Żużel. Pamięta czasy Iskry. Mówi, kto będzie wygranym sezonu u beniaminka PGE Ekstraligi [WYWIAD]

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jakub Krawczyk na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jakub Krawczyk na prowadzeniu
zdjęcie autora artykułu

- Obojętnie, jak zakończy się dla Arged Malesy ten sezon, juniorzy będą na pewno wygranymi. To będzie nauka i lekcja na przyszłość. Dla niektórych nawet punkt zwrotny w karierze - mówi Dariusz Jędrzejak, brat ostrowskiej legendy, Tomasza Jędrzejaka.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Był pan blisko Iskry Ostrów 24 lata temu jako mechanik swojego brata, Tomasza, gdy zespół awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jak na przestrzeni prawie ćwierć wieku zmienił się żużel?

Dariusz Jędrzejak, mechanik żużlowy, brat śp.Tomasza Jędrzejaka: Zmienił się i to bardzo. Różnicę dostrzegam głównie w dwóch aspektach. Przede wszystkim organizacyjnie cały ten sport zmienił się bardzo mocno. Proszę zobaczyć, jak różnią się stadiony. To są zupełnie inne obiekty niż kiedyś. Kwestia infrastruktury to jedna z najbardziej znaczących zmian na przestrzeni tych lat. Wszystko jest profesjonalne w sprawach marketingowych, brandingu stadionu, parku maszyn. Większość stadionów ekstraligowych to piękne obiekty. Niektóre przechodzą jeszcze modernizacje. W Ostrowie fajnie się to wszystko złożyło, że w mieści trwa rewitalizacja, a remont stadionu świetnie wpisuje się w te działania. Jeśli chodzi o zmiany sprzętowe w sporcie żużlowym, to owszem, one zaszły, ale nie były rewolucyjne.

Czy po awansie Iskry Ostrów do najwyższej klasy rozgrywkowej te 24 lata temu był powszechny dostęp do wysokiej klasy sprzętu czy było to utrudnione?

Nie. Wówczas nie było tak łatwo dostać silniki z najwyższej półki. Wówczas prym wiodły Jawy, a przygotowaniem silników zajmowali się zazwyczaj mechanicy klubowi, co nie oznacza, że nie było już wtedy warsztatów tunerów. Zagraniczni tunerzy wówczas wiedli prym, bo mieli dostęp do najlepszych części.

ZOBACZ WIDEO Żużel. To będzie sezon dla dobrych taktyków. Cieślak mówi o stosowaniu zastępstwa zawodnika

Między innymi Otto Weiss…

Tak. Otto Weiss w pewnym momencie otworzył nawet swoją siedzibę we Wrocławiu. To było wówczas jedyne okienko na dobrej klasy sprzęt w Polsce.

Beniaminek najwyższej klasy rozgrywek wówczas miał trudniej niż obecnie?

O wiele trudniej. Wystarczy, że spojrzymy na to od strony finansowej. Obecny beniaminek ma ogromne wsparcie z tytułu kontraktu telewizyjnego. Wtedy nic takiego nie było i klub po awansie musiał sobie sam radzić z budowaniem budżetu. Teraz dostęp do najlepszego sprzętu dla zawodników jest w zasadzie nieograniczony. Owszem, są takie momenty, że topowi tunerzy odmawiają czasami współpracy z niektórymi zawodnikami z uwagi na ograniczone moce przerobowe. Tunerów na najwyższym poziomie jest kilku. Zawodnicy mają w czym wybierać. Dzisiaj jest to o wiele łatwiejsze niż było te 24 lata temu.

Pod względem finansowym i organizacyjnym jest łatwiej obecnemu beniaminkowi. A jak to wygląda od strony sportowej?

Myślę, że teraz jest znacznie trudniej niż wtedy. Poziom sportowy zawodników jest bardziej wyrównany. Żużlowcy są ogromnie zaangażowani w to, co robią. Całe ich życie jest podporządkowane pracy, którą wykonują, czyli ściganiu się na żużlu. Mam tutaj na myśli przygotowanie fizyczne, mentalne, odpowiednią dietę, kwestie sprzętowe itd. Kiedyś żużlowcy aż tak bardzo nie przywiązywali uwagi do tych niuansów. Dzisiaj żużlowcy trenują praktycznie codziennie, tylko niekoniecznie na torze. Mają całe teamy na utrzymaniu. Mechanicy pracują cały rok, może nieco mniej intensywnie zimą. Jest ciągłe szukanie prędkości nie tylko w silnikach, ale także podwoziach.

Jako ostrowianin z pewnością pamięta pan atmosferę z sezonu 1998 z tym, co obecnie przeżywa Ostrów po długo wyczekiwanym awansie. Można porównać te dwa sezony?

Od tego czasu minęło już prawie ćwierć wieku, więc szczegółów nie pamiętam, ale zmieniło się wiele. Przede wszystkim obecnie dominują media społecznościowe, a także żużel stał się sportem pokazywanym bardzo szeroko w telewizji. Biorąc pod uwagę media tradycyjne i social media, to ten wydźwięk związany z inauguracją sezonu w PGE Ekstralidze jest nieporównywalnie większy. Wtedy była większa spontaniczność. Pamiętam, jak po awansie wywalczonym w Rybniku, pod klubem w Ostrowie zgromadziło się pewnie kilka tysięcy ludzi, którzy świętowali sukces ze swoimi zawodnikami. To było coś, czego dzisiaj nie widzimy. Wtedy większa część drużyny składała się z miejscowych żużlowców. To miało właśnie przełożenie na to, że ludzie czekali na powrót swoich bohaterów. Teraz sukces też się świętuje, ale trochę w inny sposób.

Czym dla Ostrowa jest powrót po latach do PGE Ekstraligi?

My jako ostrowianie jesteśmy już zwycięzcami jeśli chodzi o te aspekty infrastrukturalne. Na taką modernizację stadionu pewnie czekalibyśmy znacznie dłużej, a awans do PGE Ekstraligi przyśpieszył diametralnie wszystkie decyzje.

Pamięta pan inauguracyjny mecz Iskry Ostrów z Van Purem Rzeszów z 1998 roku?

Pamiętam, aczkolwiek bez szczegółów. Wynik 35:55 mówi w zasadzie wszystko. Nadzieje były ogromne, a beniaminek zderzył się brutalnie z rzeczywistością. Ten mecz otworzył oczy wszystkim i pokazał, jaka była różnicą między ówczesną najwyższą klasą rozgrywkową, a niższym poziomem. Iskra została wtedy wzmocniona, ale poza Markiem Loramem, pozostali krajowi zawodnicy, którzy dołączyli do drużyny, zupełnie nie spełnili nie tyle nadziei, co nawet umiarkowanych oczekiwań wobec nich. Okazało się, że sportowo faktycznie nie daliśmy rady. Różnica pomiędzy ligami była zbyt duża.

Tak wyglądał wyjazd do prezentacji przed inauguracją sezonu 1998 w Ostrowie Wielkopolskim.
Tak wyglądał wyjazd do prezentacji przed inauguracją sezonu 1998 w Ostrowie Wielkopolskim.

A teraz jak patrzy pan na skład Arged Malesy, to co może dawać nadzieję na to, że ekstraligowa przygoda ostrowian nie skończy się po roku?

Po awansie Arged Malesy spodobało mi się to, ze zawodnicy, którzy go wywalczyli, dostali szansę jazdy w kolejnym sezonie w PGE Ekstralidze. Oni go wywalczyli i oni będą mogli zrealizować cel, jakim jest utrzymanie. Jeśli uda się to, będzie wspaniale.

A jeśli nie?

Uważam, że Ostrów i tak będzie wygranym.

Dlaczego?

Liczę, że klub jako organizacja nabędzie doświadczenie ekstraligowe, które jest bezcenne. Poza tym młodzi zawodnicy Arged Malesy okrzepną i zbiorą wspaniałą lekcję na torach PGE Ekstraligi w rywalizacji z żużlowcami z najwyższej światowej półki. Objeżdżą się, być może inaczej spojrzą na żużel, zmienią podejście do tego sportu i starty z najlepszymi będą dla nich przełomem. Powiem szczerze, że zimą po awansie, patrząc realnie na szanse beniaminka należało przebudować ten skład całkowicie, poza juniorami.

Nie było jednak za dużego wyboru.

To fakt. Widzę jednak podejście Tomasza Gapińskiego, Nicolaia Klindta czy Chrisa Holdera, który już dzisiaj, mam wrażenie, odzyskał część tego swojego dawnego blasku sprzed lat. Być może ta zmiana barw klubowych wpłynęła na niego tak pozytywnie. Widzę, że ci doświadczeni zawodnicy naprawdę podchodzą do tego sezonu bardzo ambitnie. Odnoszę wrażenie, że ich nie doceniłem. Treningi, jak treningi, ale podczas Mistrzostw Polski Par Klubowych w rywalizacji z najlepszymi odjechali bardzo dobre zawody. Podobała mi się ich postawa. Jeśli cała drużyna podejdzie do ligi z takim zębem, jeśli każdy da z siebie sto procent i jeszcze coś więcej, beniaminek może pozytywnie zaskoczyć.

Wspomniał pan wcześniej o juniorach. Czy to może być taka szansa dla wychowanków ostrowskiego klubu, jak w 1998 roku dla śp. Tomasza Jędrzejaka, Przemysława Tajcherta czy Karola Malechy?

Oni mogą być największymi wygranymi tego sezonu. Jestem o tym przekonany w stu procentach. Obojętnie, jak zakończy się dla Arged Malesy Ostrów ten sezon w PGE Ekstralidze, juniorzy będą na pewno wygranymi. Po pierwsze będą mogli rywalizować na najwyższym poziomie. Po drugie, będą mogli spoglądać nie tylko na swoich doświadczonych kolegów z drużyny, ale także żużlowców ze ścisłej światowej elity z zespołów, z którymi przyjdzie się mierzyć beniaminkowi. To będzie na pewno nauka i lekcja na przyszłość. Uważam, że dla niektórych nawet punkt zwrotny w karierze.

Zobacz także:  Przemysław Pawlicki wykazał się sprytem Kacper Woryna: To dlatego przegrywaliśmy

Źródło artykułu:
Komentarze (0)