Wiedzieliśmy, że szybko musimy odrobić straty - echa drugiego spotkania finałowego Elite League

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W poniedziałkowy wieczór odbył się drugi finałowy mecz Elite League. Zwyciężyła w nim ekipa Poole Pirates, która odrobiła z nawiązką straty z pierwszego meczu i zdobyła tytuł mistrzowski.

Po meczu długo trwała radość ekipy Piratów i ich kibiców. Poole Pirates zdominowało cały sezon, pewnie zwyciężyło w fazie zasadniczej i było bezkonkurencyjne w play-off. W półfinale Piraci uporali się z King's Lynn Stars, a w finale okazali się lepsi od Eastbourne Eagles. - Jestem bardzo zadowolony, każdy z nas włożył bardzo dużo wysiłku, by w finale odnieść zwycięstwo. W trakcie sezonu zmierzyliśmy się z wieloma problemami, kontuzjami, ale pokonaliśmy je i dotarliśmy do finału rozgrywek. Sam mecz rozpoczęliśmy dobrze, ale później długo nie potrafiliśmy powiększyć swojej przewagi. Wiedzieliśmy, że szybko musimy odrobić straty i zrobiliśmy to - przyznał kapitan Poole Pirates Davey Watt.

Zadowolony z sukcesu był również promotor Piratów, który obawiał się powtórki z zeszłego roku. Wtedy też dowodzony przez niego zespół pewnie zwyciężył w fazie zasadniczej i przebrnął przez półfinały. Jednak w finale lepsza okazała się drużyna Coventry Bees. Koszmar z zeszłego roku się jednak nie powtórzył i Matt Ford mógł odetchnąć z ulgą. - Jestem zachwycony wynikiem jaki osiągnęliśmy w tym sezonie. Mecze przeciwko Orłom nie były dla nas łatwe. Nie mogę wyróżniać poszczególnych zawodników, stworzyliśmy fantastyczną drużynę i byliśmy nią przez cały sezon. To wspaniałe uczucie zdobyć tytuł mistrzowski. Dziękuje również naszym kibicom - są wspaniali - powiedział po meczu promotor Piratów.

Zupełnie inne nastroje, co zrozumiałe, panowały w obozie Orłów. Dla Eastbourne Eagles wicemistrzostwo EL to największy sukces od lat. Poniżej oczekiwań spisał się Bjarne Pedersen, który na doskonale sobie znanym torze zdobył zaledwie 4 oczka. Po meczu promotor klubu z Arlington Stadium nie miał pretensji do swoich zawodników. - Nie mam pretensji do swoich zawodników. Cameron Woodward stracił dwa motocykle i kończył zawody na sprzęcie Joonasa Kylmaekorpiego. Jednak nawet wtedy, kiedy dobrze wychodziliśmy ze startu, to zawodnicy Poole lepiej radzili sobie na własnym torze - ocenił promotor Orłów Trevor Greer.

Źródło artykułu: