Jakub Jamróg: Potrafię być cierpliwy, więc jak coś nie wyjdzie ciął się nie będę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Znów na początku rozgrywek ciężki żywot czeka Jakuba Jamroga. Podobnie jak to było w ubiegłym roku drogę do podstawowego składu Unii Tarnów zaczyna z pozycji zawodnika rezerwowego.

W tym artykule dowiesz się o:

Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że nie ma już w drużynie Dawida Lamparta, z którym Jamróg w bezpośredniej rywalizacji poradził sobie bez żadnych problemów. Teraz musi toczyć bój z Artiomem Łagutą, który jest oczkiem w głowie trenera Marka Cieślaka. Z pewnością łatwiej by było o wejście do formacji młodzieżowej gdzie poza Kacprem Gomólskim nie ma pewniaka do miejsca w siódemce. Na nieszczęście dla ambitnego wychowanka Jaskółek, sezon 2012 był jego ostatnim w gronie juniorów. Sam zainteresowany jest optymistą i nie ma zamiaru przynajmniej na razie szukać sobie klubu, do którego mógłby zostać wypożyczony. - Nie narzucam sobie jakiś specjalnych ram czasowych, w których chcę wywalczyć miejsce w składzie. Ja po prostu wewnętrznie wiem, że będzie dobrze. W tamtym roku ta wiara przyniosła mi sukces i myślę, że teraz też tak będzie. Potrafię być cierpliwy, a jak coś nie wyjdzie to przecież ciął się nie będę - mówi.

Na domiar złego jeździec legitymujący się KSM-em 3,38 nie będzie mógł też występować w niższej lidze na zasadzie "gościa", co również nie zamykałoby mu definitywnie drogi do jazdy w ekipie drużynowego mistrza Polski. - Zabrakło mi ułamków żeby zmieścić się w regulaminowym KSM-ie. No ale głową muru nie przebiję. Szkoda tym bardziej, bo liczyłem na to, że gdybym nie załapał się do drużyny w Tarnowie to zejdę okazjonalnie tę ligę niżej, żeby mieć obycie w rywalizacji. Trudno, będę miał więcej motywacji żeby z jeszcze większą determinacją walczyć o wyjściowy skład - komunikuje "Ambrek".

Jedną z alternatyw ma być załapanie się do którejś z lig zagranicznych. - Wziąłbym cokolwiek. W ostateczności nawet angielską Premier League. Z tym, że tam jest jeden, ale dosyć istotny dla nas Polaków kłopot. Niektóre kluby jeżdżą tam swoje spotkania w niedzielę. Warto więc zauważyć, że w ostatnim sezonie żaden z naszych rodaków tam się nie pokazywał. Będę starał się też załatwić turnieje, do których będzie trzeba nawet dołożyć. Chodzi przede wszystkim o te w Austrii czy Czechach. Wiem, że jak teraz zainwestuje w siebie to owoce tego będą w przyszłości - oznajmia.

Niespełna 22-letni jeździec bardzo żałuje zwłaszcza tego, że nie może kontynuować swojej przygody z ligą niemiecką. Po udanym roku w zespole Landshut Jamróg liczył na dalszy angaż. Włodarze tamtejszego klubu obrali jednak inną drogę doboru składu. Skłonił ich do tego jednak regulamin, który po raz enty nie były sprzymierzeńcem Jamroga. - W moim ostatnim niemieckim klubie trenerem jest Polak i jesteśmy bardzo mocno zaprzyjaźnieni. Zostałem zaproszony na galę z okazji zakończenia sezonu i wyniosę z tamtego meetingu same dobre wspomnienia. Niestety regulamin jest tak skonstruowany, że jechać może jeden zagraniczny senior, a tym jest Renat Gafurow. Jeśli będą się działy jakieś niespodziewane rzeczy to prawdopodobnie do mnie będzie skierowany pierwszy telefon - wyjaśnia z nadzieją.

Źródło artykułu: