Leigh Adams - niekoronowany król cz. VI

Po deszczu zawsze wychodzi słońce, więc kampania 1992 przyniosła Leigh pierwszy indywidualny sukces międzynarodowy. 23 sierpnia na owalu w Pfaffenhofen an der Ilm Australijczyk wywalczył tytuł IMŚJ.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Leigh Adams PAP / Adam Ciereszko / Na zdjęciu: Leigh Adams
Zapatrzony w poczynania Todda Wiltshire'a, Adams z tygodnia na tydzień stawał się coraz większym profesjonalistą. Gdy sprowadził do Anglii miłość swojego życia, Kylie, postanowił również zatrudnić mechanika w pełnym wymiarze godzin. Chłopak głęboko wierzył, że decyzje te pomogą mu stać się lepszym zawodnikiem, lecz najpierw popsuły one jego relacje z Norriem Allanem, z którym mieszkał w wynajętym mieszkaniu w Bristolu. Z czasem atmosfera stała się na tyle niezdrowa, że Leigh i Kylie wyprowadzili się od Norriego i przenieśli do Swindon, gdzie zatrzymali się u związanego z Rudzikami Neila McCarthy'ego. - Mieliśmy małą sypialnię z podwójnym łóżkiem i właściwie żyliśmy na walizkach - wspomina australijska legenda speedwaya. - Nie mogliśmy nawet zamykać drzwi, ponieważ miejsce do spania zajmowało cały pokój. Brakowało też szafy i stąd te wszechobecne walizki. Bez względu na wszelkie niedogodności byliśmy jednak szczęśliwi, gdyż czuliśmy namiastkę niezależności - dodaje. Pomimo tego, że drogi Adamsa i Allana się rozeszły w dość nieciekawych okolicznościach, to Leigh bardzo sobie ceni pomoc człowieka, który nie tylko doradzał mu w sprawach sprzętu, ale pomagał też negocjować wysokość kontraktu w lidze brytyjskiej. Jeździec z Antypodów jako dwudziestoletni żółtodziób nie orientował się w tych wszystkich cyferkach determinujących umowy, a nauczony współpracą z Ivanem Maugerem i Shawnem Moranem Norrie nie tylko załatwił za swojego podopiecznego wiele spraw, ale i wytłumaczył mu mnóstwo niuansów rządzących żużlową ekonomią.
Kto wie jak potoczyłby się dla Leigh sezon 1992, gdyby nie poprzednia kampania, która oprócz wielu rozczarowań przyniosła "Kangurowi" sporo nauki. Wszystko dzięki startom w barwach Motoru Lublin, gdzie największa gwiazdą był Hans Nielsen, znany również jako "Profesor z Oksfordu". Adams wystąpił w dziewięciu spotkaniach ligi polskiej, a chwile spędzone z Duńczykiem uważa za bezcenne. - Zawsze spotykaliśmy się na lotnisku i razem podróżowaliśmy - opowiada. - To było naprawdę fajne. Uważałem go za swojego idola, a tu nagle razem z nim latam po świecie, śpię w hotelu i w ogóle. On zawsze zajmował podwójne łóżko. Ja mogłem spać na podłodze, kanapie lub gdziekolwiek indziej, ale przecież byłem uczniem. Niemniej jednak zdobyłem mnóstwo doświadczenia przebywając w jego towarzystwie, podglądając jak jest zorganizowany i jak przygotowuje sprzęt do zawodów. Motor Lublin w kampanii 1991 wywalczył srebrny medal drużynowych mistrzostw Polski, a rok później uplasował się na piątym miejscu w najwyższej klasie rozgrywkowej. To o wiele lepiej niż Swindon Robins, którzy w tym samym czasie dwukrotnie zajmowali ostatnią lokatę w tabeli British League. W sezonie 1992 Adams na Wyspach osiągnął imponującą średnią 9,73, natomiast w barwach "Koziołków" na trzydzieści odjechanych wyścigów wygrał aż dwadzieścia dwa. - W Lublinie zawsze zostawał mój motocykl, a ja tylko przylatywałem na mecze razem z silnikiem - Leigh wspomina dawne czasy. - To wydaje się dziś zabawne, gdyż obecnie zawodnicy na każdy typ nawierzchni mają inną jednostkę napędową. Ja wówczas posiadałem trzy silniki, a do Polski zawsze zabierałem ze sobą ten najlepszy. Brałem go jako bagaż podręczny. To był Godden, a ja musiałem mieć wtedy ramiona jak goryl. Wtedy jednak wszyscy tak robili - silnik przechodził przez kontrolę bezpieczeństwa, po czym w samolocie lądował pod siedzeniem. Dziś jest to nie do pomyślenia.

Na początku lat dziewięćdziesiątych "Kangur" nie miał jeszcze zbytniego zaufania do polskich kolegów z toru. Wiadomo, że wówczas kraj nad Wisłą dopiero pukał do bram speedwayowego raju, więc Adams podróżował z silnikiem po prostu ze strachu przed tym, że pod jego nieobecność ktoś mógłby się nim "zaopiekować". Zresztą trudno się dziwić jeźdźcowi z Antypodów, który pewnego razu przeżył w Lublinie przygodę rodem z niskobudżetowego filmu gangsterskiego.

- To zdarzyło się po zakończeniu któregoś sezonu, kiedy przyleciałem, żeby załatwić sprawę kontraktu na kolejne rozgrywki - opowiada. - Klub był mi winien trochę pieniędzy, a na miejscu pojawił się facet, który rozwiązał te problemy, więc bez przeszkód przedłużyłem umowę. Wychodząc z klubowego biura zauważyłem należącego do tego gościa S-klasowego Mercedesa z silnikiem V12, czyli naprawdę zwrotne auto jak na tamte czasy. "Fajny wóz", skomentowałem, a mężczyzna dał mi kluczyki i powiedział, że mogę się przejechać. "Gazu, gazu", usłyszałem tuż po wyjechaniu na miasto. "Nie, bo policja nas zatrzyma", odpowiedziałem, po czym ten gość wyciągnął niebieskiego koguta, zamocował go na dachu i już wszyscy zjeżdżali nam z drogi, gdyż myśleli, że jedziemy radiowozem! Wskazując na kokpit, zacząłem kolejny dialog: "Nie boisz się, że ci ukradną ten telefon i zestaw stereo?". "W ogóle", odparł mój rozmówca, wyjął ze schowka pistolet i wręczył mi go! Tak więc prowadziłem samochód, trzymając jednocześnie broń i myśląc: "Co ja do cholery wyprawiam?!". Szybko oddałem mu giwerę, a on zabrał mnie do swojego wielkiego domu z ogromną bramą, przy której stał strażnik. W posiadłości trwał akurat remont, więc kręciło się wokół mnóstwo ludzi. To było niczym scena z filmu "Ojciec chrzestny".

Historię z mercedesem i pistoletem Leigh wspomina dziś z rozbawieniem, podobnie jak turniej jubileuszowy Krzysztofa Okupskiego w Gorzowie Wielkopolskim. Adams na torze przy ulicy Kwiatowej zwyciężył z 14 punktami na koncie, a w nagrodę otrzymał... fotel, na którego podłokietnikach wyrzeźbiono lwie głowy. - Zabrałem go ze sobą do Lublina, gdzie jeździł też Hans Nielsen, który stwierdził, że to całkiem fajny mebel - opowiada. - W takim razie wymieniłem ten fotel na klika skrzynek narzędziowych czy coś w tym stylu.

Sezon 1992 dla "Kangura" z Mildury układał się wyśmienicie już od samego początku. Młody zawodnik sięgnął na ojczystej ziemi po tryplet, czyli złoty medal mistrzostw stanu Wiktoria, mistrzostwo kraju U21 oraz tytuł indywidualnego mistrza Australii. Chłopak od jakiegoś czasu przestał się również stylizować na "Profesora z Oksfordu" i czarne kombinezony porzucił na rzecz czerwonych. Kolor ten szybko stał się jego znakiem rozpoznawczym. Punktem zwrotnym dla Adamsa była również przesiadka z silników marki Godden na GM-y zakupione od Petera Johnsa, a strzałem w dziesiątkę okazało się nawiązanie współpracy ze słynnym tunerem Otto Weissem, co udało się dzięki pomocy Jamesa Eastera. Niemiecki specjalista narzucał specyficzne warunki kooperacji i do opieki nad przygotowanym przez siebie sprzętem wyznaczał konkretne osoby, co dla Leigh wiązało się z wystawieniem na próbę wielu przyjaźni.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×