Finansowo klub stoi dobrze - II część rozmowy z Wojciechem Zychem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Druga część rozmowy z sekretarzem krośnieńskiego klubu - Wojciechem Zychem, w której dla portalu SportoweFakty.pl mówi m.in. o sytuacji finansowej "Wilków" a także o planach kadrowych związanych z przyszłym sezonem.

Wojciech Ogonowski: Z jazdy w szkółce zrezygnowało dwóch adeptów, których klub zapowiadał, że jeszcze na wiosnę będzie chciał wysłać na egzamin na licencję Ż. Jakie były tego przyczyny?

Wojciech Zych: Tutaj jest dużo różnych niedomówień. Z różnymi opiniami się stykamy, jedne są bardziej prawdziwe, drugie mniej. Przyczyna jest bardzo prozaiczna i prosta. Po zmianie trenera, kiedy odszedł pan Grzegorz Kuźniar a w jego miejsce przyszedł Ireneusz Kwieciński to przedstawił on swój plan działania zarządowi oraz zawodnikom. Ci młodzi chłopcy, czyli Paweł Machnik i Paweł Feruś nie podołali po prostu tym zadaniom, które im postawiono i sami zrezygnowali. Nikt ich tutaj ze szkółki nie wyrzucał jak to gdziekolwiek się mówi. Sami odeszli na własną prośbę i na pewno szkoda tego, ale lepiej wcześniej to zrobić niż żeby później miały być z tego powodu jakieś problemy. Z pewnością pokrzyżowało nam to plany, bo szkółka się rozleciała, ale na szczęście udało nam się ją przynajmniej częściowo odtworzyć. Mamy w tej chwili czterech adeptów, którzy trenują dwa razy w tygodniu i myślę, że będzie to wszystko się już jakoś układało.

Dlaczego w trakcie sezonu zrezygnowano z usług Grzegorza Kuźniara, odpowiedzialnego za szkółkę?

- Grzegorz Kuźniar odszedł z Krosna przede wszystkim z powodów osobistych. Wydaje mi się, że nie mogliśmy na niego naciskać, bo dojeżdżał z Rzeszowa. Było to problemem dla niego, w między czasie znalazł sobie jakieś inne zajęcie, co kolidowało z prowadzeniem treningów w naszym klubie a my jako zarząd nie mogliśmy tego tolerować. Treningi, żeby coś osiągnąć w żużlu muszą być przeprowadzane non stop i Ci chłopcy, jeśli nie będą często jeździć to nic się nie nauczą i nie osiągną.

Klub jest zadowolony ze współpracy z Ireneuszem Kwiecińskim? Kibice zastanawiają się czy w przyszłym sezonie będzie nadal odpowiedzialny tylko za szkółkę czy może za cały zespół?

- Zastanawialiśmy się nad tym, ale pan Kwieciński ma na tą chwilę inne zajęcia. Wiadomo, że prowadzenie drużyny łączy się z wyjazdami do innych miast na mecz. On na dzień dzisiejszy z tego co wiem ma tak ustawiony swój plan życiowy, że jest to praktycznie nie możliwe, aby mógł jeździć z drużyną do innych miast na mecze ligowe. Natomiast jeśli chodzi o dotychczasową współpracę, to nie mamy żadnych zarzutów w stosunku do niego. Myślę, że takim świadectwem jego pracy będzie wychowanie chłopców, którzy zdadzą licencję i staną się nowymi zawodnikami w Krośnie. Już teraz widać pierwsze efekty tej pracy, jednak są młodzi chłopcy i jeśli chodzi o licencję to będą mogli podejść do egzaminu dopiero za jakieś półtora roku.

Jak w tej chwili wygląda sytuacja finansowa klubu? Czy wszystkie zobowiązania przejęte po starym klubie zostały już spłacone i w związku z tym można spodziewać się większej ofensywy na rynku transferowym niż w poprzednim sezonie?

- Na pewno. Finansowo klub stoi dobrze, a świadczy o tym fakt, że udało się nam się zorganizować dwa turnieje. Ten drugi, który ostatnio organizowaliśmy finansowo nam się nie zwrócił, ale nie spowodowało to jakiejś katastrofy w klubie. Przypominam też, że dwie imprezy nie odbyły się w Krośnie z powodu złych warunków atmosferycznych. Udało nam się to wszystko solidnie poukładać i pospłacać praktycznie wszystkich zawodników. Mamy co prawda zgodnie z umową jeszcze jedną ratę w stosunku do Rafała Trojanowskiego, ale fundusze są już na to przygotowane i na pewno ją spłacimy. Nie ukrywam, że było to dużym obciążeniem dla naszego klubu i na pewno na przyszły rok będziemy mieli o te pieniądze większy budżet. Myślę, że w związku z tym można się spodziewać, że będziemy szukali zawodników lepszych. Cała sztuka polega jednak na tym, żeby zmontować taki skład, aby cały sezon przejechać bez długów i żeby na koniec sezonu nie doprowadzić tego klubu do ruiny. Ten klub musi istnieć, pewne rzeczy potrzeba po prostu robić przez parę lat, żeby do jakiegoś konkretnego sukcesu dojść. Nic nie można robić na siłę, bo jeśli się nie ma pieniędzy, to można szybko skończyć. A obiecywać komuś wielki kontrakt, pieniądze, których się nie ma to jest to naprawdę jakieś nieporozumienie. Przykładem tutaj jest Opole, które mimo, że ma w tabeli tylko jeden punkt więcej od nas to ma długi. My co prawda jesteśmy ostatni, ale długów nie mamy. Jest to dla nas pierwszy stopień do następnego sezonu i możemy z podniesionym czołem wchodzić w ten nowy sezon i myślę, że na pewno przyniesie jakieś sukcesy. Nie będziemy musieli martwić się już długami, tylko będziemy szli cały czas do przodu.

W tym roku w Krośnie po raz pierwszy od kilku lat udało się zorganizować turniej indywidualny z całkiem niezłą obsadą. Jest szansa na to, że takie zawody staną się już tradycją i w przyszłym sezonie również się odbędą?

- Myślę, że tak. Ja osobiście uważam, że jest to jeden z naszych sukcesów w tym roku. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia w przeprowadzaniu takich zawodów, ale teraz już go trochę nabraliśmy. Wiemy już jak rozmawiać z zawodnikami, wiemy mniej więcej, w jakich kwotach należy się obracać i ile trzeba wyłożyć, żeby na taki turniej zaprosić zawodników. Nie jest to tania impreza, ale uważam, że powinna w Krośnie odbywać się co roku i na pewno nie będziemy chcieli od tego odchodzić.

KSM odpadł już z drugoligowej rywalizacji, ale cztery najlepsze zespoły jeżdżą nadal. Kto Pana zdaniem wygra ligę?

- Myślę, że najmocniejszy skład ma Gniezno i to ono wygra ligę. Miszkolc co prawda też jest mocny, ale ja osobiście stawiam na Start, gdyż uważam, że oni zrobią wszystko, żeby wejść do tej pierwszej ligi. Widać, że mają pieniądze, dobrych zawodników i są dobrze przygotowani. Przez to nasza satysfakcja jest też większa, że udało nam się z nimi w Krośnie wygrać.

Jaki jest Pana stosunek do klubów zagranicznych startujących w polskiej lidze? W tym roku były spore problemy z przekroczeniem granicy polsko - ukraińskiej i dotarciem na mecz do Równego.

- Problem jest w tym, że Równe leży na Ukrainie, która nie należy do Unii Europejskiej. Sprawia to duże problemy logistyczne i naprawdę ciężko jest się tam dostać. Dla przykładu byliśmy na meczu w Miszkolcu i tam nie było żadnych kłopotów. Myślę, że jeśli taka drużyna jak Równe ma być dopuszczana do ligi, to GKSŻ, PZM powinni tak wyegzekwować przepisy, aby drużyna, która jedzie tam mecz ligowy przejeżdżała poza kolejką na granicy. A nie tak, że stoi się tam, czeka i denerwuje. Uważam, że drużyny z innych krajów mogą jeździć w naszej lidze, ale powinno to być tak zorganizowane, żeby nie było takich problemów. Inna sprawa, że polskich drużyn w tej drugiej lidze jest na tą chwilę za mało, żeby organizować rozgrywki tylko dla nich.

To już koniec sezonu w Krośnie, czy można spodziewać się kolejnych zawodów?

- Ciągle się nad tym zastanawiamy, bo frekwencja na tym ostatnim turnieju, który organizowaliśmy była niska i musieliśmy do niego dokładać. Następne zawody były uwarunkowane właśnie tym turniejem. Mieliśmy nadzieję, że zarobimy na nim tyle pieniędzy, że będziemy mogli pokryć koszty następnych zawodów. Na dzień dzisiejszy ciężko mi powiedzieć, czy coś z tego wyjdzie. Ciężko jest już ściągnąć kogoś, bo jedzie liga, zawodnicy mają napięte terminy, albo po prostu już im się nie chce przyjeżdżać. Dlatego trudno mi na tą chwilę powiedzieć i nie mogę niczego obiecać.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)