Bartłomiej Jejda: Grunt to przyznać się do błędu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jak wiadomo sport to ciągłe doskonalenie ducha, siły fizycznej, psychiki, a w przypadku żużla także sprzętu. Oprócz sportowców z duchem czasu próbują podążać organizatorzy. Dzięki temu mamy tartanowe nawierzchnie dla biegaczy, sztuczne murawy dla piłkarzy, elastyczne obręcze dla koszykarzy czy - co najważniejsze dla kibiców żużla - dmuchane bandy. Ostatnio na tapecie znajdują się nowe tłumiki...

W tym artykule dowiesz się o:

Budzą one mnóstwo kontrowersji. Większość zawodników negatywnie wypowiada się na ich temat. Póki co na nowych tłumikach przychodzi startować młodzieżowcom, dla których najważniejsze są starty, którzy obawiają się gróźb międzynarodowej federacji, więc zakładają kaski i ruszają do walki o punkty ku uciesze i uldze działaczy światowego speedwaya, a w parkingu pomiędzy biegami wyszukują sposoby na schłodzenie części.

Bardziej doświadczeni zawodnicy stoją na rozdrożu. Z jednej strony bierność nie pomoże im osiągnąć celu, jakim jest pozostanie przy starym, sprawdzonym asortymencie. Z drugiej strony bunt może uderzyć przede wszystkim w kibiców, którzy zawiedzeni raz po raz opuszczaliby stadiony.

Światowy sport zna przypadki bliźniacze problemowi z jakim w ostatnich miesiącach borykają się żużlowcy.

Kilka lat temu, a dokładnie przed rozpoczęciem sezonu 2006/07 władze NBA zaprezentowały z niewiadomych powodów (czytaj: pieniądze) piłkę nowej technologii. Była ona finalnym efektem pracy najwybitniejszych inżynierów i projektantów. Rozgrywki rozpoczęto więc syntetyczną piłką, a wysłużona "skóra" odeszła do lamusa.

Jak się okazało, produkt najnowszej generacji nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Technologicznie najlepsza piłka świata zdaniem zawodników szybko stawała się śliska, w dziwny sposób odbijała się od obręczy, a przede wszystkim raniła ich palce.

Zawodnicy subtelnie zgłaszali swoje uwagi władzom ligi przez co 1 stycznia 2007 komisarz ligi David Stern przyznał się do błędu i od tego dnia koszykarze najlepszej ligi świata wrócili do sprawdzonej "skórzanki" dla dobra sportu i widowiska.

Co to ma wspólnego z żużlem? Ano dużo. Zawodników, którzy popierają nowe tłumiki policzyć można na palcach jednej ręki (i jeszcze jakiś palec zostanie), zaś cała reszta zdecydowanie sprzeciwia się nowym częściom, które ponoć narzuciła Unia Europejska - jak się potem okazało wcale nie narzuciła, a więc znowu zamieszanie i skoro nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.

Niestety, żużlowi daleko do profesjonalizmu NBA. Zawodnicy, nawet ci najlepsi, są najczęściej potulni jak baranki (historia to potwierdza, vide czasowe nawierzchnie w Grand Prix), chociaż wydaje się, że ich cierpliwość się kończy, ale jak będzie o tym przekonamy się, gdy czołówce światowej przyjdzie ścigać się z nowymi częściami w ich motocyklach. Działacze zapatrzeni na koniec własnego nosa udają, że nie widzą niezadowolenia żużlowców. Kibice zdezorientowani pytają co trochę czytając relacje z zawodów międzynarodowych: jeździli na starych tłumikach czy na nowych?

Rezygnacją z DPŚ na nowych tłumikach grożą Duńczycy. Zastanawiają się nad tym inne reprezentacje. FIM grozi odebraniem licencji. Ale czy musi dojść do bojkotu, aby prominenci zrozumieli, że nie chodzi o kasę, ale przede wszystkim o zdrowie i komfort zawodników, bo to oni przede wszystkim tworzą ten sport?

Czy tak trudno przyznać się do błędu i spróbować nabić kabzę na czymś, co będzie bezpieczne dla maszyn i zawodników?

Źródło artykułu:
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)