Żużel. Świetne zachowanie po upadku Piotra Pawlickiego. "To nigdy nie jest łatwe"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Chęć / Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Piotr Pawlicki
zdjęcie autora artykułu

W piątkowych meczach PGE Ekstraligi emocji było niewiele. Obejrzeliśmy dwa jednostronne pojedynki, ale pochwalić należy z pewnością sędziów, bo zarówno Krzysztof Meyze jak i Arkadiusz Kalwasiński spisali się bardzo dobrze.

Na słowa uznania zasłużył szczególnie arbiter meczu pomiędzy Orlen Oil Motorem Lublin a NovyHotel Falubazem Zielona Góra. Chodzi o ocenę sytuacji z wyścigu siódmego. Wtedy na tor w drugim łuku upadł Piotr Pawlicki. Krzysztof Meyze nie przerwał jednak wyścigu. Wykazał się cierpliwością. Dzięki temu zawodnik zdążył się pozbierać i zejść z toru.

- Sędzia poczekał naprawdę długo. To zupełnie inna postawa niż w derbach, kiedy podjął pochopną decyzję po upadku Przemysława Pawlickiego i przerwał wyścig. Wnioski zostały zatem wyciągnięte. A takie sytuacje nigdy nie są dla arbitra łatwe, bo trzeba trzymać nerwy na wodzy. Jeśli poczeka się za długo, a zawodnik nie zdąży opuścić toru, to wtedy na sędziego od razu wylewa się fala krytyki. W związku z tym należy docenić świetną ocenę niełatwej sytuacji - mówi nam Remigiusz Substyk, były sędzia.

Warto dodać, że Meyze piątkowe spotkanie w Lublinie poprowadził perfekcyjnie, bo również inne sytuacje zostały ocenione prawidłowo. - Sędzia przerwał od razu wyścig po upadku Jana Kvecha, który uderzył w tylne koło rywala. To też dobra decyzja, bo całe zdarzenie wyglądało naprawdę groźnie. Taka reakcja była zatem adekwatna do okoliczności. Poza tym był jeszcze drugi upadek Piotra Pawlickiego w biegu trzynastym. Zawodnik gości szybko opuścił tor. Wyścig nie został przerwany. Można zatem powiedzieć, że to były idealne zawody dla arbitra. Zasłużył na najwyższą ocenę - przyznaje Substyk.

Dodajmy, że w piątek świetnie spisał się także Arkadiusz Kalwasiński, który prowadził mecz Betard Sparta Wrocław - Fogo Unia Leszno. - Pochwała należy się za to, że zawody odbywały się bez równania toru. Widać, że sędzia dobrze ocenił stan nawierzchni, która była właściwie przygotowana na opady. Dzięki temu rozegrano całe spotkanie. Poza tym wykazał się bystrym okiem w pierwszym wyścigu, choć miał do oceny trudną sytuację. Obserwując zawody w telewizji, można było odnieść wrażenie, że na starcie ruszał się Bartłomiej Kowalski, który na tym zyskał. Powtórki pokazały jednak, że zawodnik gospodarzy ruch wykonał, ale przed zwolnieniem taśmy się zatrzymał. Biegu nie należało zatem przerywać, lecz dać ostrzeżenie po jego zakończeniu. Sędzia właśnie tak postąpił, więc należy go również pochwalić - podsumowuje Substyk.

ZOBACZ WIDEO: "Nie ma sensu". Szczere słowa Bartosza Zmarzlika o torach w Grand Prix

Zobacz także: Nie żyje Andriej Kudriaszow Sparta nie dała szans Unii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty