Co dalej z Martinem Vaculikiem? "Najpierw chcę medalu"

Jednym z liderów tarnowskiej Unii jest w tym sezonie Martin Vaculik. Słowak był mocnym punktem swojej drużyny także w Toruniu, gdzie Jaskółki odniosły pewne zwycięstwo nad zespołem KS Toruń.

Konrad Marzec
Konrad Marzec

Wyjazdowa wygrana z Aniołami w stosunku 50:40 sprawiła, że Unia Tarnów jest o krok od wywalczenia brązowego medalu w rozgrywkach PGE Ekstraligi. Drużyna Pawła Barana miała zdecydowanie więcej argumentów po swojej stronie i obnażyła wszystkie słabości zespołu KS Toruń. - Na tę chwilę jest bardzo dobrze. Wygraliśmy to spotkanie, które było bardzo ważne i z tego się cieszymy, ale tutaj nikt nie wpada w hurraoptymizm, bo przed nami mecz rewanżowy i wiemy jaki jest żużel. Trzeba być skupionym i pojechać dobry mecz u nas w Tarnowie - komentuje Martin Vaculik.

Wszystko jednak wskazuje na to, że Jaskółki ponownie sięgną po medal, co w ostatnich latach jest normą dla klubu z województwa małopolskiego. - Świadczy to o tym, że jesteśmy dobrą drużyną. Mamy bardzo duże zaplecze sponsorskie. Chciałbym tutaj podziękować naszemu głównemu sponsorowi, Grupie Azoty, bo naprawdę tacy sponsorzy jak oni trzymają sport na wysokim poziomie. Zdecydowanie za rzadko się o tym mówi. Również chciałbym podziękować naszemu klubowi, prezesowi, kibicom, którzy są wspaniali. To wszystko nas napędza do robienia takich wyników, jakie osiągamy. Każdy powinien się już z nami liczyć, także eksperci przedsezonowi - podkreśla Słowak.

Dużym zaskoczeniem była nawierzchnia przygotowana przez gospodarzy na pierwszy mecz o brązowy medal. Tarnowianie czuli się na niej znakomicie, czego nie można było powiedzieć o liderach KS Toruń, którzy wyglądali na własnym torze jak dzieci we mgle. - Ja nigdy nie jeździłem w Toruniu na tak twardej nawierzchni. Było mi bardzo ciężko się spasować. Bardzo ciężko było coś zrobić jeśli się dobrze nie wyjechało spod taśmy. Ciężko powiedzieć co drużyna z Torunia chciała zrobić, ale najwyraźniej im nie wyszło. Moim zdaniem, każdy powinien jechać na takim torze jaki mu pasuje, a nie robić coś przeciwko danej drużynie - uważa Vaculik.

Dzień przed spotkaniem w Toruniu, zakończył się cykl IME. 25-latek zajął w nim czwarte miejsce wspólnie z kolegą z drużyny, Januszem Kołodziejem. Jak sam przyznaje, odczuwa lekki niedosyt. - Cel minimum został osiągnięty czyli utrzymanie się w pierwszej piątce, ale chciałem powalczyć o medale. Cóż, na scenie indywidualnej mi w tym sezonie nie wyszło. Serdecznie gratuluję medalistom, ponieważ pojechali świetny sezon, prezentowali równą formę i zasłużenie zgarnęli medale. Dobre jest to, że jestem pewny startów w tych rozgrywkach w kolejnym roku. Z każdą imprezą ten cykl jest coraz lepszy i nabiera prestiżu. Świetną robotę robi Eurosport, dzięki któremu ogląda je dziesiątki milionów widzów. To wspaniała promocja dla tego sportu - zaznacza lider Unii Tarnów. Czy oprócz SEC-u, wierzy również w starty w przyszłorocznym cyklu Grand Prix? - Bardzo chciałbym jeździć w Grand Prix. To już teraz zależy tylko od organizatorów. Miałem swoją szansę, lecz nie wykorzystałem jej w Terenzano. Nie ma co narzekać, tylko trzeba to przyjąć na klatę. Jeżeli działacze z Grand Prix będą chcieli mnie tam widzieć, to ja jestem jak najbardziej na tak - deklaruje Vaculik.

Kibice w Tarnowie z pewnością liczą, że po tak udanym sezonie, Martin Vaculik będzie nadal się ścigać dla zespołu Unii Tarnów. On sam zamierza jednak wstrzymać się z deklaracjami aż do zakończenia rozgrywek. - Powiem tylko tyle, że chce się skupić na ostatnim meczu i wszystkie te kwestie pozostania czy odejścia można o nich mówić dopiero po sezonie. Na razie najważniejsze dla mnie jest zdobycie kolejnego medalu dla Unii Tarnów - zakończył.

Czy Martin Vaculik zostanie w Unii Tarnów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×