Początkiem tygodnia pojawiły się doniesienia o trudnej sytuacji Natalii Nagowicyny. Rosyjska alpinistka utknęła na wysokości ok. 7 tys. metrów na Szczycie Zwycięstwa w Kirgistanie. 12 sierpnia podczas zejścia złamała nogę.
Jej partner wspinaczkowy udzielił jej pierwszej pomocy i udał się po wsparcie. Próby ratunku ze strony innych wspinaczy zakończyły się niepowodzeniem z powodu zmęczenia i złej pogody.
Alpinistka została owinięta w śpiwór i pozostawiona na górze. Dni mijały, a nagrania z drona pokazywały, że Rosjanka żyje. Kończyły się jej jednak zapasy jedzenia i wody. Ratownicy robili wszystko, aby ją odnaleźć, jednak próby te nie przynosiły skutku ze względu na trudne warunki atmosferyczne. Na pomoc wysłano nawet śmigłowiec Mi-8 rosyjskiego Ministerstwa Obrony z sześcioma ratownikami na pokładzie. Musiał on jednak awaryjnie lądować, przy czym ucierpieli pilot i jeden z ratowników.
Finał przyniósł najgorsze wieści. Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Kirgistanu uznało bowiem Nagowicyną za zmarłą. Wstrzymano operację ratunkową. "Przypuszczenie o jej śmierci wyrazili wszyscy nasi eksperci" - powiedział rzecznik prasowy ministerstwa, Adil Charygov. 47-latka spędziła w tych trudnych warunkach łącznie 11 dni.
Rosyjski portal sport24.ru zarzekał się co prawda, że tamtejszy związek alpinizmu nie potwierdził śmierci Nagowicyny. W tym samym artykule czytamy jednak, że poszukiwania jej ciała rozpoczną się wiosną 2026 roku. Wspomniano przy okazji, że 4 lata temu na podobnej wysokości zmarł mąż Rosjanki, który podczas wspinaczki na Chan Tengri doznał udaru.
Szczyt Zwycięstwa to jedna z najbardziej wymagających gór. Szef bazy wspinaczy Dmitrij Grekow, odpowiedzialny za poszukiwania Nagowicyny zdradził, że od 1955 roku nie ewakuowano stamtąd żadnej osoby.