Grzegorz Drozd: Z dalekiej podróży powrót Piratów

13 maja Poole Pirates osiągnęli dno ligowej tabeli. Kontuzja przeplatała kontuzje. Pierwszym poważnym ciosem był uraz obojczyka i przerwa w startach Darcy'ego Warda.

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd

Największym osłabieniem siły rażenia była jednak strata do końca sezonu Chrisa Holdera. Jak się później okazało - o ironio - kraksa mistrza świata była punktem zwrotnym w tworzeniu mistrzowskiego składu.

Na pozycji Kangura powstała luka. Z racji wysokiego KSM Holdera włodarze Poole mieli spore pole do popisu w wyborze zmiennika za Chrisa. Pozostawało jedno pytanie: kto z czołówki światowej będzie chciał podjąć wyzwanie morderczych startów na Wyspach w końcówce sezonu. W międzyczasie w Polonii Bydgoszcz rozgrywał się dramat sportowy. Miejscowa Polonia staczała się do pierwszej ligi. Zdesperowany prezes Deresiński w ramach oszczędności podziękował liderowi bydgoszczan, Amerykaninowi Gregowi Hancockowi.

Hancock to zawodowiec. Został bez głównego źródła zarobkowania. Została mu tylko szwedzka Elitserien. - Chcąc utrzymać formę musiałem rozejrzeć się za nowym pracodawcą - mówi Herbie. Padło na Poole. Hancock z Wardem poprowadzili Piratów najpierw do fazy play-off, a później do triumfu w Grand Final, gdzie przeciwnikiem byli Birmingham Brummies. Drużyna z Midlandu była objawieniem ligi. Wyrównany skład, gdzie przodowała maksyma: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, zagwarantował pierwsze miejsce w tabeli. Przeciwieństwo ekipy Poole, która oparta jest na największych gwiazdach ligi. Jednak nie Ward i Hancock byli autorami sukcesu, a rebeliant z Somerset Josh Grajczonek. Oba kluby współpracują ze sobą bardzo blisko i wymieniają zawodników. Poole i Somerset leży geograficznie blisko siebie. Podczas środowej fety przy okazji turnieju Blue Riband był obecny szef rebeliantów nomen omen Mr. Hancock.
Kolejki przed kasami w Birmingham Kolejki przed kasami w Birmingham
 Finały bez magii, ale za to z Magicem

Dwa mecze finałowe nie przyniosły spodziewanych emocji. W pierwszym spotkaniu Poole po 21 punktowym zwycięstwie niemalże przesądziło sprawę tytułu. Brummies jednak wciąż wierzyli. Jak podawałem w zapowiedzi mimo sporych opadów deszczu, na kilka godzin przed pierwszym biegiem w Birmingham wyjechały brony na tor. Zbyt mocne zbronowanie toru nie było dobrym pomysłem. Zrobił się zbyt niebezpieczny. W trakcie zawodów powstawały spore koleiny. Ofiarą nierówności na drugim łuku padł Danny King.

- W Anglii tory są usypane z większej ilości glinki i cegły. Nie jest dobre zbyt głębokie bronowanie, bo ten tor tak szybko nie przeschnie jak w Polsce, gdzie nawierzchnie są sjenitowe - wyjaśniał mi Adam Skórnicki. - Tor był wymagający. Prawdopodobnie u nas w kraju na takiej nawierzchni nie pojechalibyśmy - stwierdził nowo kreowany mistrz Anglii, Maciek Janowski. - U nas tory są dłuższe i rozwijamy większe prędkości, dlatego tak przyczepna i pełna kolein nawierzchnia byłaby zbyt niebezpieczna - ocenił. - Cieszę się, ze jeżdżę w Poole. Wiem, że wielu zawodników marzy aby móc reprezentować ten klub. W tym roku poważniej potraktowałem obowiązki na Wyspach. Przywoziłem lepsze silniki. Mimo tego nie mogę powiedzieć, że zdobyłem Anglię. Jeszcze wiele nauki przede mną. Ktoś kto twierdzi, że ta liga jest prosta, to zapraszam. Szybko przekona się, że jest inaczej - ocenia Magic.

Mistrzostwo dla Poole. Drugie miejsce dla Brummies, które co roku pną się coraz wyżej w ligowej hierarchii. Nie sposób było jednak odczuć wrażenia, że wszyscy czują spory niedosyt. W zgodnej opinii kierownictwa klubu pierwszy mecz należało jechać u siebie. - Żużel to specyficzny sport. Inny niż piłka nożna. Tutaj jest szereg zabiegów taktycznych, które pozwalają bornic wypracowanej przewagi - rozpoczął nieco smutny Phil Morris. - Być może w tym roku jako debiutanci w finale przypłaciliśmy frycowe - ocenił Morris. - Wrócimy za rok jeszcze silniejsi. Żużel w Birmingham ma się dobrze. Nie grozi żaden kataklizm. Sytuacja finansowa jest dobra. Mamy solidnych sponsorów - zapewnia. - Średnio na naszym stadionie zasiada około 2 tysięcy ludzi. Na brytyjskie warunki nie jest to oczywiście zły wynik, ale mógłby być lepszy. Nad tym ciągle pracujemy - mówi Graham Drury. - Anglia powili wychodzi z kryzysu, ale w Birmingham jeszcze tego nie odczuwamy - dodaje Graham.
Restauracja Birmingham Brummies Restauracja Birmingham Brummies
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×