Żużel. Kości ma połączone płytką i 13 śrubami. Dmuchana banda uratowała mu życie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Stephan Katt (z przodu)
WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Stephan Katt (z przodu)
zdjęcie autora artykułu

Kilka miesięcy temu zaliczył koszmarny upadek, po którym niemieckie media pisały, że dmuchane bandy uratowały mu życie. Dziś Stephan Katt myśli o powrocie na tor i wierzy, że to mu się uda.

W tym artykule dowiesz się o:

Stephan Katt kilkanaście lat temu ścigał się w polskich rozgrywkach, kiedy to w latach 2006-2009 oglądaliśmy go na drugoligowych torach. Przez trzy sezony (2006-08) reprezentował Orła Łódź, z kolei w 2009 roku odjechał dwa mecze w barwach Kolejarza Opole.

W ostatnich latach skupiał się on na startach na długim torze i to tam podczas jednej z rund Grand Prix zaliczył bardzo groźny upadek.

Na torze w Scheessel w swoim pierwszym biegu stracił kontrolę nad motocyklem i uderzył z pełną siłą w bandę. Niemieckie media informowały wówczas, że dmuchane bandy uratowały mu życie.

ZOBACZ Ile zawodnicy wydają na przygotowanie do sezonu? Znamy konkretne kwoty

- Jest coraz lepiej, ale dalej mam problemy w nocy, kiedy budzę się co dwie godziny, aby się odwrócić, bo wciąż dolegają mi plecy. W ciągu dnia jest jednak wszystko w porządku, choć trochę ciało jest sztywne, ale ważne, że działa. Z każdym dniem poprawia się też stan moich stóp - mówi Katt w rozmowie z niemieckim speedweek.com.

W klinice w Rotenburgu lekarze zdiagnozowali u niego uszkodzenie piętnastu żeber oraz zapadnięte płuco, a ponadto niemalże roztrzaskana była prawa kostka i stawy. W szpitalu spędził trzy tygodnie, a kolejne długie miesiące spędził na żmudnej rehabilitacji.

- Kości w mojej kostce połączono płytką i czternastoma śrubami. Teraz jest o jedną mniej, bo jedna została usunięta sześć tygodni temu. To była śruba regulacyjna między piszczelem a kością strzałkową, dzięki czemu zerwane więzadło ponownie się wzmocniło. A ono było ważne dla stabilności stopy - dodał.

Zawodnik przyznaje, że przez cztery miesiące nie mógł pracować i byli zmuszeni przyjąć nowego pracownika do firmy, by ta na siebie zarabiała. Katt chce jak najszybciej wrócić do pracy, ale czeka na odzyskanie pełnej sprawności. Nie zamierza również kończyć swojej kariery.

- Skupiam się na kolejnym sezonie. Zrobię wszystko, aby wrócić w przyszłym roku. Mam jeszcze czas, bo do marca-kwietnia, ale wiem, że czas szybko leci - skomentował żużlowiec.

Czytaj także: Mógł zostać gwiazdą UFC, ale rzucił sporty walki dla żużla Piąty zawodnik świata dostał tylko jedną ofertę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)