Nerwy tylko przed debiutem - rozmowa z Kacprem Gomólskim, żużlowcem Startu Gniezno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kacper Gomólski dopiero w tym roku zdał egzamin na certyfikat żużlowy, ale już może pochwalić się kilkoma niezłymi osiągnięciami. Wystarczy przypomnieć choćby finał Brązowego Kasku, gdzie 15-latek zdołał wywalczyć ósme miejsce.

Mateusz Klejborowski: Sezon, w którym miałeś okazję zadebiutować w oficjalnych turniejach, pomału dobiega końca. Jakbyś go podsumował?

Kacper Gomólski: Przede wszystkim cieszę się, że już w wieku 15 lat udało mi się pomyślnie przejść przez egzamin żużlowy. Dzięki temu, przez sześć najbliższych lat będę mógł się ścigać jako junior. Będę miał też dużo czasu, na podnoszenie swoich umiejętności. To ważne, bowiem jestem ambitnym chłopakiem i chcę w żużlu osiągnąć jak najwięcej!

W tym roku, z racji młodego wieku, nie mogłeś występować jeszcze w meczach ligowych...

- Zgadza się, ale trzeba pamiętać, że zaliczyłem sporo występów w turniejach młodzieżowych. Nawet najlepszy trening, nigdy nie zastąpi zawodów. Dlatego jestem zadowolony, że już w tym sezonie mogłem poczuć smak emocji, które towarzyszą każdej takiej imprezie. Poza tym poznałem też sporo torów, co mam nadzieję wykorzystam już w kolejnym sezonie. Nie będę przecież takim zwykłym nowicjuszem (śmiech).

Nie miałeś czasem ochoty wskoczyć do składu Startu i pomóc swoim kolegom na torze w meczach ligowych?

- Oczywiście, że tak. Często byłem obecny na meczach w Gnieźnie i bardzo mocno chciałem ścigać się razem z nimi. Chciałem pomóc drużynie... No, ale z drugiej strony jestem jeszcze młodym chłopakiem i mam czas na występy w lidze. Mam nadzieję, że już za rok będę pewnym punktem Startu i razem sporo namieszamy w I lidze.

Pomimo młodego wieku, w kilku tegorocznych imprezach pokazałeś "lwi pazur" i spisałeś się wyśmienicie. Wystarczy wspomnieć choćby finał Brązowego Kasku (ósme miejsce) czy jedną z rund Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Wielkopolski (trzecie miejsce), rozegraną na torze w Gnieźnie...

- Ósme miejsce w finale w Gdańsku, to mój duży sukces. Cieszę się, że w tak młodym wieku udało mi się pokonać kilku dużo bardziej doświadczonych zawodników. W Gnieźnie wykorzystałem atut swojego toru. Szkoda tylko, że nie udało się wygrać...

Za rok najprawdopodobniej zadebiutujesz w lidze. Pewnie będzie ci towarzyszył dreszczyk emocji...

- Ale tylko przed pierwszym meczem. Tak samo było w tym sezonie, kiedy debiutowałem na torze w oficjalnych zawodach. Było trochę nerwów, trochę emocji. Z czasem było jednak coraz lepiej i mogłem skupić się tylko na rywalizacji.

Będziesz miał też okazję wystąpić w eliminacjach wielu ważnych turniejów młodzieżowych...

- Zgadza się. Poprzeczkę chcę sobie postawić bardzo wysoko i za rok chciałbym znaleźć się w jak największej ilości finałów. Moim największym marzeniem jest oczywiście udział w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów.

Przed tobą zima... a więc okres, w którym zawodnicy "ładują akumulatory" i przygotowują się do nowego sezonu. Adrian słynie ze świetnej kondycji i sprawności fizycznej, ale w czasie zimy bardzo mocno na to pracuje...

- Na pewno nie będę w tym gorszy od Adriana. Wiem jak ważne jest przygotowanie ogólnorozwojowe, dlatego zamierzam bardzo ciężko trenować, aby w trakcie sezonu nie mieć żadnych kłopotów z kondycją i siłą. W czasie zimy będę podpatrywał Adriana i zamierzam ćwiczyć równie ciężko jak on.

Od początku kariery, możesz liczyć na pomoc taty, Jacka i brata, Adriana, o którym zdążyłem już wspomnieć. Jak ważna jest dla ciebie ich obecność w twoim pobliżu?

- Bardzo, bardzo ważna. Tata opiekuje się naszym sprzętem i udziela cennych wskazówek. Wiele lat spędził na żużlowych torach, dlatego zawsze mogę liczyć na jakąś dobrą radę. Podobnie jest w przypadku Adriana, który kiedy jest blisko, mówi mi jak mam jechać na danym torze, na co zwrócić uwagę lub co jeszcze poprawić. Cieszę się, że mogę na nich liczyć.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)