Trener KGHM Zagłębia Lubin, Ben van Dael musi radzić sobie z kryzysami i wychodzi mu to całkiem dobrze. Choć ma, trzeba przyznać, trudne zadanie, zwłaszcza że dodatkowo odszedł Bartłomiej Pawłowski, który wyjechał do Turcji.
Na szczęście dla Holendra Lubin to miasto, w którym właściwie nie ma presji,
więc trenerzy mają luz i czas, by zmieniać, eksperymentować. Przed Holendrem
spore wyzwanie i widać, że jeszcze musimy poczekać na efekty. Zagłębie nie gra specjalnie efektownej piłki, trudno powiedzieć, że zespół się rozwija.
Ale gra solidnie. To chyba słowo, które najlepiej oddaje drużynę z Lubina. Solidni
zawodnicy, solidne akcje, solidna pozycja w lidze. Oczywiście nie przeszkodzili
rywale, którzy nie mają czym straszyć.
ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga: Zwariowana druga połowa w meczu Heidenheim - VfB Stuttgart! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W meczu z Arką Gdynia, Zagłębie miało oczywiście przewagę, bo obecnie Arka jest w
takiej sytuacji, że każdy jest od niej lepszy. Być może najsłabszy skład w
lidze przekłada się na niskiej jakości futbol, choć w drugiej połowie goście
mieli jakieś okazje. Jacek Zieliński, trener przyjezdnych, porwał się chyba na zadanie
z serii "mission impossible". Wystarczy zobaczyć na jakość ofensywną drużyny. Biorąc pod uwagę statystyki, Arka jest jedną z najsłabszych drużyn ligowych w ofensywie. W poprzednim sezonie była w czołówce, jeśli chodzi o strzały celne (4,59 na mecz), teraz po 3 kolejkach miała średnią 3,33, a to by dało ostatnie miejsce w poprzednim sezonie. Nie ma przypadku w tym, że Arka w trzech pierwszych meczach strzeliła ledwie jedną bramkę. W Lubinie pokazała, że naprawdę nie ma czym straszyć w ofensywie.
Zawodnicy Jacka Zielińskiego bardziej podziwiali, jak piłką operuje Filip Starzyński czy Sasa Zive, niż sami tworzyli. Zivec strzelił bramkę na 1:0. Były
zawodnik Piasta Gliwice wykorzystał znakomite podanie Lubomira Guldana i łatwo
pokonał Pavelsa Steinborsa. To było na początku spotkania. I byłoby sprawiedliwe napisać, że "pierwsza brama ustawiła spotkanie". To popularne wśród trenerów i piłkarzy powiedzenie ma tu zastosowanie. Goście nie byli bowiem w stanie zagrozić gospodarzom. Chyba, że przypadkiem. A więc było niemal pewne, że Zagłębie wygra, choć nieznane były rozmiary zwycięstwa. Na 25 minut przed końcem Starzyński idealnie wyłożył piłką Patrykowi Szyszowi i było 2:0. I tak późno, bo piłkarze z Lubina mogli tę drugą bramkę strzelić znacznie wcześniej.
ZOBACZ: Czy Probierz przesadza? Oto zawodnicy, którzy debiutowali u obecnego trenera Cracovii
Szkoda Steinborsa, bo była to 8. bramka, którą wpuścił w czwartym meczu. Nie
miał wiele do powiedzenia. Jeden z najlepszych ligowych bramkarzy w tym sezonie
robi za worek treningowy.
ZOBACZ: Zagadkowa forma Legii Warszawa
Arka Gdynia ma poważny problem. Wygląda na zespół, który będzie musiał
stoczyć naprawdę ciężką walkę o utrzymaniu w lidze. Jacek Zieliński też ma problem.
Jest jak szeryf, który ma broń, ale w bębenku nie ma nabojów. Musi przestać być
po prostu trenerem, choćby najlepszym. Musi zamienić się w czarnoksiężnika. Bo
drużyna z Gdyni w kolejnym meczu pokazała, że nie ma poważnych argumentów w "dyskusji" z rywalami.
KGHM Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 2:0 (1:0)
1:0 Zivec 3'
2:0 Szysz 65'
Składy drużyn
Zagłębie: Forenc - Kopacz, Guldan, Oko, Balić - Tosik, Poręba (73. Slisz), Starzyński, Czerwiński, Zivec (72. Tuszyński) - Szysz (85. Bohar)
Arka: Steinbors - Zbozień (69. Olczyk), Danch, Helstrup (60. Maghoma),
Marciniak - Deja, Busuladzić, Antonik (46.Budziński), Nalepa, Młyński -
Serrarens
Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków)
Żółta kartka: Jakub Tosik