Marcin Kuźbicki: Bomba w górę!
Chłodny marcowy powiew zakołysał namiotami na polanie pod Toruniem. W kilku z nich pospiesznie zasunięto zamki.
Wśród członków stajni "Ikea" nastroje były bardziej bojowe.
- Zrobimy tych Jankesów, nie?
- Jednego to na pewno, ale dwóch będzie ciężko…
- Daj spokój, ten starszy jest spełniony jak wróżba z chińskiego ciasteczka, odpuści sobie. W końcu ile można...
Ale po starcie mina im zrzedła. Rzeczony "starszy" nie dość, że nie chciał odpuścić, to jeszcze minął ich obu polem bez większego wysiłku.
- Mówiłem! Mówiłem, żeby na niego postawić! Tfu! - Rysiu wziął powiedzenie o "pluciu sobie w brodę" nieco zbyt dosłownie, skutkiem czego jego płaszcz nadawał się do prania. Nie przejął się tym jednak i pognał do kasy obstawić następną gonitwę. Wiesiu niechętnym krokiem podążył za nim.
- Piątka na Malczików! - wykrzyknął podekscytowany w kierunku kasjerki.
- Coś pan, zdurniał? Przeciwko naszym chcesz grać? - Wiesiu, jako romantyk starej daty, nie pochwalał wyboru kolegi.
- A widziałeś pan, co ich klacze robiły w wyścigach sparingowych? Nie, nie piątka. Dziesiątka!
- Pożałujesz pan, pożałujesz...
Rzeczywiście - pożałował. Gdy po drugiej gonitwie dżokej Mały ze stajni "Husaria" zjeżdżał z toru jako zwycięzca, Rysiu mógł jedynie smętnym wzrokiem popatrzeć na swój bezwartościowy kupon.
Tymczasem na torze rozszalał się Dzik. Dżokej znany z mocnego temperamentu wziął sobie do serca nakaz szefa o "robieniu swojego" i gnał do przodu bez oglądania się na rywali.
- Patrz, panie Rysiu - Wiesiu szturchnął kolegę - na tego było stawiać, a nie na te twoje wynalazki ze wschodu...
- Nie, bo jak postawię, to zacznie przegrywać. Oni zawsze tak robią - Rysiu po pierwszej wtopie ewidentnie stracił zapał i zaczął uciekać myślami do ciepłej kanapy przed telewizorem. Jak na złość, po chwili zadzwonił telefon.