Damian Gapiński: Walka o Grand Prix

Prezes Polskiego Związku Motorowego urządził medialną szopkę zarzucając publicznie działaczom Stali Gorzów zadłużenie klubu. Wszystko w kontekście potencjalnej organizacji kolejnych rund Grand Prix.

Damian Gapiński
Damian Gapiński

Choć niemal pewne jest to, że Stal Gorzów nadal będzie miała prawo do organizacji jednej z rund Grand Prix, to prezes gorzowskiego klubu Ireneusz Maciej Zmora i prezes Polskiego Związku Motorowego - Andrzej Witkowski wymieniają się uprzejmościami. Konkluzja z tej wymiany jest taka, że Zmora chce podać Witkowskiego do sądu. Jesteśmy świadkami wojny o pieniądze. Prezes PZM od dawna uważa, że w Polsce powinny być organizowane tylko dwie rundy GP. Z kolei prezes Stali jest przekonany, że to BSI jako organizator powinno decydować o tym gdzie i za ile organizuje poszczególne turnieje. W tle planowane są także rozmowy na linii Stal Gorzów - One Sport (organizator Speedway European Championships). Wszystko wskazuje na to, że mają one na celu jedynie zbicie kwoty, jaką BSI chce uzyskać od gorzowskiego klubu. Prezes Stali z pewnością zdaje sobie sprawę, że choć rozgrywki SEC stale się rozwijają, to na ten moment większe wpływy z biletów gwarantuje GP.

W całej sprawie jest jeden paradoks - najwięcej do powiedzenia ma prezes Andrzej Witkowski, który od czasu blamażu Polskiego Związku Motorowego nabrał wody w usta i nie wypowiadał się na przykład na temat tego, jak zamierza zrekompensować kibicom szopkę, którą urządził na Stadionie Narodowym, zamiast najlepszej w historii rundy GP. Ma natomiast wiele do powiedzenia na temat tego, kto powinien organizować kolejne rundy GP. - Dzisiaj nie jest problemem Grand Prix w tym mieście, ale kondycja finansowa Stali - powiedział w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym Witkowski. Mówi to prezes PZM, który z pewnością ma budżet większy niż mistrz Polski. Po wydarzeniach na Stadionie Narodowym nie ma jednak ani moralnego, ani regulaminowego prawa do wypowiadania się na temat organizacji (o tym decyduje BSI), a ponadto poziomem organizacji wspomnianego turnieju udowodnił, że nie powinien się za to zabierać w przyszłości.

W tym jednym przypadku jestem zwolennikiem tego, aby licencja do organizacji Grand Prix była wykupywana przez PZM. To BSI powinno zależeć na tym, aby jak najwięcej rund było organizowanych w Polsce (przynajmniej na ten moment). Z drugiej strony liczba chętnych powoduje, że może po raz kolejny dojść do licytacji pomiędzy ośrodkami o to, komu ta licencja przypadnie. Oprócz Torunia i Gorzowa, które dysponują najlepszymi stadionami, PZM chce organizować jeden turniej na Stadionie Narodowym. Zawsze chętna do organizacji była Bydgoszcz. Świetne turnieje oglądaliśmy również w Lesznie. Jest niemalże pewne, że po renowacji stadionu do walki o organizację GP przystąpi Wrocław. Wyścig tych klubów może spowodować, że nikt w Polsce nie zarobi na organizacji cyklu.

PZM powinien być pośrednikiem na linii BSI - kluby. Ale ma sens tylko wtedy, jeżeli związek będzie odsprzedawał licencję za te same pieniądze, za które nabył ją od BSI. Drugi warunek konieczny do spełnienia jest taki, że każdego roku musiałaby następować rotacja organizatorów. Gdzieś w tle jest nieszczęsny Narodowy i kolejna próba organizacji "na siłę" turnieju, który w zeszłym roku zakończył się blamażem. PZM chce zmazać wielką organizacyjną plamę. Z drugiej strony proponuję, aby kluby nie przepłacały za organizację GP. Tylko czy znając polskie środowisko żużlowe, takie porozumienie w zakresie organizacji cyklu jest możliwe? Obawiam się, że nie. W tej sytuacji polskie kluby od przepłacenia może uratować tylko jedno - rosnąca ranga SEC, jako alternatywnej imprezy, na której również można zarobić niezłe pieniądze.



Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×