Mówili, że to "czub", a okazał się cwaniakiem. Kariera Janusza Ślączki nabiera rozpędu

- To wszystko przez chorego psychicznie trenera. Nie dogadywałem się z tym "czubem" i dlatego też zmieniłem klub - powiedział w maju 2012 roku Mariusz Fierlej. Miał na myśli Janusza Ślączkę, który wówczas był trenerem Orła Łódź.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
Janusz Ślączka WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Janusz Ślączka

Za swoje słowa żużlowiec został ukarany przez Główną Komisję Sportu Żużlowego. Fierlej zachował się niegodnie, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jego słowa są jednak dowodem na to, że Janusz Ślączka jest postacią, która wywołuje emocje. Dla jednych pozytywne, dla innych mniej. Co prawda takich osób w polskim żużlu nie brakuje, ale ilu z nich ma tak dobrą opinię, jak Ślączka? Opinię ludzi, którzy w tym sporcie coś znaczyli.

- Jako trener spisuje się doskonale - mówi Marta Półtorak, z którą współpracował on w stolicy Podkarpacia. - Dzisiejsi szkoleniowcy są nie tylko od trenowania zawodników, bo ci sami są przygotowani. Trener sprawdza się także w spółce. Janusz jest bardziej menedżerem. W takiej roli spisuje się świetnie. Żeby osiągać sukcesy, trzeba mieć odpowiednią drużynę i budżet. W czasie naszej współpracy awansowaliśmy do Ekstraligi. W dodatku osiągnęliśmy to w walce sportowej, a nie stolikowo. To należy uznać za sukces. To, co działo się w Rzeszowie przez dwa ostatnie lata to była kwestia odpowiedniego budżetu - przyznaje była prezes rzeszowskiego klubu, na której oczach trenerska kariera Ślączki się rozwijała.

Od nowego sezonu już nie będzie się to działo w Stali BETAD Leasing Rzeszów. - Tam jest dużo niewiadomych - mówi Ślączka. - Chcę walczyć o dobre wyniki. Jeśli one są, to jest to satysfakcjonujące dla trenera. A samo przeżycie, tak jak miałoby to miejsce w Rzeszowie, to mnie nie interesuje - nie owija w bawełnę sam zainteresowany. Nigdy zresztą tego nie robił. Zawsze walił prawdę między oczy.

- To trener, który pewne rzeczy potrafi poukładać tak jak chce - twierdzi Jacek Gajewski. - Przekonałem się o tym na własnej skórze, kiedy ubiegłym roku jechaliśmy mecz w Rzeszowie. W kwestii przygotowania toru potrafił pewne sprawy bardzo dobrze poprowadzić. Nawierzchnia była wtedy dużym atutem jego zespołu - mówi menedżer Get Well Toruń, który w sezonie 2015 przegrał przy Hetmańskiej 40:49.

No to jak jest z tym Ślączką? "Czub" czy "prawdziwy menedżer"? A może inne określenie bardziej oddaje jego osobowość? - Cwaniak - mówi bez zastanowienia Witold Skrzydlewski.

Czy jest większy cwaniak od Ślączki? - Nie ma. Trener na trochę wybył do swojego miasta i wrócił. Po to go wzięliśmy, żeby w przyszłości nie miał na swoim koncie spuszczania drużyny do ligi niższej. A do tej pory Janusz Ślączka tego unikał. Najgorsze, że ma skład, który ja mu wytypowałem. Jeśli nie będzie mu szło, to powie "przepraszam, nie ja tworzyłem skład" - komentuje prezes klubu z Łodzi.

Janusz Ślączka i Witold Skrzydlewski - trener i prezes, którzy regularnie zaczepiali się w mediach. Jeden kupował pampersy, a drugi rewanżował się koniakiem, wodą mineralną i chusteczkami. - Bo jak będzie mocno płakał, to żeby się nie odwodnił, niech sobie przepije - mówił dwa lata temu trener klubu z Rzeszowa, który utarł nosa byłemu pracodawcy, pokonując go w finale Nice PLŻ.

W tym roku prezes Orła kupił dla swojego przyjaciela książkę "Ucz się miłosierdzia". Ślączka wrzucił ją do samochodu i obiecał, że przeczyta. Czy Skrzydlewski będzie sprawiał mu kolejne prezenty?  - Na pewno czymś tam go jeszcze zaskoczę - śmieje się. Pampersów już jednak nie należy się spodziewać. - Teraz są już nowsze rzeczy, panowie po 40-stce używają wkładek - żartuje Ślączka.

Środowisko ceni nowego szkoleniowca Orła Łódź. W wielu wypowiedziach na jego temat powtarza się jeden wątek. - To osoba znakomicie orientująca się w regulaminie - uważa Sławomir Kryjom. Podobnego zdania jest Marta Półtorak. - I właśnie taka jest rola trenera - mówi.

Ślączka nie ma sentymentów. - Wielu zawodników, z którymi się ścigał, jest jeszcze czynnymi sportowcami - opowiada Witold Skrzydlewski. - Nie mają oni jednak u niego łatwiej i nie mogą na tym skorzystać poprzez znajomość. Jesteś dobry? Wystawimy cię. Jesteś słaby? Mimo, że jesteś moim kolegą, do widzenia. Nie wszyscy zawodnicy przez to go kochają. Na trenera nie można wpłynąć, żeby pojechał ten lub tamten. Pan Ślączka ma kręgosłup, a nam potrzebny jest trener, który powie "tak ma być" i "tak jedziemy" - tłumaczy główny sponsor Orła. Ślączka idealnie wpisuje się w wizję drużyny, którą nakreślił jego przełożony.

W czasie swojej pracy rzadko miał on jednak drogę usłaną różami. 45-latek w większości sytuacji potrafił się jednak odnaleźć, na co zwraca uwagę Jacek Gajewski. - Pracował chwilami w trudnych warunkach. Trafiał do różnych klubów. W Rzeszowie momentami było trudno z finansami. Poza tym miał czasami nad sobą ludzi, którzy byli i są silnymi osobowościami. Potrafił jednak wiele spraw sobie poukładać. Większość decyzji dotyczących prowadzenia drużyny czy kontraktowania zawodników było podejmowanych przez niego lub miał na nie duży wpływ - przyznaje.

Janusz Ślączka poza żużlem to dusza towarzystwa. Tak przedstawia go Marta Półtorak. - Absolutnie to człowiek miły i uprzejmy. Jego zaletą jest też to, że potrafi odnaleźć się w każdym towarzystwie. To też świadczy o jego zdolnościach komunikacyjnych. Jest to osoba niezwykle optymistyczna i pogodna. To, że Janusz będzie pracował jako trener w Łodzi bardzo dobrze o nim świadczy. Pan prezes Skrzydlewski cenił sobie czas, kiedy razem współpracowali. Jeśli chodzi o Janusza Ślączkę, mogę się wypowiadać w samych superlatywach. To dla mnie szalenie pozytywna postać. Oby więcej takich w żużlu - mówi. - Janusz to niezwykle koleżeński człowiek - wtóruje jej Sławomir Kryjom.

Ich zdanie podziela Jacek Gajewski, który słusznie zauważa, że jego charakter pomaga mu w pracy. - Uważam, że ma niezły kontakt z zawodnikami, a czasami nie jest łatwo się z nimi dogadać - twierdzi menedżer klubu z Torunia. - Każdy klub, który pozyska takiego trenera, może na tym tylko skorzystać - dodaje była prezes rzeszowskiego klubu.

Czy Orzeł skorzysta? Przekonany o tym jest Witold Skrzydlewski. - Kiedyś pan Ślączka był trenerem Miszkolca, a myśmy wygrywali wszystkie mecze. Ostatnie spotkanie u siebie jednak przegraliśmy. Zobaczyłem, że mam do czynienia z trenerem i cwaniakiem. Wtedy zakochałem się - choć broń Boże nie zmieniam orientacji - w trenerze Ślączce - mówi. 

Czy Janusz Ślączka wprowadzi Orła Łódź do PGE Ekstraligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×