Żużel. Szef klubu nazywa rzeczy po imieniu. "To żałosne"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
zdjęcie autora artykułu

Znany z ciętego języka Witold Skrzydlewski znów dolał oliwy do ognia. Poszło o pieniądze, a konkretniej ich niedobór w klubowej kasie Orła Łódź. Mowa o wpływach z biletów.

Każdy prezes chciałby, by domowe mecze jego zespołu śledziły z perspektywy trybun pełne trybuny. To po pierwsze buduje kapitalną atmosferę na zawodach, a po drugie - co dla szefów klubu jeszcze ważniejsze - jest poważnym zastrzykiem finansowym.

W Łodzi o poważnym zastrzyku gotówki z dnia meczowego w sezonie 2022 trudno jednak mówić.

- Ja nie zamierzam robić z tego tajemnicy. Z biletów zebraliśmy w zeszłym roku zaledwie 700 tysięcy złotych. To jest żałosna kwota i nie ma sensu się czarować, że jest inaczej - mówi Witold Skrzydlewski dla polskizuzel.pl.

ZOBACZ Prezes Włókniarza z aspiracjami politycznymi? Ta odpowiedź mówi wszystko

Jak szczerze podkreśla, nie wierzy w odmianę tego trendu w 2023 roku. Mówi, że w obliczu kryzysu to marzenie ściętej głowy. - Ludzie mają mniej pieniędzy i nie wierzę, że pójdą na stadion, zamiast kupić sobie bochenek chleba - uważa.

Tezę argumentuje dynamiką sprzedaży karnetów na domowe mecze Orła. Ta nie powala na kolana. - Karnetów rozeszło się niewiele - zdradza Skrzydlewski.

Dodaje, że trudna sytuacja dotyczyć będzie nie tylko Łodzi, ale i pozostałych ośrodków. Skrzydlewski przewiduje, że kłopoty z frekwencją będą na wielu stadionach w Polsce.

Zobacz też: Żużel. Zaskakujące słowa prezesa Wilków. Tak zareagował na typy ekspertów Żużel. ROW spadnie, a Polonia nie pojedzie w finale?! Zaskakujące typy cenionego eksperta

Źródło artykułu: WP SportoweFakty