Władysław Gollob: Będziemy realizować pomysł, który jeszcze nikomu w Polsce nie wpadł do głowy

Nowy właściciel ŻKS Polonia Bydgoszcz SA Władysław Gollob w rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o kulisach przejęcia spółki, budowaniu zespołu i planach na najbliższy sezon.

Andrzej Matkowski
Andrzej Matkowski

WP SportoweFakty: Kiedy przejmował pan żużlową Polonię, nad spółką "wisiał" dług w wysokości około 5 milionów złotych. Jaka zatem była pana motywacja do odkupienia akcji tak zadłużonej spółki?

Władysław Gollob: Motywacja była czysto sportowa, jeśli chodzi o samo podjęcie decyzji. Tego długu nie było 5 milionów, tylko 4 miliony z dużym hakiem, jak to mówią górale. Warunkiem odkupienia akcji spółki była gwarancja miasta, które wspomaga klub w sposób tak istotny, że bez tej pomocy egzystencja bydgoskiej Polonii byłaby niemożliwa. W rozmowach z miastem pojawiła się wartościowa propozycja pomocy i dużej życzliwości, którą miasto zadeklarowało dla uratowania bydgoskiego żużla. Poza tym, jestem z Polonią związany - oczywiście z przerwami - od 1965 roku. W latach 60-tych pełniłem tutaj funkcję szefa technicznego, potem życie różnie się układało. Od momentu, kiedy synowie zaczęli czynnie uprawiać żużel, czyli od 1987 roku, jestem blisko dyscypliny. Przez ten czas nabrałem wielu dziwnych doświadczeń, które teraz ułatwiają mi prowadzenie klubu.

Wspomniał pan o zapewnieniu władz Bydgoszczy dotyczącym dofinansowania klubu. Prezydent Bruski informując o sprzedaży akcji powiedział o kwocie 8 milionów zł przez kolejne cztery lata. Czy na tych czterech sezonach się skończy, czy też miasto będzie wspierało klub w dłuższej perspektywie?

- Co będzie po czterech sezonach nie wiem, ale jeżeli będzie nam się układał wynik - nie mówię tu o jakichś aspiracjach ekstraligowych - który będzie satysfakcjonował klub, działaczy i władze miasta, to jestem przekonany, że po tym okresie, albo nawet pod jego koniec, uda się wyprosić w mieście pieniądze, które umożliwią nam zdecydowany rozwój.

Po sfinalizowaniu spraw związanych z odkupieniem akcji nie miał pan zbyt dużo wolnego czasu i od razu wziął się pan za budowanie składu drużyny na nowy sezon.

- Rzeczywiście, przejąłem klub w listopadzie i hierarchia działań polegała na tym, że pierwszą sprawą były długi wobec zawodników. Równolegle musieliśmy spłacić pół miliona długu, który był wymagany przez bank. Zaangażowaliśmy tu spore środki zewnętrzne, żeby podołać tym zobowiązaniom. Do końca roku udało się te sprawy wyprowadzić na zero, tzn. klub nie jest winien nikomu nic, poza wcześniej zaciągniętymi długami w firmach i banku - to w dalszym ciągu na nas ciąży.

Podstawowy skład zespołu to zawodnicy wychowani w Bydgoszczy lub związani z naszym miastem. To powinno podobać się kibicom, ale czy taki skład zapewni skuteczną rywalizację w lidze?

- Ja jestem optymistą. Uważam, że ta koncepcja budowania "własnego" składu, maksymalnie jak to jest możliwe, bo dysponujemy pięcioma młodzieżowcami oraz zawodnikami, którzy mieli związek z Polonią - Curyło to wychowanek bydgoski, Jędrzejewski to bydgoszczanin, Kudriaszow jeździł w Polonii w poprzednim sezonie, Kułakow miał kontrakt w Bydgoszczy kilka lat temu, a poza tym jest mocno wspierany przez miejscowych sponsorów, którzy pomogą mu w przygotowaniu technicznym i sprzętowym do sezonu. Udało się wyperswadować zawodnikom, że najpierw rozwój kariery, a potem ewentualne większe pieniądze. Nie stać mnie było na wydatek przeszło 300 tysięcy złotych na takiego zawodnika jak Miśkowiak, czy Kościecha. W międzyczasie wpłynęło do naszego biura około piętnaście rozmaitych propozycji zaangażowania zawodników z zewnątrz, ale ja mam wieloletnie doświadczenie i wiem, co zostało w Polonii po Protasiewiczu, Walasku, Sawinie, Krzyżaniaku, no i tą litanię można by ciągnąć bardzo długo. Ci zawodnicy owszem, chętnie brali dobre pieniądze z Polonii, natomiast z Polonią nie mieli żadnego związku. W przeciwieństwie do wcześniejszych wydarzeń, kiedy to ledwo żywi zawodnicy, ledwo żywi powtarzam, walczyli o pozycję klubu w latach 90-tych. Nie będę wymieniał z nazwiska, ale kibice doskonale wiedzą, kto łamał obojczyk i za tydzień siadał na motocykl, i robił 7-8 punktów, a był również taki zawodnik, który ledwie żywy wsiadał na motocykl i trzy biegi wygrywał właśnie po to, żeby Polonia utrzymała pozycję ekstraligowca. I to było główne założenie. Będziemy przegrywać, na pewno, ale obiecuję kibicom, że wola walki będzie na najwyższym poziomie. Sport sprowadza się do rywalizacji o wynik, także bez rywalizacji, bez tych przegranych, nie byłoby sensu uprawiania sportu w kręgu tych 3-4 drużyn, które między sobą rywalizują tylko o mistrzostwo Polski.

Drużyna składa się głównie z miejscowych zawodników, ale wspólne przygotowania do nowego sezonu rozpoczęły się później, niż w poprzednich latach. Skąd to opóźnienie?

- To wynika z mojego dotychczasowego doświadczenia. Początek stycznia to jest jeszcze bardzo długi dystans do przygotowania zawodników do sezonu. Natomiast ciągnięcie, tak jak to jest w zwyczaju w klubach żużlowych, że zaczynają na początku grudnia, albo wręcz w listopadzie przygotowania, to wprowadza zniechęcenie wśród zawodników. Oczywiście na początku trenują oni intensywnie, ale później przychodzi okres zmęczenia, zniechęcenia. Duży w tym udział ma pora roku, bo wiosną organizm jest biologicznie zmęczony. Wobec tego doszedłem do wniosku, a poparte to jest przygotowywaniem Tomka, Jacka i zawodników, z którymi miałem wcześniej do czynienia, że intensywny trening dobrze prowadzony w ciągu dwóch miesięcy, tzn. styczeń, luty i tydzień lub dwa marca, które poprzedzają sezon, daje znacznie większe wyniki, niż takie ciągnięcie treningu bez odpoczynku zawodnika, bez odświeżenia, oni po prostu się męczą. I zwykle jest tak, że w połowie lutego przestają trenować i to do niczego nie prowadzi. Takie jest moje zdanie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×