Marcin Bubel: Dobrze, że nie zajęliśmy ostatniego miejsca

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zawodnicy Włókniarza Częstochowa nie wykorzystali atutu własnego toru i nie odegrali większej roli w sobotnim finale Brązowego Kasku. Zarówno Artur Czaja, jak i Marcin Bubel, choć stawiani byli w gronie potencjalnych faworytów, uplasowali się poza pierwszą dziesiątką. <i> - Dobrze, że nie zajęliśmy ostatniego miejsca </i> - doszukiwał się pozytywów Marcin Bubel.

Wielu kibiców liczyło, że w sobotę Artur Czaja i Marcin Bubel utrą nosa faworytom i choćby jeden z nich stanie na podium. Przemawiał za nimi przede wszystkim atut własnego toru. Miejscowi kibice przeżyli jednak wielkie rozczarowanie. Obaj częstochowianie nie udźwignęli bowiem presji i wylądowali poza pierwszą dziesiątką w końcowym rozrachunku. - Myślę, że nerwy wzięły górę. Wiadomo, że jechaliśmy na swoim macierzystym torze i chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony - podkreślał Marcin Bubel. - Jest końcówka sezonu i dobrą postawą może zwrócilibyśmy uwagę innych klubów. Myślę, że za bardzo chcieliśmy i ambicja nas przerosła. Wiadomo, że startowali najlepsi zawodnicy do lat 19 w kraju. Myślę, że nie było najgorzej. Dobrze, że nie zajęliśmy ostatniego miejsca.

Bubel uplasował się ostatecznie na dziesiątym miejscu. Po dobrym pierwszym wyścigu, w którym pokonał Emila Pulczyńskiego 18-latek rozbudził apetyty kibiców. Potem było jednak tylko gorzej, bo wychowanek częstochowskiego klubu przeplatał dobre biegi ze słabymi. - Tor się zmieniał, a dodatkowo niepotrzebnie pokombinowałem z przełożeniami, co nie wyszło mi na dobre. Mogłem tego nie robić, ale nie było tragedii - wspomina Bubel.

Tegoroczny sezon powoli, acz nieuchronnie zmierza się ku końcowi. Dla Bubla był to pierwszy pełny rok startów w najwyższej klasie rozgrywkowej, która jest swoistym oknem wystawowym. Jak to zwykle bywa w przypadku młodego zawodnika, 18-latek nie ustrzegł się błędów i gorszych występów, ale zarazem kilkakrotnie potrafił błysnąć swoją jazdą. - Zależy, jak na to patrzeć. Raz było lepiej, a raz gorzej. Taki jest jednak sport. Nie zawsze układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Niemniej, patrząc z perspektywy swojej osoby, to ten sezon uważam za udany - podkreśla.

Po nieudanym występie w finale Brązowego Kasku Bubel podobnie, jak cały częstochowski zespół myślami jest już przy pierwszym meczu barażowym z Tauronem Azotami Tarnów. - Podstawą jest wygrana u siebie. Musimy wygrać, bo w rewanżu będzie bardzo trudno. Tamtejszy tor nie pasuję żadnego naszemu zawodnikowi, ale nie poddamy się. Będziemy zmobilizowani. Myślę, że zrobimy jakieś małe zgrupowanie przed meczem i będzie dobrze - kończy Marcin Bubel.

Marcin Bubel zawiódł w finale Brązowego Kasku

Źródło artykułu:
Komentarze (0)