Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Specjalista od supełków na tropie Ciasteczkowego Potwora (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Ireneusz Maciej Zmora
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Ireneusz Maciej Zmora
zdjęcie autora artykułu

Derbowy mecz Stali z Falubazem (45:45) był fantastyczny. Od wtorku rozmawiamy jednak o ciepłych napojach i czerstwych bułkach, którymi gospodarze poczęstowali zielonogórskich kibiców przy 29-stopniowym upale.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego.

***

Ktoś powie, że bułki i napoje to jakaś głupota, drobnostka. Pewnie, że tak, ale właśnie z takich drobiazgów składa się życie. Jeśli kogoś zapraszamy do domu w gości, to nie podajemy mu sucharów i kranówki do popicia. Są pewne standardy. Trochę szkoda, że prezes Ireneusz Maciej Zmora nie zdobył się na powiedzenie słowa "przepraszam". Wrzucił za to w mediach społecznościowych zdjęcie Ciasteczkowego Potwora pisząc, że to on zżarł wszystkie świeże kanapki i jest pilnie poszukiwany. Bardzo śmieszne.

Swoją drogą, to refleksja u prezesa Zmory, choć jest doświadczonym człowiekiem i wytrawnym działaczem, przychodzi raczej późno. Jest więc nadzieja, że jeszcze oprzytomnieje. Poprzedni, kapitalny mecz Cash Broker Stali z Fogo Unią Leszno, przykrył pisaniem na blogu o gaźniku Huberta Czerniawskiego (ciekawe, jak tam wewnątrzklubowe śledztwo, bo coś cicho). Teraz puszcza list gończy za postacią z Ulicy Sezamkowej.

Za gaźnik i oskarżenia rzucone pod adresem konkretnych ludzi z GKSŻ już pan prezes się pokajał. We wtorek był na dywaniku, w kuluarach przepraszał m. in. Zbigniewa Fiałkowskiego, czyli tego, który zdaniem Zmory nie miał prawa głosować w sprawie Czerniawskiego. No to teraz czekamy na magiczne słowo zamykające gastronomiczny temat.

A tak na marginesie to proszę już tylko Ekantor.pl Falubaz, żeby odstąpił od zemsty, która ma polegać na podaniu w rewanżu ciepłych napojów i kanapek z paprykarzem, choć dobry paprykarz nie jest zły. Lepiej będzie, jak zielonogórzanie zrobią wszystko, jak należy, żeby drugiej stronie (czytaj - prezesowi Zmorze) zrobiło się zwyczajnie głupio.

Przypomniało mi się, jak to działacz Stali, kilka tygodni temu, pouczał Fogo Unię na przykładzie supełka na ich taśmie startowej. Pisał o tym, że budowanie wizerunku to ciężka praca, ale wystarczy chwila, by to wszystko zepsuć. Prezesie, przypominam panu jego własne słowa pod rozwagę. Te czerstwe bułki i ciepłe napoje są pana supełkiem na taśmie.

ZOBACZ WIDEO Rajd Gdańsk Baltic Cup: Sobota dla Filipa Nivette i Kamila Hellera

Oskar Polis fatalnie i głupio się zachował nazywając Andrzeja Lebiediewa  "kawałem szmaty". Zawodnik napisał właśnie na Facebooku oświadczenie, w którym wyjaśnia całe zajście. Mówi o prowokacji Lebiediewa i naszego dziennikarza. Otóż informuję, że przez naszego człowieka we Wrocławiu nie został sprowokowany. Poproszony o ocenę meczu (jest świadek i nagranie) stwierdził, że to nudne i poprosił o jakieś ciekawsze pytania. Dostał je i powiedział, co mu leżało na wątrobie. Szkoda, że świat o tym usłyszał. Tak czy inaczej sprawa do kompleksowego wyjaśnienia przez Ekstraligę Żużlową.

Dosyć jednak tych drobiazgów. Mamy oto bowiem grubą sprawę z oponami Mitas. Taśma produkcyjna stanęła (polscy dystrybutorzy krzyczą, że to tylko "Knedliki" mogły tak zrobić, bo taśma jest w Czechach) i najdalej za miesiąc może zabraknąć towaru napędzającego naszą ukochaną dyscyplinę. Zmiana ogumienia na inne, jest oczywiście możliwa, ale Mitas to Mitas. Ta opona zapewnia idealną przyczepność. Wszystkie regulacje w motocyklu są ustawione pod ten konkretny model. Jeśli go zabraknie szykuje się mała rewolucja. Inna opona to prawie, jak zmiana tunera.

Swoją drogą całe to zamieszanie z oponami pokazuje nam, w jakim miejscu jest żużel. W Formule 1 coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Teraz módlmy się, żeby pan Giuseppe Marzotto nie zamknął swojej manufaktury z silnikami.

Już ostrzę sobie zęby na najbliższy żużlowy weekend. Hitem kolejki jest dla mnie mecz Falubazu ze Betard Spartą. Ciekaw jednak jestem, jak poradzi sobie Get Well Toruń. Jeśli nie wygra, choć jednego z dwóch wyjazdowych spotkań, to będzie źle. Zobaczymy też co pokaże ROW Rybnik. Patrząc po wynikach, to mocno niedoszacowany zespół z szansą na czwórkę. To tylko pokazuje, jak kruche są wszelkie przedsezonowe prognozy. Każdy tydzień przynosi nam nowe dane, co powoduje, że musimy weryfikować swoje poglądy.

Przeczytaj więcej tekstów autora --->

Źródło artykułu: