Żużel. Michał Świącik: Drabik chciał przyjść do Włókniarza, ale zmienił zdanie. Teraz życzę mu jak najlepiej (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik przed juniorami Włókniarza
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik przed juniorami Włókniarza
zdjęcie autora artykułu

Kibice forBET Włókniarza Częstochowa ostrzyli sobie zęby na wielki powrót Maksyma Drabika. Musieli jednak obejść się smakiem. - W pewnym momencie chciał do nas przyjść, ale zmienił zdanie - wyjawia Michał Świącik.

Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Wykonaliście największy hit transferowy minionego okna angażując Jasona Doyle'a. Było to trudne zadanie?

Michał Świącik, prezes forBET Włókniarza Częstochowa: Miło nam, że trafił do nas, bardzo się z tego cieszymy. Czy było to trudne? Jakąś markę też już mamy. Kluby są rozpoznawalne i dzielone na te, z którymi warto rozmawiać. Fajnie, że z Jasonem wszystko udało się załatwić bardzo szybko i sprawnie. Nie wahał się długo nad podjęciem decyzji o startach w naszym klubie. Jesteśmy mu za to wdzięczni.

Zależy nam na tym, aby z naszej współpracy korzyść była obopólna. Od zawodnika oczekujemy sportowej walki, natomiast my chcemy pomóc mu dojść do bardzo wysokiej formy. To dla nas bardzo istotne. Będziemy pracować nad tym, aby poczuł się jak w domu.

Załóżmy, że Apator Toruń za rok awansuje do PGE Ekstraligi. Jason Doyle wróci wówczas do tego klubu czy macie perspektywy na dalszą współpracę z Australijczykiem? A może bierzecie pod uwagę możliwość wprowadzenia KSM-u. Wówczas trzech mocnych liderów nie uda się zatrzymać.

Na nadchodzący sezon mamy podpisaną umowę z Jasonem i wypożyczenie go z toruńskiego klubu. Co będzie dalej, to kwestia samego zawodnika i klubu z Torunia oraz naszych rozmów. Jeszcze nie wiemy czy KSM wejdzie i w jakiej wielkości. Wszystko przed nami. Drużynie z Torunia życzę jak najszybszego awansu do Ekstraligi.

ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"

Nie myślicie na razie o tym, co w 2021?

Póki co nie. Skupiamy się na tym, co przed nami. Dla mnie zawodnik jest na tyle wartościowy, na ile mam z nim podpisany kontrakt. Może to brzmi brutalnie, ale taka jest rzeczywistość. Znamy przecież prezesów, którzy rozdzierali szaty tracąc zawodników, z którymi się utożsamiali, pokładali w nich nadzieje. Daleko przykładów nie trzeba szukać. W Częstochowie patrzy się na zawodników tylko w okresie, na który ma się na nich wpływ. Jason Doyle może wrócić do Torunia, ale to jest melodia przyszłości.

Czytaj również: Doyle wita się z Włókniarzem: Powalczymy o złoto

Eksperci widzą was w przyszłorocznym finale ligi. Taki będzie cel Włókniarza?

Chłodzę takie nastroje, bo żużel różni się od innych sportów na wielu płaszczyznach. Liga składa się tylko z ośmiu zespołów, więc jedno, dwa lub trzy potknięcia mogące być efektem np. kontuzji mogą zburzyć wszystkie plany. Dlatego podchodzimy z dużym respektem do sezonu. Studzę zapędy. Dla nas najważniejsze będzie, aby zawodnicy objechali sezon cało i zdrowo. Skupimy się na tym, aby wejść do fazy play-off.

A zatem to jest cel minimum - pierwsza czwórka.

Tak, natomiast to, co będzie dalej, zobaczymy w trakcie sezonu. W żużlu wszystko może się wydarzyć. Oczywiście, jak każdy w sporcie, mierzymy w najwyższe cele, bo tylko takie podejście potrafi dać pozytywny wynik. Realnie jednak chcemy być w play-offach, a dopiero później powiemy o dalszych planach. Nie jestem tego typu człowiekiem, aby już teraz mówić, że jedziemy o złoty medal. Pokornie podchodzimy do rozgrywek.

Nie dalej jak w środę napisałem, że wąska kadra Włókniarza może być powodem wzorowej atmosfery w drużynie, ale też powoduje ryzyko (zobacz szczegóły >>). Wiadomo - kontuzje. 

Rzeczywiście jest to pewne ryzyko, które się podejmuje. Z drugiej strony dajemy zawodnikom spokojne podejście do zawodów. Rezerwowy z ósemki niekiedy powoduje, że niektórzy nie mogą odnaleźć się w składzie. Dlatego podchodzimy do tego sceptycznie. Kontuzje natomiast mogą spotkać każdego, nie tylko członków naszego zespołu. Nie można jednak mówić, że w żużlu nie ma rezerwy. Istnieją wypożyczenia, w maju będzie okno transferowe, więc byłbym spokojny. Poza tym, liczymy na fajny i szybki rozwój naszej młodzieży. My zrobimy wszystko, od strony sprzętowej czy finansowej, aby umożliwić im jak najszybszy progres. Życzyłbym sobie, żeby junior był u nas takim zabezpieczeniem na wypadek nieszczęścia. Podpisaliśmy też kontrakt warszawski z Lukiem Beckerem.

Droga dla niego jest otwarta?

Nie wiemy, czy znajdzie sobie gdzieś klub. Jeśli nigdzie, to w razie, odpukać, kontuzji, temat będzie dyskutowany. Uważam jednak, że należy podchodzić optymistycznie i nie myśleć o kontuzjach.

Wspomniał pan o młodzieżowcach. Ogłosiliście, że Mateusz Świdnicki i Bartłomiej Kowalski zostają oddelegowani do Kolejarza Opole na zasadzie "gościa". Tymczasem Kowalski na swoim profilu na Facebooku był tym bardzo zaskoczony. 

Jest on jeszcze bardzo młodym zawodnikiem i nie wie, jakie do końca obowiązują reguły w żużlu. Trudno, abym odnosił się do tego rodzaju wpisów. Zrobili to moi pracownicy. Pragnę jednak wyjaśnić, że to trener decyduje, gdzie oni będą występować w charakterze "gościa", a nie zawodnicy. W momencie, gdyby okazywało się, że jeden czy drugi junior zaczyna mieć więcej do powiedzenia niż zawodnicy pokroju Leona Madsena, sytuacja byłaby komiczna. Trzeba tym młodym chłopakom pewien kierunek i drogę pokazać. Tak jest w przypadku Bartłomieja Kowalskiego.

Spotkaliśmy się z trenerem i prezesami Kolejarza Opole. Po ustaleniu terminarza, w myśl rozwoju wspomnianych młodzieżowców, zaprezentują się jako "goście" w barwach Kolejarza. Taka zapadła decyzja trenera Cieślaka i koniec dyskusji. Opole leży blisko Częstochowy, mamy ich na obserwacji, możemy tam jeździć i oglądać ich podczas meczów. I co najważniejsze - to my im dajemy sprzęt i również w zespole Kolejarza pojadą na sprzęcie klubowym. Płacimy za niego bardzo duże pieniądze, chcemy by juniorzy się rozwijali, ale pod naszą pełną kontrolą. Pewnie jeszcze będą sytuacje, w których ci młodzi ludzie będą musieli poznać miejsce w szeregu. Wszystko po to, aby nauczyć się tego, co umieją obecnie najlepsi.

Transfery. Ostatnio dużo ich na linii Częstochowa - Toruń. Trzech zawodników z obecnego składu Włókniarza w 2018 roku jeździło dla Get Well. Przypadek?

Trochę tak. Los sprawił, że tak jest. Wracaliśmy po spadku do Ekstraligi i trzeba budować zespół, nie tylko w pierwszym roku, ale też później. Ta kadra ewoluuje, klaruje się. Z kolei zespół z Torunia z reguły skład przebudowywał. Byli tam przecież Vaculik, Hancock, Łaguta. My szukaliśmy zawodników, torunianie ich wymieniali. Akurat tak wyszło, że naszym zdaniem zawodnicy, których z Torunia się pozbywano, byli warci uwagi.

Kilka tygodni temu był pan gościem w naszym magazynie "Bez Hamulców". Zapowiedział pan wtedy, że w listopadzie zdradzi, dlaczego Maksym Drabik nie trafił do Włókniarza. Zatem proszę bardzo o tym opowiedzieć.

Człowiek uczy się całe życie. Rzeczywiście tak powiedziałem, że ujawnię szczegóły, ale dla zachowania pewnego poziomu w stosunku nie tylko do Maksyma, ale również i do innych zawodników, mocniejsze szczegóły zachowam dla siebie. Może kiedyś, tak jak Marek Cieślak, napiszę książkę i być może tam ze szczegółami wszystko zdradzę. Na tę chwilę życzę Maksymowi jak najlepiej. Niech się chłopak rozwija, zdobywa jak najwięcej punktów.

Góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem tak. Dzisiaj z Maksymem nie jesteśmy w jednym klubie, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Może być tak, że kiedyś się dogadamy i nie chciałbym, żeby ciągnęła się za nami jakaś różnica zdań. Pamiętliwy nie jestem, ale wyciągam wnioski z pewnych wydarzeń i tak też uczynię w tym przypadku.

Cóż, szkoda, że Maksym do nas nie trafił. Ja chciałem by tak się stało, trener Cieślak chciał, trener juniorów Sławomir Drabik chciał, całe środowisko częstochowskie chciało, a w pewnym momencie nawet i sam zawodnik. Jednak później nastąpiła u niego nieoczekiwana przez nas zmiana zdania.

Kiedyś powiedział pan, że dał sobie z Rune Holtą spokój. Tymczasem on ponownie jest zawodnikiem Włókniarza.

No i to najlepszy dowód na to, że nie jestem pamiętliwy. Z perspektywy czasu uważam, że wyszło to na dobre samemu zawodnikowi. To co ustaliliśmy z nim wtedy, zanim on wybrał Toruń, pomogło mu w załatwieniu wielu kwestii. Dzisiaj Rune Holta przez to, co się kiedyś stało, inaczej patrzy na świat. Pomogłem mu zakończyć pewne tematy, które się za nim ciągnęły i jestem z tego bardzo zadowolony. Myślę, że Rune także. Teraz wraca do Częstochowy jako zupełnie inny zawodnik i cieszę się z jego słów. Mówi bowiem, że jesteśmy jednym z nielicznych klubów, które mają taką atmosferę.

Źródło artykułu: