Najlepsi żużlowcy mogą stracić lukratywne kontrakty w polskiej PGE Ekstralidze

Rewolucja w PGE Ekstralidze. Klubom przestanie się opłacać zatrudniać więcej niż dwóch zawodników startujących w Grand Prix i Speedway Euro Championship. Gwiazdy stracą kasę, a część może też stracić pracę.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Na zdjęciu od lewej: Bartosz Zmarzlik, Jason Doyle i Greg Hancock WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu od lewej: Bartosz Zmarzlik, Jason Doyle i Greg Hancock

Ekstraliga Żużlowa mocno zastanawia się nad wprowadzeniem limitu zawodników z cyklu Grand Prix i Speedway Euro Championship. W sezonie 2018 kluby mogłyby nadal kontraktować nieograniczoną ilość żużlowców walczących o medale mistrzostw świata i Europy, ale w meczu mogłyby wystawić tylko jednego z nich.

Co nowy pomysł oznacza w praktyce? Weźmy pod lupę skład mistrza Polski. Stal Gorzów ma w kadrze trzech zawodników z GP (Bartosz Zmarzlik, Niels Kristian Iversen, Martin Vaculik) i jednego z SEC (Krzysztof Kasprzak). Zgodnie z nowym pomysłem, Stal mogłaby ich wszystkich zakontraktować na sezon 2018, ale w ligowym meczu mogłaby wystawić tylko jednego z nich. W praktyce gorzowianie pewnie skreśliliby dwóch z czterech wymienionych zawodników, bo żużlowe kluby kontraktują pięciu seniorów jadących w meczu i jednego, bardzo rzadko dwóch rezerwowych.

Chęć wprowadzenia limitu jest podyktowana tym, że w sezonie 2018 PGE Ekstraliga ma jeździć od piątku do niedzieli. W sobotę też, ale pod warunkiem, że na ten dzień nie będą zaplanowane zawody Grand Prix lub SEC. Przy kolejce rozłożonej na trzy dni zwiększa się jednak ryzyko kolizji terminów. Wystarczy, że turniej mistrzostw świata czy Europy zostanie przełożony z powodu kiepskiej pogody z soboty na niedzielę. Do tego trzeba dodać, że treningi przed Grand Prix są w piątek.

Dziś jest tak, że przełożenie GP czy SEC na termin ligowej kolejki powoduje, że mecze PGE Ekstraligi są odwoływane i przenoszone na inny termin. Jeśli Zmarzlik nie może dotrzeć na zawody w Polsce, bo musi startować w przełożonym Grand Prix, to jego Stal Gorzów też nie jedzie. Nawet jeśli ma mecz u siebie, a wszystkie bilety są sprzedane.

ZOBACZ WIDEO Mama Roberta Lewandowskiego: Liczę na finał mistrzostw świata z udziałem Polski i Roberta
Wprowadzenie limitu na żużlowców jeżdżących w GP i SEC ma sprawić, że kolejne rundy będą się odbywały bez zakłóceń. Nawet, jeśli jeden z turniejów zostanie przeniesiony na dzień ligowej kolejki. W takiej sytuacji kluby będą wpisywały swoich uczestników cyklu do składu i stosowały za nich zastępstwo zawodnika. Wspomniany wyżej Zmarzlik mógłby sobie wówczas jechać w przełożonym Grand Prix, bo w czterech przypisanych mu w programie meczowym biegach pojechaliby jego koledzy z drużyny. Tak właśnie działa zastępstwo zawodnika.

Jeden zawodnik z GP lub SEC w składzie drużyny plus możliwość zastępstwa zawodnika to ogromny komfort dla klubów. W tej chwili jest tak, że działacze mają u siebie po trzech czy nawet czterech uczestników obu cyklów. W sobotę nerwowo przygryzają palce i modlą się, żeby ich żużlowcy przyjechali w niedzielę cali i zdrowi. I tu już nawet nie chodzi o jeden czy drugi odwołany mecz. Zdarzało się, że jedna, dwie kontuzje "złapane" w cyklu rozkładały wynik zespołu na łopatki. Przy nieograniczonej liczbie zawodników GP i SEC w kadrze, a tylko jednym w meczu strachu nie będzie. Problem zostanie przeniesiony na żużlowców. To oni będą się martwili, który z nich dostanie akurat dostanie pracę, a w następnej kolejności szansę startu w zawodach.

Ekstralidze Żużlowej bardzo zależy na tym, żeby przy rozłożeniu kolejki na 3 dni, nie odwoływać spotkań. W trakcie wielu rozmów ze sponsorami dochodziło do kłopotliwych sytuacji. Przedstawiciele firm nie mogli zrozumieć, że tego czy innego meczu może nie być, bo gdzieś tam w szwedzkiej Malilli mogą przełożyć turniej Grand Prix. Zatem wprowadzenie limitu ma być w pewnym sensie magnesem na sponsorów. Mają być oni przekonani, że wykładają kasę na przewidywalny i dobrze prosperujący interes.

Jeśli spółka zarządzająca rozgrywkami najlepszej i najbogatszej ligi świata wprowadzi swoje ograniczenia, to na rynku żużlowym może dojść do prawdziwej rewolucji. W ciemno można założyć, że wielu zawodników zrezygnuje z jazdy w mistrzostwach Europy, które są mniej prestiżowe. Jeśli idzie o Grand Prix to trudno cokolwiek prognozować. Być może żużlowcy wymuszą na BSI, organizatorze cyklu, jakieś zmiany. Może zostaną w zamian za podniesienie wysokości nagród. W tej chwili zwycięzca może liczyć na około 50 tysięcy. W PGE Ekstralidze zawodnik na jednym meczu może zarobić od 60 do 90 tysięcy złotych. Żużlowcy nie kryją, że w Grand Prix jadą dzięki temu, co zarobią w lidze. Co zrobią, jeśli będą musieli wybierać?

Wprowadzenie limitu może też wpłynąć na obniżenie płac. W tej chwili jest tak, że na rynku jest niewielu klasowych zawodników i kluby, bijąc się o nich, często przepłacają. Jeśli w meczu klub będzie mógł wystawić tylko jednego uczestnika cyklu GP bądź SEC, to wtedy już takiego ciśnienia nie będzie. Minimum 15 zawodników będzie się biło o 8 miejsc w klubach PGE Ekstraligi. Na pewno nie będą stawiali wygórowanych żądań, bo za ich plecami będą się czaili koledzy, którzy chętnie pojadą za mniejszą kasę. Klubom, tak jak wcześniej wspomnieliśmy, nie będzie się opłacało kontraktować więcej niż dwóch zawodników z GP i SEC.



KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

Oglądaj TAURON SEC tylko w TVP Sport

Czy wprowadzenie limitu zawodników z GP i SEC ma sens?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×