Żużel. Paweł Przedpełski wybrał sportowe wyzwanie zamiast łatwiejszych pieniędzy. "Pokazał ambicję i odwagę"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jacek Frątczak nosił Pawła Przedpełskiego na rękach
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jacek Frątczak nosił Pawła Przedpełskiego na rękach
zdjęcie autora artykułu

Paweł Przedpełski jako jedyny potrafił powiedzieć "nie" Apatorowi Toruń, który kusił go intratnym kontraktem jak na pierwszoligowe warunki. Wychowanek toruńskiego klubu postanowił kontynuować karierę w forBET Włókniarzu Częstochowa.

Apator Toruń spadł z PGE Ekstraligi. W Toruniu zakasano rękawy i zbudowano zespół, który od razu stał się faworytem do wygrania Nice 1.LŻ. W drużynie było miejsce dla wychowanka Pawła Przedpełskiego, jednak ten z bardzo korzystnej oferty finansowej nie skorzystał.

Mówi się, że w grę wchodziło 300 tysięcy złotych za podpis i 3 tysiące złotych za punkt. Jak na pierwszą ligę to świetne warunki, a wiadomo przecież, że na zapleczu PGE Ekstraligi łatwiej o punkty. Przedpełski jednak odmówił i zdecydował się kontynuować karierę w forBET Włókniarzu Częstochowa, z którym w tym roku zajął trzecie miejsce.

- Decyzją Pawła byłem zaskoczony. Miał teraz dobry moment, aby do Torunia wrócić. Wiem, że miał dobrą ofertę z Apatora i że klubowi toruńskiemu bardzo zależało na powrocie obydwu swoich wychowanków (drugi to Adrian Miedziński, który przystał na ofertę Apatora - dop. red.) - powiedział nam Jacek Frątczak, były menedżer toruńskiego klubu. - Śmiem jednak twierdzić, że prędzej czy później on do Torunia wróci. Z punktu widzenia klubu szkoda, że nie teraz, ale uważam, że to jedynie kwestia czasu - dodał.

ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"

Jego zdaniem wpływ na wybór Pawła Przedpełskiego miała druga część sezonu. Po wakacjach torunianin zaczął się prezentować o niebo lepiej. - Końcówka sezonu w wykonaniu Pawła była dobra. Bardzo udanie zaprezentował się w SEC-u w Chorzowie, a także w kilku ligowych meczach. To dało mu perspektywę w dalszym ciągu bycia zawodnikiem ekstraligowym - uważa Jacek Frątczak.

Czytaj również: Włókniarz będzie silniejszy. Doyle i Holta dadzą więcej niż same liczby

Przedpełski decydując się na zostanie w PGE Ekstralidze dał jasny sygnał, jakimi kieruje się wartościami. Zrezygnował z łatwiejszego zarobku na rzecz sportowego wyzwania. Postanowił podjąć rękawicę, a czeka go trudne zadanie, bo Włókniarz zbudował silną drużynę opartą na trzech czołowych zawodnikach świata. Paradoksalnie to może być utrudnienie dla Przedpełskiego.

- W mocnym zespole możliwe są dwa scenariusze. Albo taka drużyna ciągnie poziom sportowy zawodnika do góry, albo wobec dużej liczby liderów tym żużlowcom z tzw. drugiej linii ciężej zdobywa się punkty. Według mnie Paweł podjął duże wyzwanie, ale to świadczy o tym, że chłopak jest ambitny i odważny - ocenił Jacek Frątczak.

Zobacz także: Włókniarz ma kapitana na lata

Gdy w 2017 roku naszemu rozmówcy powierzono w Toruniu rolę strażaka, dając do prowadzenia pogrążony w kryzysie zespół Get Well w trakcie rozgrywek, ten mocno wierzył właśnie w Przedpełskiego i obdarzył go kredytem zaufania. Mówiło się, że postawił tego zawodnika na nogi.

- Na temat moich relacji z Pawłem Przedpełskim powstały już legendy - wspomina z uśmiechem Frątczak. - Mam dużo sympatii do tego chłopaka i zdecydowanie życzę mu jak najlepiej. Będę z zaciekawieniem obserwować jak sobie radzi. Dla mnie kluczowe jest to, jakim jest człowiekiem i dlatego życzę mu dużo szczęścia i progresu sportowego. Trzymam za niego kciuki, bo jest fajnym gościem na co dzień - podsumował.

Źródło artykułu: