Tai Woffinden: Był to dla mnie bardzo ciężki rok

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tai Woffinden podobnie, jak cały zespół Włókniarza Częstochowa udanie zakończył tegoroczne rozgrywki. Częstochowianie przed sezonem skazywani przez wielu na pożarcie po ciężkim boju, szczególnie w dwumeczu z Polonią Bydgoszcz utrzymali miejsce w gronie najlepszych, a 20-letni Anglik w końcówce sezonu przebudził się z letargu. <i> - Nie ukrywam, że był to dla mnie bardzo ciężki rok </i> - podkreśla uczestnik tegorocznego cyklu Grand Prix.

Częstochowski zespół utrzymanie zagwarantował sobie po barażowym dwumeczu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk. Pierwszy mecz w Gdańsku padł co prawda łupem drużyny z zaplecza Ekstraligi, jednak w rewanżu podopieczni Jana Krzystyniaka nie pozostawili już rywalom złudzeń i wygrali 63:27. - Bardzo się cieszę z utrzymania Włókniarza w Ekstralidze. Był to dla nas bardzo ważny pojedynek i nikt nie dopuszczał do siebie myśli o spadku do pierwszej ligi. Myślę, że wszyscy są niezwykle szczęśliwi. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie uda nam się ponownie zbudować bardzo silny zespół i będziemy się liczyć w walce o złoto - mówił Anglik po zakończeniu niedzielnego spotkania.

Utrzymanie w Ekstralidze ma dla "Lwów" dodatkową wymowę ze względu na to, że mijający rok był najtrudniejszym dla klubu na przestrzeni ostatnich lat. Włókniarz zmagał się z wieloma problemami i nad zespołem długo wisiało widmo degradacji. Na przekór wielu ludziom częstochowianie utrzymali się jednak w Ekstralidze i w przyszłym sezonie "Lwy" ponownie będą stawać w szranki z najlepszymi. - Mieliśmy niezwykle trudną sytuację związaną ze sponsorami, którzy się od nas odwrócili. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie sponsorzy bardziej nam pomogą i pozwolą skonstruować silny zespół i dzięki temu złoty medal powróci do Częstochowy - dodaje Woffinden.

Anglik miał ogromny wkład w pokonanie gdańszczan w barażowym dwumeczu. W pierwszym spotkaniu 20-latek wywalczył dwanaście oczek, a w niedzielnym rewanżu zapisał na swoim koncie dziewięć punktów, co jednak nie do końca odzwierciedla jego postawę na torze. 20-latek przypomniał bowiem kibicom o swoich zeszłorocznych występach i na dystansie nie było dla niego straconych pozycji. - Jestem zadowolony ze swojego występu. Z biegiem czasu moje wyniki wyglądały coraz lepiej i cieszę się, że zakończyłem udanie tegoroczny sezon.

Biorąc pod uwagę całokształt sezonu, Anglik lekko zawiódł jednak oczekiwania kibiców. Z pewnością wpływ na jego słabszą postawę miała śmierć jego ojca, Roba Woffindena, który przegrał długą walkę z chorobą nowotworową. 20-latek dodatkowo musiał udźwignąć na swoich barkach starty w trzech najsilniejszych ligach i cyklu Grand Prix, co nawet dla dużo bardziej doświadczonych zawodników jest sporym wyzwaniem. - Nie jestem do końca zadowolony z moich tegorocznych rezultatów w Polsce. Może ostatnie cztery, czy pięć zawodów mogę zaliczyć do udanych. Nie ukrywam, że był to dla mnie bardzo ciężki rok. Jestem na pewno podbudowany i zadowolony z końcówki sezonu. Gorzej sytuacja wyglądała na początku sezonu. Zebrałem jednak wiele nowych doświadczeń, które na pewno zaprocentują i sprawią, że mentalnie stanę się silniejszym i lepszym zawodnikiem - zaznacza Anglik.

Jak na razie przyszłość Woffindena w Częstochowie stanęła pod znakiem zapytania. 20-latek swoje pozostanie pod Jasną Góra uzależnia od tego, jaki skład uda się zbudować działaczom. - Jeśli powstanie tu dobry zespół, gwarantujący walkę o medale, to nie widzę przeszkód w pozostaniu w Częstochowie na kolejny sezon. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się w zimie - kończy Tai Woffinden.

Źródło artykułu: