Trenerowi Cieślakowi pod choinkę położyłbym... - świąteczna rozmowa z Maciejem Janowskim, zawodnikiem WTS Wrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Gdzie można na kilkadziesiąt godzin przed Świętami znaleźć Macieja Janowskiego? Oczywiście w galerii handlowej podczas wyścigu, tym razem za prezentami. Ulubieniec wrocławskich kibiców zgodził się jednak przystanąć i opowiedzieć nam o swoich Świętach.

Jakub Horbaczewski: Macieju, zanim o samych Świętach... Kibice powszechnie kojarzą cię z Wrocławiem, ale czy mógłbyś nieco przybliżyć Czytelnikom swoją rodzinę? Z kim zasiądziesz w tym roku do wigilijnego stołu?

Maciej Janowski: Do wigilijnego stołu na pewno zasiądę z moją najbliższą rodziną. Oczywiście rodzice, bracia, moja babcia, ciocie, wujkowie, kuzyni, kuzynki... Tak teraz patrzę, że to naprawdę szerokie grono.

To i stół szeroki potrzebny. Ale czas na bardziej fachowe kwestie: kto u Janowskich ubiera choinkę? Jakaś zasada?

- Ja bardzo lubię ubierać choinkę! Ale nie pytaj czy już ubrana. My jak zwykle czekamy na ostatnią chwilę. Za to potem stoi u nas bardzo długo.

Uważaj, bo teraz pytanie, które może cię zdyskwalifikować w oczach kibiców-ekologów: drzewko sztuczne, czy prawdziwe?

- Prawdziwe! Tylko tak. Zawsze. Nigdy nie było sztucznej u mnie w domu.

Rozumiem, zapach, atmosfera, te sprawy...

- Musi się sypać. Musi być co sprzątać.

Z salonu przechodzimy do kuchni. Jeżeli chodzi o przygotowanie Wigilii od strony kulinarnej, główny wysiłek spoczywa na barkach mamy?

- Dokładnie. Mama i ciocia - one rządzą w kuchni.

Ale nie wymiguj się. Pomagasz coś?

- No więc...ja właśnie tak pomagam. Nie no, pomagam. Na przykład talerze ułożę. Ale przyznaję, od strony "garów" nawet nie próbuję się za to zabierać.

Siadamy więc do już zastawionego stołu. Nie pytałbym, gdyby Twoim trenerem był Dariusz Śledź, ale jego już we Wrocławiu nie ma, więc słucham: jaka jest ulubiona wigilijna potrawa Maćka Janowskiego?

- Ja prawie zawsze jem tylko barszcz. To znaczy barszcz z uszkami, i na tym kończy się moje świąteczne obżarstwo.

A pamiętasz kiedy wykręciłeś ostatnio cztery "trójki" pod rząd?

- Cztery z rzędu ostatnio? Nie mam pojęcia szczerze mówiąc. To może kibice szybciej powiedzą.

Domyślasz się pewnie dlaczego pytam. W Wigilię dochowujecie tradycji i liczycie do dwunastu, tym razem potraw?

- Ja wiem czy liczę...? Zaskoczyłeś mnie. W zasadzie to nie liczyłem specjalnie, ale wydaje mi się, że chyba te dwanaście na stole spokojnie się znajdzie. A jedenaście to na pewno.

Doliczamy opłatek i masz jedenaście z bonusem.

- Haha, tak, dokładnie - 11 z bonusem. Może w tym roku tego dopilnuję.

Pasterka w nocy, czy raczej rano do kościoła?

- Nie, rano nie bardzo. Raczej to drugie. Chyba się wybiorę na Pasterkę.

Ale ta o północy w kościele, nie przed telewizorem? Bo słyszałeś, że Papież w tym roku stwierdził, że nie da rady i przesunął ją na 22?

- Tak? To nawet nie wiedziałem. Ale ja dam radę. To już chyba piąty rok z rzędu jak chodzę, więc i teraz pójdę. Zawsze jest fajnie, jest dużo kolegów...

OK, nie kończmy może. Do Świąt już bardzo niewiele czasu. Jakieś pomysły na prezenty? A może jednak nie wszystko u Janowskich tak na ostatnią chwilę i podarki już skompletowałeś?

- Właśnie mam problem, bo został mi ostatni prezent do kupienia - dla taty. Siedzę teraz i myślę, co mu kupić?

Wiesz o tym zapewne, że podczas Twojej nieobecności w kraju trener Marek Cieślak jak lew walczył o to, żebyś nadal cieszył swoją jazdą wrocławskich kibiców. Znaczy: chyba grzeczny był. Co byś położył pod choinkę swojemu trenerowi?

- Trenerowi? Oj, trudne pytanie... Ale już wiem. Trenerowi podarowałbym wielki wór, albo nie, taki całoroczny zapas karmy dla psów. Te jego psy, chociaż nie jakieś wielkie, jedzą tyle, że normalnie nie do uwierzenia.

Wiem, że byłeś zeszłej zimy w USA odwiedzić Grega Hancocka. Ponoć bardzo Ci się podobało i wróciłeś do nas tylko dlatego, że nie wyobrażasz sobie Świąt w tamtejszym klimacie

- Aż tak, to może nie, ale rzeczywiście ciężko tam obchodzić Święta, bo na termometrach u niego non stop było 26 stopni. Trochę za ciepło. Chociaż... po tych kilku ostatnich dniach z minus piętnastoma u nas, może jeszcze zmienię zdanie.

Plany na Sylwestra jakieś już się wykrystalizowały?

- W zasadzie jeszcze nie wiem, ale raczej spokojnie go spędzę. Lampka szampana i o dwunastej "lulu".

To Sławek Drabik pewnie tak samo. Ale on ma pod bokiem Jasną Górę, a we Wrocławiu taka to już sylwestrowa tradycja, że na Rynku śpiewa "Doda". Nie skusisz się popatrzeć i posłuchać?

- Nie, chyba nie tym razem. Jeśli już, to raczej w tym roku wybiorę się ze znajomymi nad jakieś jezioro. A tak poważnie, to wiadomo, zawsze można się pobawić i poszaleć, ale ważne, żeby z głową.

Macieju, od całej redakcji SportoweFakty.pl, od wrocławskich, i nie tylko wrocławskich kibiców, przyjmij życzenia spokojnych i radosnych Świąt. Dla Ciebie, dla Twoich rodziców, zwłaszcza dla taty - Piotra, który nie raz służył nam pomocą, oraz dla całej Twojej rodziny. A jeśli i Ty chciałbyś coś od siebie przekazać kibicom, to masz teraz ku temu okazję.

- Dziękuję. To ja tak tradycyjnie: Kibicom życzę wszystkiego najlepszego, spokojnych oraz jak najbardziej wesołych Świąt, a także szczęśliwego Nowego Roku.

Źródło artykułu: