Marcel Kajzer: Wszystko co najlepsze zostawiam na zawody

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

<i>- To nie były starty, to było jak ruszanie samochodem spod świateł</i> - tak komentował po treningu swoje wyjścia spod taśmy Marcel Kajzer. 20-letni junior Holdikomu Ostrovia mówi, że najlepsze części zostawia na zawody, stąd też taka, a nie inna jazda na treningu. Nie jest bowiem tajemnicą, że Kajzer boryka się z problemami sprzętowymi, które ma nadzieję rozwiązać w najbliższym czasie. Wszystko jak zwykle rozbija się o pieniądze.

- Treningi traktuję na luzie. Nie trzeba przecież wygrywać każdego wyścigu podczas treningu. Zajęcia na torze służą temu, by dopasować motocykle i posprawdzać wszystko, co trzeba. Z racji tego, że nie posiadam dużo sprzętu, nie używałem podczas treningu najlepszych tarczek sprzęgłowych, które mam już odłożone na ligę. Stąd też fatalnie wychodziłem spod taśmy, ale niczego innego nie można było oczekiwać, bo praktycznie startowałem "bez sprzęgła". Nie można powiedzieć nawet, że startowałem. Bardziej ruszałem spod taśmy tak jak się rusza samochodem spod świateł. Sprzęgło paliło się i ślizgało. Muszę zakupić trochę części, tak by mieć na czym trenować, a nie tylko najlepsze rzeczy oszczędzać na zawody - tłumaczy swoją sytuację sprzętową Marcel Kajzer.

W drugim meczu w Opolu junior Holdikomu Ostrovii pojechał o niebo lepiej niż w debiucie ze Speedway Wandą Kraków, gdzie notował defekt za defektem. - W Opolu startowałem na swoich silnikach. Włożyłem jednak w motocykle wszystko to, co miałem, na co wystarczyło mi pieniędzy. W zasadzie nawet nie moich pieniędzy, a pożyczonych. Muszę więc jak najszybciej to wszystko poukładać tak, by punktować i móc inwestować w sprzęt - podkreśla żużlowiec.

Jego zdobycz w Opolu mogła być jeszcze bardziej okazała, gdyby nie punkty pogubione na dystansie. - W jednym z biegów chciałem pomóc koledze z drużyny, konkretnie Mariuszowi Staszewskiemu. Starałem się blokować rywala, ale nie wyszło. Zamiast wygrać, ostatecznie przyjechałem do mety trzeci, również za Mariuszem Staszewskim. Jeden wyścig w Opolu nie wyszedł mi kompletnie, kiedy przyjechałem czwarty. W pozostałych biegach było chyba całkiem nieźle - ocenia Kajzer.

Wychowanek rawickiego Kolejarza w niedzielę ścigać się będzie przeciwko swojej byłej drużynie, jednak jak przyznaje, nie czuje związanej z tym meczem presji. - Nie będę traktował tego meczu wyjątkowo. Nie ma znaczenia, że pojadę przeciwko swojemu byłemu klubowi. Nie ma sensu się podpalać, bo jak się chce za bardzo coś zrobić, to pójdzie nie wychodzi. Normalny mecz jak każdy inny. Chciałbym zdobyć co najmniej tyle punktów, co w Opolu, a może nawet trochę więcej. W Kolejarzu są żużlowcy, którzy potrafią jeździć. Nie można absolutnie lekceważyć przeciwnika. Trzeba uważać na każdego. Musimy jechać swoje, czyli wygrywać starty i starać się popełniać jak najmniej błędów. W żużlu wygrywa ten, który popełni mniej błędów - dodał wychowanek rawickiego klubu.

Marcel Kajzer - podobnie jak pozostali żużlowcy Holdikomu Ostrovii - uważa, że jego zespół stać na miejsce w górnej czwórce II ligi. - Pierwsza czwórka to nasz cel na ten sezon i myślę, że nie powinno być problemów z jego osiągnięciem. Nie ma sensu wybiegać za daleko w przyszłość i mówić o jakichś wygórowanych celach. Metoda małych kroków jest najlepsza. Jak będziemy w pierwszej czwórce, to zaczniemy się zastanawiać, co zrobić, by znaleźć się jeszcze wyżej - kończy junior Holdikomu Ostrovii.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)