Będziemy się starać awansować w jak największej liczbie - rozmowa ze Sławomirem Musielakiem, zawodnikiem Unii Leszno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sławomir Musielak po biegu barażowym gdańskiego finału krajowych eliminacji IMŚJ awansował do ćwierćfinału światowego. Leszczynianin w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o swoich nadziejach odnośnie turnieju i aktualnej dyspozycji.

Michał Gałęzewski: W Gdańsku jechałeś bardzo nierówno... Bardziej się chyba nie da?

Sławomir Musielak: (śmiech) Dokładnie. Pierwszy bieg wygrałem, później miałem zero punktów. Następne dwa biegi znów miałem dobre, a na końcu byłem ostatni. Liczy się przede wszystkim awans. Po to jechałem i to mi się udało po biegu barażowym. Tylko raz jeździłem w Gdańsku i za bardzo nie znam tego toru. Po pierwszym biegu chciałem poprawić coś z zapłonem, a poszliśmy w złą stronę, stąd to zero. Trzeba było uważać, jak tor zachowuje się podczas zawodów. Trochę się zmieniał i trzeba było się pilnować. Dobrze, że udało się awansować po trzech dobrych wyścigach. Muszę popracować nad sprzętem, a przede wszystkim nad sobą, aby w rundach światowych poszło już lepiej.

Mówiłeś, że nie znasz tego toru. Znajomość gdańskiego toru to jednak może być kluczowa sprawa w tym sezonie...

- Zgadzam się. W tym roku w Gdańsku odbywają się eliminacje światowe i finał. Znajomość toru bardzo się przyda, bo jest on ciężki i mocno zmienia się jego nawierzchnia. Jeżeli awansuję do finału, to nad tym popracujemy.

Gdybyś nie awansował po biegu barażowym, to brak wychowanka Unii w czołowej ósemce gdańskiego finału byłby sporym zaskoczeniem, patrząc na poziom szkolenia w Lesznie w ostatnich latach...

- Tak, to prawda. Tylko mi udało się awansować. Tobiasz jechał jako zawodnik Kolejarza Rawicz, a ja jako jedyny wszedłem do finału w Gdańsku. Cieszę się z awansu, ale muszę popracować nad formą. Czasem zdarza mi się pięć dobrych biegów, ale na przykład w środę to się nie udało. Muszę pojeździć ze starszymi zawodnikami i z każdym turniejem będzie lepiej.

W odróżnieniu do poprzedniego sezonu, masz dużo bardziej komfortową sytuację w lidze. Miejsce w składzie masz pewne...

- Miejsce w składzie jest pewne, ale patrząc na mecz w Gorzowie, pewne miejsce mam na tylko jeden bieg. Jurica Pavlic znajduje się w szczytowej formie. Jest bardzo szybki i jedzie bardzo dobrze. Ciężko będzie go dogonić. Dużo jeździ u siebie w Gorican, ja miałem zaledwie kilka treningów w Lesznie. Trzeba będzie jak najwięcej jeździć, by forma zwyżkowała.

W ćwierćfinałach światowych czekają was teraz jazdy z egzotycznymi żużlowcami z takich państw jak Nowa Zelandia, Holandia, czy Rumunia. Nie brakuje jednak również bardziej renomowanych rywali. W ilu awansujecie do finałów?

- Oby było nas tam jak najwięcej. Jest kilku znanych zawodników zagranicznych, którzy na pewno potrafią dobrze jechać. My będziemy starać się awansować w jak największej liczbie. Maciek Janowski, Artur Mroczka, czy też kilku innych zawodników może znaleźć się w tych trzech finałach, które rozgrywane będą w bieżącym roku.

Kto jest według ciebie faworytem do zdobycia Indywidualnego Mistrzostwa Świata Juniorów?

- Jak na razie uważam, że faworytem jest piekielnie szybki Jurica Pavlic, którego forma jest wysoka. Zobaczymy jednak jak się wszystko potoczy w dalszej części sezonu. Liczyć się będą też Darcy Ward oraz wyżej wymienieni Polacy. Moja forma jest na tą chwilę niezbyt stabilna. Czeka mnie jeszcze dużo startów i wszystko okaże się później.

Już w niedzielę czeka was kolejny mecz ligowy. Tym razem z zespołem z Torunia...

- Przyjeżdża do nas Unibax Toruń, wicemistrz Polski. Będzie to hit kolejki. Nasz zespół będzie chciał się odgryźć po poprzednim sezonie i postaramy się wygrać. Pierwszy mecz w Gorzowie przegraliśmy. Będziemy chcieli u siebie odrobić te straty i wygrać zdecydowanie. Cała szóstka naszych liderów jedzie bardzo równo i na leszczyńskim torze każdemu zespołowi będzie bardzo trudno wygrać.

Końcówka ostatniego meczu w Gorzowie śniła ci się po nocach?

- Na pewno gorzowianie znakomicie rozegrali ten mecz taktycznie. Trener Czernicki momentalnie wprowadził rezerwę taktyczną. Zagar z Gollobem wygrali 5:1 i odrobili straty. Nicki Pedersen również się dopasował i robił swoje. Tomek Gapiński końcówkę meczu miał dobrą i gorzowianie nas dogonili, a w konsekwencji wygrali. Jechaliśmy na trudnym terenie. Nasi zawodnicy nie czują się zbyt dobrze na twardych torach. Był to pierwszy mecz ligowy na wyjeździe. Teraz wszystko powinno pójść już dobrze.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)