam niesamowite chwile i doświadczyłem niezapomnianych uczuć. Do tej pory Motegi było torem, na którym nie wygrywałem. Nie czułem się też wygodnie na tym obiekcie, bo jego charakterystyka nam nie odpowiadała. Co by jednak nie mówić, to mam z niego najlepsze wspomnienia w mojej karierze.

Jeśli byłaby możliwość wyróżnienia jednego wyścigu z ostatnich dziewięciu sezonów, to który byłby tym szczególnym?

- Wyścig, którego nie potrafię zapomnieć, to Walencja z 2013 roku. Wtedy walczyłem o pierwszy tytuł w MotoGP, a na dodatek miałem wsparcie swoich kibiców. Jest jeszcze jeden wyścig, który równie mocno przeżyłem, choć nie brałem w nim udziału. Znowu chodzi o Walencję, ale tym razem o sezon 2014, kiedy mój młodszy brat zdobył tytuł mistrza świata w Moto3. Nie wiem dlaczego, ale zachowuję te wszystkie obrazki, wszystkie momenty w mojej głowie.

A jak pan opisałby idealną niedzielę, jeśli akurat nie startuje w MotoGP?

- Uwielbiam spędzać niedziele na kanapie (śmiech), szczególnie obserwując motocyklowe mistrzostwa Hiszpanii, zawody crossowe albo cokolwiek innego. Mogę też spędzić popołudnie oglądając mecz piłki nożnej, najlepiej jeśli to jest mecz FC Barcelony! Nieustannie podróżuję po całym świecie, więc jeśli tylko jestem w niedzielę w domu, to po prostu chcę odpocząć i naładować akumulatory w moim organizmie.

Notował i rozmawiał Łukasz Kuczera

Czy w przyszłym roku Marc Marquez obroni tytuł mistrza świata MotoGP?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×