Start wygrał jak 15 lat temu. Co to oznacza?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Piętnaście lat trwała niemoc Startu na torze w Rybniku. Po siedmiu meczach bez zwycięstwa, gnieźnianie w końcu odczarowali tamten obiekt. Sukces jest tym większy, że dla gospodarzy było to spotkanie wyjątkowe. Startowali w lidze po raz 1000!

Przed piętnastoma laty Start triumfował na torze w Rybniku 33:57. I trzeba przyznać, że tamten sezon dla gnieźnieńskich żużlowców był wyjątkowo udany. Doskonale radzili sobie zarówno na swoim torze, gdzie nie przegrali ani jednego spotkania oraz na wyjazdach. Sezon zakończyli na pierwszym miejscu w tabeli i po wielu latach oczekiwania, znowu zostały otwarte dla nich bramy ekstraklasy (obecnie Speedway Ekstraligi). Patrząc na przebieg rozgrywek w 1995 roku i obecnie, trudno nie doszukiwać się analogii. Aktualnie gnieźnianie dzielą z Lokomotivem Daugavpils pierwsze miejsce. Po nieudanym początku sezonu, kiedy doznali dwóch przykrych porażek - na Łotwie i w Poznaniu teraz spisują się znakomicie. Na swoim torze nadal są niepokonani, natomiast z wyjazdów już trzykrotnie wracali z tarczą.

Po siedmiu bezskutecznych próbach, kiedy nie udało im się nawet zremisować, w końcu odczarowali tor w Rybniku. Sukces jest tym większy, że dla gospodarzy było to spotkanie szczególne. Startowali w lidze po raz 1000! - Taki był nasz cel - popsuć gospodarzom święto i odczarować tor w Rybniku - mówi kierownik drużyny - Rafał Wojciechowski. - Myślę, że nasz zespół złapał optymalną formę i nasze wyniki nie są już niespodzianką. Doskonale czujemy się w Gnieźnie, a teraz potwierdziliśmy, że nie są nam straszne także tory ciężkie, bardziej przyczepne.

Ostatnio gnieźnianie mają sporo powodów do radości

Obawy gnieźnieńskich kibiców dotyczyły właśnie przygotowania toru w Rybniku, gdzie ostatnio wyjątkowo Startowi nie szło. Przed rokiem pomimo szumnych zapowiedzi, ledwo przekroczyli granicę 30 punktów. Nic więc dziwnego, że przed meczem w Rybniku gnieźnianie trenowali w Zielonej Górze, gdzie warunki były chyba nawet trudniejsze, od tych które zastali w niedzielę. - Gospodarze chyba przekombinowali z przygotowaniem toru, gdyż sami mieli z nim duże problemy - wyjaśnia Wojciechowski. - Dzień wcześniej - w meczu z PSŻ Poznań - startowali na nawierzchni bardziej twardej, natomiast w niedzielę - przed spotkaniem - zbronowali tor. Myśleli, że nie damy rady. Tymczasem to nasi zawodnicy czuli się na nim doskonale. Wygrywaliśmy większość startów, a na dystansie zwiększaliśmy przewagę.

Wyśmienicie na rybnickim owalu czuł się Peter Ljung, który w tym sezonie wyrasta na lidera zespołu. W Gnieźnie rzadko zdarza mu się przegrać z rywalem, natomiast w Rybniku potwierdził, że coraz lepiej czuje także tory bardziej przyczepne. - Chciałbym pochwalić Petera, który dzisiaj prezentował się fantastycznie. Nawet jeśli przegrał start, to na dystansie nie miał problemów z wyprzedzaniem rywali. Widać jego doskonałe przygotowanie do sezonu, szczególnie sprzętowe. Jego motocykle są szybkie w Gnieźnie i na wyjazdach.

W dalszej części rozmowy, kierownik drużyny bardzo pochlebnie wypowiadał się o wszystkich swoich zawodnikach. Podkreślał, że zespół złapał wiatr w żagle w odpowiednim momencie, w związku z czym dalsza część sezonu zapowiada się bardzo interesująco. Zwrócił uwagę, że bardzo ważne punkty dla Startu po raz kolejny dołożyli juniorzy, którzy obecnie są w dużo wyższej formie niż na początku rozgrywek. - Szczególnie imponuje mi postawa Kacpra Gomólskiego, który w ostatnich spotkaniach prezentuje się bardzo dobrze. Widać, że jego forma rośnie z dnia na dzień. Swoje punkty dołożył także Linus Sundstrom, chociaż po kontuzji nie odzyskał jeszcze tego błysku, którym zaskakiwał rywali wcześniej. Jestem jednak pewny, że to kwestia czasu i nasza para młodzieżowców będzie jeszcze mocniejsza.

Kacper Gomólski (N) stał się ważnym ogniwem zespołu

Teraz przed Startem dwa bardzo ważne spotkania na swoim torze. Za tydzień do Gniezna przyjedzie współlider tabeli - Lokomotiv Daugavpils (18 lipca, godz. 18), natomiast tydzień później Marma Hadykówka Rzeszów (25 lipca). - Chcemy wygrać jak najwyżej, udowodnić, że nasza forma to nie dzieło przypadku. Ani myślimy przerywać naszej passy zwycięstw. W tej chwili naszym celem jest minimum baraż, który pozwoli nam walczyć o ekstraligę. Skoro pojawiła się szansa, żeby zrobić naprawdę bardzo dobry wynik, to dlaczego z niej nie skorzystać? Mamy bardzo ambitny zespół, który jest gotowy walczyć o najwyższe cele. Dlatego w następnych spotkaniach interesują nas kolejne zwycięstwa, najlepiej jak najwyższe. Jestem przekonany, że oba mecze będą oglądały tysiące gnieźnieńskich kibiców, którzy są spragnieni rywalizacji na najwyższym poziomie - zakończył Wojciechowski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)