Robert Wickens chce wrócić do wyścigów mimo paraliżu nóg
Robert Wickens jest niezwykle zdeterminowany, by wrócić do ścigania. Kanadyjczyk wskutek wypadku jest sparaliżowany. Mimo to, nadal walczy o marzenia. To może być kolejna wspaniała historia, po przypadkach Roberta Kubicy czy Billy’ego Mongera.
Brytyjczyk przyznał, że powrót do IndyCar to jego największe marzenie i życiowy cel. Kontuzjowany zawodnik pojawił się w Sankt Petersburgu podczas weekendu wyścigowego, wspierając ekipę Schmidt Peterson Motorsports. Była to jego pierwsza wizyta na torze od czasu wypadku. - Plan jest prosty. Zakłada powrót do IndyCar - powiedział.
Lewis Hamilton może trafić do Ferrari. Czytaj więcej!
- Jest bardzo wielu kierowców, którzy służą mi za przykłady. Można powrócić do motorsportu, zmieniając sposób sterowania samochodem na ręczny. To sprawia, że nie tracę wiary, muszę tylko utrzymać stały progres. Wrócę na pewno, pytanie gdzie będę się ścigał. Marzeniem jest IndyCar - wyjaśnił.
Hamilton na motocyklu, Rossi w bolidzie F1. Czytaj więcej!
Ogromna determinacja i pogoda ducha Kanadyjczyka muszą budzić podziw. Wickens może służyć za przykład dla wszystkich, że ciężka praca i wiara przynoszą efekty, a podstawą jest pozytywne nastawienie. - Wszystko jest możliwe. Jestem typem pracusia, mogę osiągnąć szczyty jeśli chodzi o kontrolę ręczną nad samochodem. Boję się tylko, że będę zbyt ambitny. Nie chcę wrócić jako zwykły kierowca ze środka stawki, chcę wygrywać - powiedział odważnie.
Honda zwiększa zaangażowanie. Czytaj więcej!
- Walka o mój powrót do zdrowia jest jak maraton po pustyni. Można biec wiele kilometrów bez efektów, ale nie można się poddać. Sukces może przyjść nagle. Sporo zmieniło się na plus od czasu wypadku, powoli osiągam kolejne malutkie cele. Na wszystko potrzeba jednak czasu. Oczywiście mogę stanąć w miejscu i dojść do punktu, którego już nie przeskoczę. Póki co jednak, progres jest widoczny, a ja robię wszystko co się da - zakończył.
Wickens jest sparaliżowany wskutek wypadku, do którego doszło w sierpniu 2018 roku na torze Pocono Raceway. 29-latek miał kontakt z jednym z rywali, przez co stracił panowanie nad samochodem i z ogromną prędkością uderzył w betonową ścianę. Jego pojazd pofrunął w powietrze, po czym wrócił na tor. Doszło u niego do uszkodzenia kręgosłupa w odcinku piersiowym. Miał też złamane ręce i nogi.