- Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ jest to pierwsze zwycięstwo na naszym stadionie w tym roku. Pojawiłem się na murawie przy stanie 0:0, a schodzę jako zwycięzca. Przed meczem Costa prosił mnie o asystę - żebym dał mu bramkę - cieszył się po ostatnim gwizdku sędziego ulubieniem lubińskiej publiczności po czym dodał: - Uderzał bodaj Łukasz Hanzel, a ja piłkę złapałem praktycznie na wślizgu. Trafiłem ją podeszwą prosto w Mielcarza. Myślę, że wyszła z tego fajna asysta.
Fani długo domagali się wejścia na murawę wychowanka Zagłębia. W końcu doczekali się i Arkadiusz Woźniak sprostał ich oczekiwaniom. Wniósł sporo ożywienia i miał udział przy jedynej bramce. - Kibice długo czekali na wygraną i myślę, że te zwycięstwo jest dla nich. Wspierają nas nie tylko w Lubinie, ale i na wyjazdach. Wykorzystują maksymalną liczbę biletów, które dostają. Bardzo się cieszę, że są z nami i chciałem im podziękować za wsparcie - krzyczeli moje nazwisko i to było bardzo budujące dla mnie.
Wcześniej Woźniak miał okazję strzelecką, ale nie zdołał jej wykorzystać. Nie trafił nawet w światło bramki. - Nie chcę się usprawiedliwiać, ale wyprzedziłem obrońcę i oddałem strzał. Nic więcej z tego nie mogłem zrobić. Było bardzo blisko, lecz zwycięstwo przyszło dopiero w 93. minucie - przyznawał.
Po raz ostatni Woźniak pojawił się na murawie w grudniowym spotkaniu z Lechem Poznań. Wprawdzie nie był kontuzjowany, to i tak nie dostał szans gry od Pavla Hapala. Czech pod presją kibiców i dziennikarzy w końcu wpuścił go na murawę. - Byłem bardzo szczęśliwy. Trenerowi każdym dniem, każdym treningiem chciałem udowodnić, że zasługuję na miejsce w drużynie. To przyszło dzięki mojej pracy. Nie spocznę na laurach, tylko będę jeszcze ciężej pracował, aby moja gra była jeszcze lepsza - powiedział.
Czy występem przeciwko Widzewowi Łódź dał pretekst Hapalowi, aby to jego wystawił w podstawowym składzie przeciwko ŁKS-owi Łódź? - Wszystko zależy od trenera czy wystawi mnie, Darvydasa czy Mohamaodu. Jestem zadowolony ze swojego występu, ponieważ jak wchodziłem to był remis. Natomiast wynik końcowy to zwycięstwo. Miałem swój udział przy golu, chociaż to ja powinien wykorzystać okazję. Przed meczem mówiłem, że Darvydas może strzelić trzy gole, wygramy 3:0 i będę bardzo szczęśliwy.
Zagłębie pokazało charakter, ponieważ nie poddało się i do ostatnich minut walczyło o komplet punktów. - Trener powtarzał nam, że mecz nie trwa 5, 10 czy 15 minut, tylko nawet w 93. minucie można strzelić bramkę. Trzy punkty będą najważniejsze. Ważne jest także to, że nie straciliśmy gola, a Widzew tak naprawdę nie stworzył sobie groźnych sytuacji. Udowodniliśmy dzisiaj, że mamy charakter - stwierdził Woźniak.
Po spotkaniu do szatni Zagłębia wszedł prezes Marek Bestrzyński w towarzystwie przewodniczącego rady nadzorczej Bogusława Grabonia. - Był zadowolony, że wygraliśmy. A co więcej powiedział, to nie wiem, bo akurat nie było mnie w szatni - powiedział Woźniak.
Za tydzień Zagłębie zagra w niemniej ważnym spotkaniu. W Łodzi zmierzy się z rywalem w walce o utrzymanie - ŁKS-em. - Do każdego meczu podchodzimy jak do ważnego. ŁKS to trochę inna drużyna, aczkolwiek nie będzie łatwo. Zawsze staramy się grać o zwycięstwo. Pierwsze zwycięstwo u siebie doda nam skrzydeł w kolejnym spotkaniu i pojedziemy tam tylko i wyłącznie po trzy punkty - zakończył Woźniak.