Maciej Janowski: Wszyscy mamy podobną sytuację do Kennetha

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Betard Wrocław minimalnie uległ na wyjeździe Włókniarzowi Częstochowa 47:43. Wrocławianie nawet pomimo absencji Kennetha Bjerre nawiązali wyrównaną walkę z gospodarzami i mogli pokusić się o zwycięstwo. <i> - Zabrakło troszeczkę moich punktów </i> - doszukiwał się przyczyn porażki, Maciej Janowski.

18-latek nie ukrywał zresztą żalu w stosunku do Duńczyka. Sytuacja finansowa wrocławskiego klubu nie wygląda bowiem różowo jednak mimo to pozostali zawodnicy w przeciwieństwie do lidera klasyfikacji Grand Prix stawili się w Częstochowie i dali z siebie wszystko. - Kenneth trochę nas zawiódł, że nie przyjechał. Wszyscy mamy podobną sytuację do niego, a mimo to przyjechaliśmy walczyć. Trochę nie fajnie się zachował, ale to już jego problem. Walczyliśmy, jak mogliśmy - podkreśla Janowski.

Początek zawodów w wykonaniu Janowskiego był wyśmienity. Młodzieżowiec Betardu w pierwszych trzech startach wywalczył sześć punktów i do spółki z Jasonem Crumpem i Danielem Jeleniewskim rozdawał karty na torze, sprawiając, że spisywany na straty Betard długo prowadził. W drugiej części spotkania z Janowskiego zeszło jednak powietrze. - Nie ukrywam, że mój występ był do bani. Nie wiem, do tej pory nie potrafię rozszyfrować tego toru. Niby jest twardy, a tak na prawdę nic nie pasowało, co powinno. Nic na to nie zrobimy. Takie jest życie - ubolewał młodzieżowiec Betardu.

Wrocławianie zwycięstwo mieli na wyciągnięcie ręki i na własne życzenie zaprzepaścili swoją szansę. Podopieczni Marka Cieślaka aż trzykrotnie nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy i dotykali taśmy, co jest rzadko spotykane podczas jednego meczu. Taśmę na swoim koncie zanotował także Janowski. - Nie wiem, kiedy ostatni raz zrobiłem taśmę. Rzadko jest to u mnie spotykane. Nie wiem, co było tego przyczyną. Może zbyt wielka chęć wygranej? Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że zabrakło troszeczkę moich punktów. Zdobyłem siedem punktów z bonusem, a to moim zdaniem za mało. Powinienem zdobywać więcej punktów. Myślę, że nie ma, co zwalać winy na deszcz podsumowując warunki torowe, bo jednak częstochowianie jechali i potrafili wygrywać, podobnie koledzy z mojej drużyny - zaznacza zawodnik wrocławskiej ekipy.

Na "papierze" niedzielny pojedynek zainaugurował rundę rewanżową tegorocznego sezonu. Ze względu na wiele okoliczności jest to jednak stwierdzenie umowne, bowiem wrocławianie, podobnie jak inne zespoły mają spore zaległości. W dotychczasowych sześciu pojedynkach podopieczni Marka Cieślaka zdobyli pięć punktów i sprawili kilka niespodzianek, pokonując chociażby aktualnego Drużynowego Mistrza Polski, Falubaz Zielona Góra, w dodatku na wyjeździe. Pierwszą część rundy zasadniczej Janowski zalicza do udanych. - Wydaje mi się, że na razie jest dobrze. Wygraliśmy kilka spotkań w dobrym stylu i mam nadzieję, że rewanże będą tylko lepsze w naszym wykonaniu - kończy Maciej Janowski.

Źródło artykułu: