Krzysztof Jabłoński: Wciąż nie mamy obiektywnego sędziowania

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Drużyna Stelmet Falubazu Zielona Góra przegrała niedzielny pojedynek finałowy na toruńskiej MotoArenie trzema oczkami. Czy zdaniem zawodnika ekipy przyjezdnych to dobry rezultat przed rewanżem?

Krzysztof Jabłoński zdobył w pierwszym pojedynku finałowym jedynie dwa punkty w czterech biegach. Jednakże jego postawa na torze zasługuje na pochwałę, bowiem w każdym z nich walczył o jak najlepszy wynik do ostatnich metrów. - Starałem się przywozić chociaż po tym jednym punkciku. Na czwarty bieg ustawiliśmy już tak poprawnie motocykl, że wypadało przywieźć coś więcej. Było blisko, gdyby nie wykluczenie - skomentował zawodnik.

Wiele kontrowersji wzbudził trzynasty wyścig, w którym na tor upadł Adrian Miedziński po kontakcie z Krzysztofem Jabłońskim. Sędzia uznał, że zielonogórski żużlowiec był winowajcą upadku jednego z liderów Unibaksu i wykluczył go z powtórki. - Ciągle nie mamy widać obiektywnego sędziowania, bo sytuacja sprzed trzech lat z Grand Prix kiedy Nicki Pedersen zrobił dokładnie to samo co Adrian Miedziński skończyła się wykluczeniem Duńczyka. Tu była ta sama sytuacja - wyjaśnił.

Czy między zawodnikami był kontakt przed samym upadkiem? - Tak, był, ale ja jechałem normalną linią jazdy i wyłamywałem motocykl. Trzeba być naiwnym żeby w meczu o taką stawkę myśleć, że ja go nie wyłamię. Musiałem to zrobić, a spowodowałem tym taką sytuację, gdyż on jadąc za blisko po prostu upadł.

Po piątym biegu gospodarze prowadzili w spotkaniu różnicą dziesięciu oczek. Czy w gronie zielonogórzan było trochę strachu kiedy torunianie zaczęli powiększać swoja przewagę? - Wiedzieliśmy, że będzie nerwowo dopóki nie znajdziemy ustawień. Ostatecznie w miarę szybko odczytaliśmy tor – odpowiedział żużlowiec.

Zdaniem zawodnika trzy punkty do odrobienia to i dużo i mało. Jak podkreśla, na tą chwilę skupia się na tym, by jak najlepiej podejść do ostatecznego starcia finałowego. - Trzeba podejść do zawodów z myślą o wygranej u siebie. Nie zachwycam się na razie niczym, chcę jechać ze spokojem.

W drugiej fazie zawodów Stelmet Falubaz spisywał się znacznie lepiej odrabiając powoli straty. - Z takim poziomem jaki prezentują moi koledzy myślę, że miejsce które zajęliśmy po rundzie zasadniczej mówi samo za siebie. Mało jest torów, których nie udało nam się rozgryźć w tym sezonie. Tak też było i w tym meczu - zakończył.

Źródło artykułu:
Komentarze (14)
fan_speedway
17.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma co płakać, bo nikt tam nie zawinił. Gdyby wykluczył Miedziaka to też było by to nie sprawiedliwe, paradoks regulaminu, kogoś musiał wykluczyć.  
avatar
La caxia de pandora
17.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawi mnie jak sędzia uzasadnił wykluczenie Jabola.  
avatar
barabasz
17.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co było to minęło, teraz rewanż i trzeba zdobyć więcej punktów niż w Toruniu. My kibice czekamy na złoty medal dla Falubazu!!  
Thunar
17.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Naprawdę nie wierze co wy tu wypisujecie? Jak można powiedzieć, że Jabol nie był winny?! Chyba inny mecz oglądaliśmy. Sam przyznał, że był kontakt na wejściu w łuk, gdyby Miedziak od razu nie u Czytaj całość
avatar
boria1972
17.09.2013
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Najciekawsze jest to że w bardzo podobnej sytuacji w meczu z Częstochową kiedy Miedziak był delikatnie z przodu a Emil Sajfutdinow pochylił się na motocykl Miedziaka i upadł to wykluczony był E Czytaj całość