Wierzę, że pozostawiłem po sobie miłe wspomnienia w Zielonej Górze - rozmowa z Nielsem Kristianem Iversenem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jeszcze przed rokiem Niels Kristian Iversen startował w drużynie spod znaku Myszki Miki. Teraz w derbach Ziemi Lubuskiej wystąpi już po przeciwnej stronie barykady, czyli w Caelum Stali Gorzów. Czy w związku z tym pojedynek ten będzie miał dla niego wyjątkowy smaczek? Czy tym bardziej pojawia się apetyt na wygraną?

Ewelina Bielawska: W tym sezonie reprezentujesz drużynę Caelum Stali Gorzów. Wydaje się, że czujesz się tam całkiem dobrze.

Niels Kristian Iversen : Tak, przed sezonem podpisałem kontrakt ze Stalą Gorzów. Myślę, że to był dobry krok w mojej karierze. Od pierwszego dnia mojego pobytu w tej drużynie otrzymuję od klubu pomoc, kiedy tylko tego potrzebuję. Wierzą we mnie, dają mi szansę wykazania się i to jest dla mnie najważniejsze.

Jesteś zadowolony ze swej tegorocznej formy?

- Jestem w sumie zadowolony z mojej formy. Do tej pory nie miałem złych spotkań, więc jestem bardziej spokojny o to, że dalej tak będzie. Chcę, by moja jazda była na jak najwyższym poziomie. Wierzę, że moje wyniki będą coraz lepsze. Jestem pewien, że tak będzie.

W najbliższą niedzielę Twoją drużynę czeka ciężki pojedynek w Zielonej Górze. Są apetyty na wygraną?

- Naprawdę czekam na to spotkanie. Będzie zapewne niezwykle zacięte jak zawsze i mam wielki głód, aby wygrać. Chciałbym w Zielonej Górze pokazać się z jak najlepszej strony.

Gollob, Iversen oraz Andersen dziękują publiczności

W poprzednich sezonach reprezentowałeś barwy Falubazu Zielona Góra. Tym razem wystąpisz po przeciwnej stronie, "odwiecznego rywala" Zielonej Góry. Czy w tym momencie mecz ten będzie miał dla Ciebie wyjątkowy smaczek?

- Oczywiście będzie to trochę dziwne dla mnie, bo ja zawsze lubiłem kibiców Falubazu, a teraz jestem w Gorzowie. Ale to jest częścią tego sportu. Zawodnicy zmieniają kluby, przychodzą i odchodzą.

Obawiasz się przyjęcia przez zielonogórskich kibiców?

- Nie, nie obawiam się tego. Podejrzewam, że może być ciężko, choć wierzę, że pozostawiłem po sobie dobre wspomnienia.

Stal Gorzów jest w czołówce tabeli. Kto, Twoim zdaniem, wydaje się być największym rywalem gorzowskiej drużyny?

- Szczerze mówiąc, to widzę właśnie Falubaz jako największego rywala. Wiadomo, że w Ekstralidze są również inne silne drużyny, jednak ten zespół akurat wydaje mi się być największym przeciwnikiem mojej drużyny.

Znajdujesz się w gronie drużyny, której cele są niezwykle wysokie. Czy trudno być zawodnikiem takiego zespołu?

- Nie, podoba mi się to. Klub wie czego chce, ma postawione swoje cele, które chce zrealizować. A to jest bardzo dobre podejście. Dążymy do strefy medalowej i mam nadzieję, że zakończymy sezon z dobrym wynikiem.

Niels Kristian Iversen

Startujesz w lidze polskiej, szwedzkiej, brytyjskiej i duńskiej. Jak dajesz sobie z tym radę? Nie miewasz momentów, kiedy masz dość i chciałbyś zwolnić?

- Czasem robi się trochę za dużo tych rozgrywek. Jednak jestem bardzo dobrze przygotowany do każdego spotkania. Mój team pracuje bardzo dobrze, ja zaś jestem w dobrej formie. W zeszłym roku nie miałem zbyt wielu okazji do startów, zwłaszcza w polskiej lidze, więc cieszę się nimi teraz.

Jakie są Twoje indywidualne cele, jakie postawiłeś sobie na ten sezon?

- Chcę być coraz lepszy. Chcę być ważnym punktem dla moich zespołów i zdobywać wiele punktów. Chciałbym zdobyć z duńską reprezentacją złoty medal w Drużynowym Pucharze Świata. Wystąpię także w eliminacjach do Grand Prix, zamierzam wrócić w tamte szeregi. Ale moim głównym priorytetem jest zdobywać wiele punktów za każdym razem, w każdym wyścigu, w którym wystartuję.

Pod koniec maja doznałeś kontuzji barku w wyniku upadku w King's Lynn. Jak czujesz się obecnie?

- Aktualnie czuję się świetnie. Na szczęście wówczas nie stało się nic poważnego.

Na koniec zapytam o Twoje największe żużlowe marzenie…

- Życzyłbym sobie wieloletniej kariery, jazdy bez kontuzji,z jak najlepszymi wynikami. Chciałbym jeździć na tak wysokim poziomie aż do co najmniej czterdziestki, niczym Tomasz Gollob czy Greg Hancock.

Źródło artykułu: