Łukasz Szmit: Nie rozumiem krytyki licencji dla menedżerów

Mimo wielu przeciwnych głosów, Główna Komisja Sportu Żużlowego nie odstępuje od pomysłu wprowadzenia licencji dla menedżerów.

Damian Gapiński
Damian Gapiński

Kwestia licencji dla menedżerów żużlowych budzi sporo kontrowersji. Z Łukaszem Szmitem, prawnikiem - członkiem Głównej Komisji Sportu Żużlowego, rozmawialiśmy o tym w jaki sposób komisja zamierza respektować postanowienia regulaminu.

WP SportoweFakty: Co GKSŻ zrobi w sytuacji, gdy zawodnika w rozmowach kontraktowych reprezentować będzie osoba nie będąca w świetle przepisów menedżerem, ani rodziną zawodnika, ale mająca od niego pełnomocnictwo do działania?

Łukasz Szmit: To jest kwestia odpowiedzialności dyscyplinarnej.

Dlaczego zamierzacie karać, skoro w świetle przepisów prawa można komuś wystawić pełnomocnictwo do działania?

- Można, ale my określamy kwalifikowane czynności zarezerwowane dla menedżerów. Jeżeli ktoś tego nie przestrzega, to narusza regulamin.

Ale nie narusza przepisów prawa?

- Nie musi. Pamiętajmy, że na podstawie ustawy o sporcie, PZM ma prawo regulować całokształt przepisów sportowych i dyscyplinarnych związanych z tym sportem. I to robimy.

Czy te regulacje mogą być sprzeczne z przepisami prawa powszechnie obowiązującego?

- Nie mogą, ale takie nie są. Nadajemy licencję menedżera tak samo, jak nadajemy je toromistrzom czy sędziom.

Czy GKSŻ dysponuje danymi i wie ilu w środowisku żużlowym funkcjonuje menedżerów?

- Nieoficjalnie jest ich maksymalnie kilkunastu.

O co zatem tak naprawdę toczy się ta batalia? Przecież nawet jeżeli wszyscy wykupią licencje, to GKSŻ z wniesionych przez nich opłat zyska niecałe 20 tysięcy złotych?

- Ale tutaj nie chodzi o pieniądze. Generalnie to same kluby postulowały, aby uregulować kwestię menedżerów. Po drugie - jest bardzo wiele błędów w kontraktach i mamy bałagan w dokumentach.

Czy prostszym rozwiązaniem nie byłoby odsyłanie kontraktów do poprawki ze względu na błędy formalne?

- Alternatywą jest wprowadzenie licencji dla menedżerów i to właśnie próbujemy zrobić.

W jaki sposób GKSŻ zamierza sprawdzić, kto w imieniu zawodnika prowadził negocjacje i czy posiada on licencję menedżera?

- Mamy swoje źródła. Już nawet teraz wiemy, kto w imieniu zawodników negocjuje.

Żadnej z dyscyplin nie udało się uregulować kwestii menedżerów. Co zrobi GKSŻ gdy okaże się, że również w żużlu jest to niemożliwe?

- To trudno. Rozmawialiśmy z menedżerami. Co do zasady nie ma sprzeciwu. Chcieli mieć jednak pewne przywileje.

Których im nie daliście?

- Nie były one możliwe do spełnienia, bo wykraczały poza obowiązujące ramy prawne.

To może spowodować, że nie będą zainteresowani wykupem licencji i powracamy do tematu: jak im udowodnić, że w imieniu zawodnika negocjowali kontrakt?

- Za pośrednictwem materiałów dowodowych.

W wielu przypadkach to są rozmowy. Materiałem dowodowym będzie słowo przeciwko słowu. GKSŻ da wiarę takiemu tłumaczeniu?

- To zależy od okoliczności. Generalnie jednak nie przejmowałbym się tym, czy uda się udowodnić. To jest tak jak z kradzieżami samochodów. Załóżmy, że udaje się złapać 20 procent złodziei. Ale to nie oznacza, że nie należy ich ścigać. Tak samo jest z menedżerami.

A czy to nie jest przypadkiem tak, że w świetle małej liczby zawodników gwarantujących odpowiednią zdobycz punktową i zaciekłej walki klubów o nich, działacze chcą się pozbyć menedżerów uznając, że to oni są winni podbijania stawek?

- Nie znam powodów, dla których kluby postulowały o uregulowanie tej kwestii. Nie rozumiem też, dlaczego ma miejsce tak zaciekła krytyka tego rozwiązania. Po roku ocenimy, w jakim zakresie udało się to zrealizować. Pojawią się na pewno jakieś wnioski i w przypadku, gdy stwierdzimy, że coś należy zmienić, to tak zrobimy.

Rozmawiał Damian Gapiński.



KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy wprowadzenie licencji dla menedżerów to dobry pomysł?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×