Paweł Przedpełski: Nie jeżdżę dla pieniędzy, ale dla medali. Nie ma już śrub, które mi przeszkadzały

Paweł Przedpełski skończył wiek juniora. Czy jako senior będzie równie skuteczny? Zawodnik Get Well Toruń mówi, że wyjął z ciała śruby i blachy, pozostałość po operacjach w 2015 roku, i czuje się gotowy do walki o najwyższe cele.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Paweł Przedpełski i Greg Hancock Ten ostatni jeszcze w Get Well WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski i Greg Hancock. Ten ostatni jeszcze w Get Well

WP SportoweFakty: W tym roku zaczyna pan starty, jako senior. Mówi się, że dla zawodnika jest to duże wyzwanie. Jak będzie?

Paweł Przedpełski (żużlowiec Get Well Toruń, reprezentant Polski): Zabawne jest to, że wszyscy mówią o trudnym pierwszym roku, tylko nie zawodnicy. Ja to próbuję wytłumaczyć sobie tak, że nic się nie zmienia. Przybyło mi lat, będę jeździł pod innym numerem, ale tory będą te same, rywale i liga też. Odpadnie mi bieg juniorski, ale za to będę miał cztery starty w meczu. Ciężko się przygotowuję, tragedii nie będzie.

Z pańskich słów wynika, że ten przeskok z wieku juniora do seniora trzeba sobie dobrze poukładać w głowie.

- Dokładnie. Niczego więcej nie potrzeba. Co roku ktoś robi ten krok. Jeśli był dobrym juniorem, to jako senior też sobie da radę. Ktoś mógłby powiedzieć, że jako junior mogłem osiągnąć więcej. Mogłem, ale kontuzje dawały mi w kość i pewnych spraw nie zdołałem przeskoczyć. Cały ubiegły rok jeździłem z blachą i śrubami. To miało na mnie wpływ, choć w pewnym momencie oswoiłem się z myślą, że mam w środku obce ciało.

Polecamy: Ostatnie godziny sprzedaży kalendarza żużlowego! Nie zwlekaj!

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

Skąd wzięły się te śruby i dlaczego nie mógł ich pan wyjąć wcześniej?

- Śruby były pozostałością po operacjach w 2015 roku. A nie mogłem ich wyjąć, bo w tamtym roku miałem dwie narkozy i doktor Damian Janiszewski stwierdził, że to byłoby zbyt duże obciążenie dla organizmu. Lekarz słusznie mi to odradził, bo znieczulenia mają wpływ na człowieka. Ja to odczuwałem. Śruby wyjąłem dwa miesiące temu, już po sezonie. W ten rok wchodzę na czysto. Swoją drogą to chciałbym o coś prosić. Mogę?

Nie ma problemu.

- Doktor Janiszewski, który składał nie tylko mnie, ale i kolegów z drużyny, ma teraz kłopoty. Dziś to jemu potrzebna jest pomoc, bo jest ciężko chory, ma raka płuc. To jest młody człowiek, ma 39 lat. Bardzo proszę wszystkich o odwiedzenie strony www.pomocdladamiana.pl (strona zostanie uruchomiona do końca stycznia - dop. aut.), bo każda złotówka się liczy. Jest szansa, że nasz anioł stróż pojedzie za granicę, ale to leczenie jest bardzo kosztowne.

Smutna i przykra sprawa, bo przypomina nam o tym, że są rzeczy ważniejsze niż to, czy Przedpełski udanie przejdzie w wiek seniora. Wróćmy jednak do naszego dzielenia włosa na czworo. Mówił pan, że będzie inny numer na plecach. Skąd ta pewność? Jest was sześciu.

- Nie mam pewności, żaden z nas jej nie ma. Będę jednak robił wszystko, żeby załapać się do składu i jechać jak najczęściej.

Gdyby się panu udało przebić i zrobić karierę, to KS Toruń mógłby mówić o złamanej klątwie. W tym klubie od lat nie udało się wyszkolić dobrego zawodnika. Ostatnim był Adrian Miedziński, ale to było wiele lat temu.

- Wtedy, z Adrianem, był jeszcze Karol Ząbik. To był wielki talent, ale zniszczyły go kontuzje. Szkoda, bo on byłby świetnym zawodnikiem. Jest jednak Adrian, który od lat jeździ na wysokim poziomie. Liczę, że ze mną będzie tak samo.

Słyszałem jednak ekspertów mówiących, że Paweł już się nasycił sukcesami w wieku juniora i nie ma ochoty na więcej.

- To nie jest prawda. Nie jeżdżę po to, żeby być przeciętnym czy słabym zawodnikiem. Mam ambicje, żeby jeździć na wysokim poziomie. Zdarzają mi się gorsze spotkania, ale mistrzowie też mają swoje wpadki. Żaden zawodnik nie da gwarancji ciągłej jazdy na wysokim poziomie. Zapewniam jednak, że poświęcam się żużlowi w stu procentach i mam ochotę na więcej.

Ktoś jednak powiedział mi, że pan nie musi, bo jest pan z bogatego domu i nie ma tej finansowej motywacji pchającej człowieka do przodu.

- Nie jeżdżę dla pieniędzy. Kiedy staję pod taśmą, to nie przeliczam punktów na złotówki. Pewnie, że to moja praca, że daje mi chleb i nie wolno kłamać, że jest inaczej. Pieniądze są ważne, bo pozwalają przygotować sprzęt, kupić silniki, zrobić serwis. Na pewno jednak nie jest tak, że nic nie muszę, bo mam. Ja tak tego nie czuję.

Spotkałem się z opiniami, że w sezonie 2016 stracił pan tego zęba, a ważniejsze dla pana były pochwały Hancocka i przybijanie z nim piątek.

- Ktokolwiek popatrzy na Grega, to chciałby osiągnąć tyle co on i być takim samym człowiekiem. Dla mnie również jest to wzór do naśladowania, prywatnie i sportowo. Podpatruję go, kiedy trzeba przybijam piątki, ale najbardziej cieszy mnie, jak przyjadę z nim na 5:1. Dla mnie jest ogromnym wyróżnieniem to, że mogę z nim jeździć, że jesteśmy na ty, że on wie, kim ja jestem. Parę lat temu oglądałem go tylko w telewizji, a teraz jestem obok i mogę skorzystać podpatrując jak on to robi.

Byle tylko nie poznał pan recepty na jego starty, bo jazda Hancocka jest efektywna, ale nie efektowna.

- Jest jednak bezpieczna, bo ucieka ze startu i nie musi się szarpać. Przyznam, że drapię się po głowie i zastanawiam, jak to jest, że ma takie fenomenalne starty, ale jeszcze nie zgłębiłem tej tajemnicy.

To prawda, że trzeba było za panem dwa lata chodzić, żeby zdecydował się pan wstąpić do żużlowej szkółki?

- Jeździłem z bratem Łukaszem i jemu pomagałem w trakcie treningów i zawodów. Wtedy mnie to nie grzało, nie miałem ciśnienia. Wystarczyło mi, że jestem z bratem. Bez ciśnienia, na luzie. Ciągle mnie jednak namawiali. W końcu przygotowali dla mnie motocykl i powiedzieli wsiadaj i przejedź się. Pomyślałem, że jak tego nie zrobię, to będzie siara. Wsiadłem i do dzisiaj siedzę.

A Łukasz?

- Też jeździ. Razem przygotowujemy się do sezonu. On miał swoje prywatne problemy, które go przystopowały. W tym sezonie będzie startował w Poznaniu, ale trzymam za niego kciuki i wierzę, że jeszcze pojedziemy w parze w klubie PGE Ekstraligi. Wielu jest takich, co dopiero po latach zaskakują. Najlepszym przykładem Jason Doyle.

Słyszałem, że Łukasz nie ma takiego talentu, jak pan?

- Łukasz na zimowych treningach strasznie się katuje. Aż mu się czasem dziwię, że jest taki zawzięty. Dziwię się też, że mimo takiej pracy w sezonie nie zawsze mu wychodzi.

Czyim wychowankiem jest Przedpełski? Rodziców czy klubu?

- Gdyby nie rodzice, to na pewno by mnie nie było. Mama z tatą przyczynili się do tego, że jestem w tym miejscu, w którym jestem. Klub jednak też sporo mi pomógł. Wychodzi pół na pół, czyli jestem wychowankiem rodziców i klubu.

Dariusz Ostafiński

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Przedpełski zrobi karierę na miarę Hancocka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×