Robert Kościecha: Piętnaście biegów jeszcze przed nami

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Niezwykle wyrównany przebieg miało pierwsze półfinałowe spotkanie play-off Speedway Ekstraligi pomiędzy Włókniarzem Częstochowa, a Unibaxem Toruń. Faworyzowani częstochowianie dopiero w ostatnim wyścigu za sprawą podwójnego zwycięstwa <b>Nickiego Pedersena</b> oraz <b>Grega Hancocka</b> przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść i przed rewanżem w Toruniu mają w zapasie skromną, dwupunktową zaliczkę. Wydaje się jednak, że w kontekście rewanżu w grodzie Kopernika do miana faworyta do awansu urastają torunianie.

Kluczem do dobrego występu "Aniołów" w Częstochowie była równa postawa całego zespołu. Cenne punkty do dorobku swojej drużyny dołożył m.in Robert Kościecha, który w tym sezonie spisywał się, jak dotąd w "kratkę". - To już są play-offy i każdy walczy o jak najlepszy wynik. Każdy punkt jest ważny. Każdy jest zdeterminowany, by zanotować jak najlepszy wynik i udało się. Myślę, że w perspektywie meczu przyszłotygodniowego u nas cieszymy się z tego wyniku. Co prawda, jest to przegrana, ale nikła - podkreśla zawodnik toruńskiego zespołu.

Po kilkutygodniowej przerwie w składzie toruńskiej ekipy pojawił się Wiesław Jaguś. "Mały Wojownik" spisał się nadspodziewanie dobrze, a jego obecność dodała tylko "skrzydeł" podopiecznym Jana Ząbika. - Cieszymy się z powrotu Wiesława Jagusia. Na pewno zrobił "swoje" i oby taki wynik powtórzył za tydzień - skomentował krótko "Kostek".

Korzystny rezultat uzyskany pod Jasną Górą znacznie przybliża Unibax do awansu do wielkiego finału. Robert Kościecha jest jednak bardzo powściągliwy i przestrzega, że rewanż na wciąż "nie zdobytej" Motoarenie nie będzie dla jego zespołu spacerkiem i zwykłą formalnością. - Piętnaście biegów jeszcze przed nami i trzeba je wygrać, przynajmniej dwoma punktami, bo byliśmy wyżej w tabeli po rundzie zasadniczej i to nam wystarczy. Myślę, że będzie dobrze - uważa Kościecha.

Wiele kontrowersji wśród częstochowskich kibiców wzbudziło przygotowanie toru, który po raz kolejny nie był sprzymierzeńcem "Lwów". Skrzętnie wykorzystali to torunianie, którzy w pierwszych wyścigach lepiej wychodzili spod taśmy i na dystansie dyktowali warunki. - Tor chyba nie stanowił problemu dla nas. Myślę, że wszystko może się jeszcze zdarzyć. W rundzie zasadniczej tutaj przegraliśmy, ale trzeba szybko wyciągać wnioski. Na dowód tego, że play-offy rządzą się swoimi prawami, można podać przykład Gorzowa, który w rundzie zasadniczej w Zielonej Górze "dostał" do 27, a w PO walczył, jak równy z równym. Teraz mecze są o wszystko i każdy spina się na 120 procent - dodaje wychowanek toruńskiego zespołu.

Warto podkreślić, że "Anioły" bardzo pieczołowicie przygotowywały się do niedzielnego pojedynku. W ramach przygotowań podopieczni Jana Ząbika udali się w piątek na trening do Leszna i trzeba przyznać, że dało to swoje efekty. - Myślę, że na pewno sporo nam pomógł. Jest to duża pomoc w jeździe na innym, niż naszym technicznym torze - kończy Robert Kościecha.

Źródło artykułu: