Kacper Woryna: O Łagucie najchętniej bym nie rozmawiał. Przez niego ROW jeździ w pierwszej lidze (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Woryna
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Woryna
zdjęcie autora artykułu

- Gdyby nie prezes Mrozek, to Łaguta byłby zawieszony na cztery, a nie na dwa lata - mówi nam Kacper Woryna, żużlowiec ROW-u Rybnik. - Jednak i bez niego powalczymy o awans. Mamy przecież dobrą drużynę – dodaje.

[b][tag=60082]

Dariusz Ostafiński[/tag], WP SportoweFakty: Grigorij Łaguta obiecał, że zostanie w ROW-ie Rybnik, ale wybrał Motor. Jest pan w szoku?[/b]   Kacper Woryna, żużlowiec ROW-u Rybnik: Nie ma osoby, która nie byłaby w szoku.

Mówią, że jak teraz ROW nie weźmie Hancocka, to awansu do PGE Ekstraligi nie będzie.

Sytuacja nie jest według mnie aż tak trudna. Myślę, że mamy na tyle dobrą drużynę, że jesteśmy w stanie powalczyć o cel, który się nie zmienia. Czyli celujemy w awans mimo odejścia Łaguty.

Czytaj także: Grigorij Łaguta: Prezes ROW-u chciał, żebym jeździł za darmo

 A co z Hancockiem?

Przygarnąłbym Grega, choć proszę pamiętać, że niedawno dołączył do nas Linus Sundstroem, a dosłownie przed chwilą Nick Morris. Poza tym nie demonizujmy. To nie jest tak, że jakby był Łaguta, to mielibyśmy wygrane i awans w kieszeni. W sporcie nie ma czegoś takiego, że przyjeżdża jeden zawodnik i załatwia sprawę. Już rok temu przekonaliśmy się, że jeden żużlowiec niczego nie zdziała. Żużel to sport drużynowy.

ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia

Ktoś mocny by się jednak przydał. Choćby na zabezpieczenie, jak Woryna wpadnie w jakiś dołek.

Nie chciałbym mieć żadnych dołków.

Rozmawiał pan z Łagutą?

Nie. Zresztą nie wiem, o co miałbym go spytać. Miałbym upominać starszego.

A jak to wszystko pan ocenia? Bo ja tak, że Motor zrobił swoje, ale Łaguta dał plamę, bo zapomniał, że powinien zostać po tym, co zrobił dla niego prezes Krzysztof Mrozek.

Nie skupiam się na tym, nie analizuję, chciałbym wręcz powiedzieć, że mnie to nie interesuje. Grigorij postąpił, jak postąpił, ale ja teraz muszę skupić się na sobie, na drużynie, bo chodzi o to, żebyśmy wykonali dobrą robotę. Na początku braku Łaguty nie odczujemy, bo i tak miał jechać od połowy maja.

Łaguta nigdy was nie przeprosił za dopingową wpadkę, a teraz wyszedł po angielsku, a pan mówi, że to pana nie interesuje.

Ogólnie nie chcę dłużej komentować tej sprawy, bo jeszcze powiem o jedno słowo za dużo. Zresztą nic już w tej sprawie nie zmienimy, wiec przekuję moją energię na coś, na co mam wpływ.

Prezes Mrozek niektórych zawodników nazywał swoimi synami. Dwaj tacy już go zdradzili i został tylko pan.

Bo jestem człowiekiem honoru. Nie chcę się jednak przesadnie przechwalać ani stawiać na piedestał.

W ostatnim oknie transferowym mówiło się, że Woryna może odejść. Chociaż nie brak głosów, że to był blef.

Jaki blef. Naprawdę miałem oferty. Jak pan zadzwonił do mnie i zapytał o szczegóły trudnej rozmowy z prezesem Mrozkiem, to szok przeżyłem. Dziwiłem się, skąd to wyszło.

Dobra, dobra. Gdyby biznesmen z Wrocławia, który chciał pana przeciągnąć do Sparty, nie powiedział panu, że nie zrobi pan kariery, jak Janowski, to już by pana nie było.

On powiedział, że jak Janowski i Woffinden. To jednak i tak nie miało dla mnie znaczenia.

Tak czy owak, słabo pana zmotywował.

W sumie zrobiłem to, co uważałem za słuszne dla mojego rozwoju. Zobaczymy, co będzie za rok. A wracając do Griszy, chciałbym tylko dodać, że gdyby nie on, to w zeszłym roku jeździlibyśmy w PGE Ekstralidze. A gdyby nie prezes Mrozek, to Łaguta leżakowałby cztery, a nie dwa lata.

To wyczerpuje nam chyba temat Łaguty, ale nie zmienia faktu, że pan już drugi rok w Nice 1.LŻ będzie jeździł.

To też poniekąd jego wina. Poza tym uważam, że w tym roku pierwsza liga będzie bardzo mocna. Niemal każda drużyna jest w stanie powalczyć o Ekstraligę. Nie ma takiej drużyny, jaką rok temu były Wanda, czy Polonia Piła. Przed nami ciężki sezon i trudna walka o realizację celu. Wierzę jednak, że się uda. Jak nie teraz, to kiedy. I jeszcze taką ciekawostkę opowiem. Proszę sobie przypomnieć, że Tai Woffinden w moim wieku również jeździć dwa lata w pierwszej lidze. Nigdy więc nie wiadomo, jak się kariera potoczy i nie można wróżyć z fusów. Daję z siebie sto procent każdego dnia, by dojść do określonego celu.

Rok temu było blisko, ale to pan położył drużynie play-off. Tak było.

Co się wtedy stało. Stawiam na zmęczenie materiału. Pamiętam, jak opowiadał pan, że czasem kusiło pana, żeby spóźnić się na samolot do Anglii, odpuścić jakiś mecz tamtejszej ligi.   Szczerze? Uważam, że duża liczba startów pomogła mi się stać zawodnikiem, którym teraz jestem. Zagryzłem zęby i starałem się wykonywać swoją pracę na maksa. A czego zabrakło? Maszynami nie jesteśmy i to chyba najlepsza odpowiedź. Mógłbym oczywiście zwalać winę na sprzęt, ale to byłoby słabe. Dlatego biorę to na klatę. Czytaj także: Cegielski: Klimat i współpraca ważniejsze od pieniędzy   Czyli nie czuł się pan wyeksploatowany?

Miałem dodatkowo tylko Anglię, gdzie jazda była przyjemnością. Kilka nocek zarwałem, zakosztowałem życia w podróży, ale miałem czas na odpoczynek i zregenerowanie sił. Co do mnie, to zawaliłem nie tylko baraż z Falubazem, ale i finał w Lublinie. Według mnie to właśnie ten mecz nas załatwił. Siedliśmy jako drużyna. W barażu już nie byliśmy tym samym zespołem. Słyszałem, że na ten rok szykuje pan sprzętową niespodziankę.

Może nie aż tak, ale pewna ciekawostka jest. Wiadomo, że tuner Jan Andersson idzie w maju na emeryturę i już nie robi nowych silników, a jedynie remontuje stare. Dla mnie jednak zrobi silnik. To będzie ostatni silnik Anderssona, ale mam nadzieję, że na mecie będzie pierwszy. Zamówiłem go we wrześniu ubiegłego roku, a kiedy tuner przekazał miesiąc później, że za chwilę kończy, poprosiłem, żeby zamówienie wykonał w 2019 roku. Zgodził się i powiedział, że to jedyny silnik, jaki zrobi w tym roku.

Źródło artykułu: