Grzegorz Zengota: Mistrzem świata juniorów już nigdy nie zostanę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Grzegorz Zengota zajął siódme miejsce w sobotnim finale IMŚJ w Gorican. Chorwackie zawody nie były szczęśliwe dla zawodnika Falubazu, który w swoim pierwszym starcie zanotował upadek na prowadzeniu.

- Przyjechałem do Gorican z innymi nadziejami. Zawody całkowicie nie ułożyły się po mojej myśli. Już sam początek potoczył się, nie tak, jak chciałem. Na prowadzeniu miałem upadek, a był to dobrze odsadzony bieg. Prowadziłem w tym wyścigu, jak się później okazało z mistrzem świata, Wardem. Wpadłem w koleinę, podniosło mi motocykl i nie udało mi się już go opanować i po prostu się przewróciłem. Myślę, że gdybym dowiózł tę trójkę, to dzisiejszy finał potoczyłby się inaczej. Cóż zająłem siódme miejsce. Był to ostatni mój juniorski finał i nie będę miał już więcej okazji, by ten wynik poprawić. Mistrzem świata juniorów już nigdy nie zostanę. Ale przede mną mistrzostwa świata seniorów i będę robić wszystko, by tam się znaleźć. Nie mogę też powiedzieć, że przed dzisiejszymi zawodami zjadła mnie presja. Większy stres przeżywałem w ubiegłym roku, gdy debiutowałem w finale w Pardubicach. W tym roku podchodziłem do zawodów z większym spokojem. W zasadzie byłem pewien swego. Ale szczęście mi dziś nie dopisało, stąd też taki wynik. Tor był też inny niż na wczorajszym treningu. Wczoraj był równy, odsypywał się do walki. Szkoda, że na finale był taki dziurawy. Widać, że organizatorzy przesadzili i sami nie do końca przygotowali taki tor, jak chcieli, bo sam Jurica Pavlic miał problemy. Stąd też tyle upadków. Zawody nie należały do najciekawszych, bo zawodnicy walczyli dziś bardziej z torem niż rywalami. Nie chcę też, by ktoś pomyślał, że nie udało mi się stanąć na pudle, przez źle przygotowany tor. Nie usprawiedliwiam się tym. Zwycięzca musi radzić sobie każdych warunkach. Dziś udowodnił to Darcy Ward i zasłużenie wygrał. Pokazał klasę. Jestem mile zaskoczony tak licznym gronem kibiców, którzy przyjechali do Gorican, za mną, bo wierzyli w mój sukces. Szkoda, że ich zawiodłem. Dziękuję jednak za wsparcie. Wierzę, że w przyszłości pojedziemy razem po niejeden sukces - powiedział "Zengi" na swojej stronie internetowej.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)